poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Od Akihito cd. Kasumi


Wziąłem pudełko i od razu się uspokoiłem. Eh... Dać się przekupić pudełkiem pocky... Wyjrzałem lekko przez okno i wtedy ich zobaczyłem.Trójka śnieżnych. Co robić... Mają przewagę liczebną, jednak to my ich zauważyliśmy pierwsi, jeśli dobrze to wykorzystam to... Już miałem w głowie gotowy plan. Pierwsza błyskawica rozświetliła niebo, a deszcz przybrał na sile, skutecznie ograniczając widoczność. Już miałem podzielić się planem z czerwonowłosą, jednak... po co? Po co właściwie mamy się wysilać? Po co walczyć? Jeśli zostaniemy tutaj, nie powinni nas znaleźć. A nawet jeśli odkryją naszą kryjówkę, to co? Na końcu i tak wszyscy zginiemy. A tak, to przynajmniej naciesze się swoją paczką pocky... Eh, nie. To było by zbyt proste... Jeśli my ich nie zabijemy, oni w przyszłości mogą zabić nas... Takie prawa żądzą tym światem - zabij albo zostań zabity. Nie istnieje trzecia opcja. Spojrzałem na dziewczynę. Namierzała jeszcze jednego z śnieżnych, by oddać perfekcyjny strzał. Jeden błąd może kosztować tutaj życie. Powiedziałem jej w skrócie plan i nie czekając na nic, wybiegłem cicho z budynku. Najpierw muszę zajść ich od tyłu... Deszcz i grzmoty skutecznie zagłuszały odgłos moich kroków. Dobrze, jestem wystarczająco blisko. Wiedziałem, że żadne znaki nic by tu nie zdziałały, więc musiałem czekać, aż dziewczyna będzie gotowa strzelić. jeden z śnieżnych zatrzymał się i spojrzał w moją stronę. Niedobrze. Na szczęście, nie minęło dużo czasu, a w jego stronę, poleciał pocisk, trafiając go prosto między oczy. Wyjąłem swoje ulubione dwa noże motylkowe i doskoczyłem do drugiego przeciwnika. Musiałem wykonywać szybkie i precyzyjne cięcia, uważając przy tym także na trzeciego śnieżnego. Nagle przeciwnik nabił się na mój nóż, przytrzymując mnie tym samym w miejscu i wybijając mnie z taktu. Zdezorientowany nie zauważyłem, że drugi zdążył wycelować już we mnie swoja bronią. Gdy już naciskał spust, odwróciłem głowę.
- Chol*ra, nie zdążę - przemknęło mi przez głowę, jednak zaryzykowałem i użyłem swojej mocy. jednym szarpnięciem wyjąłem nóż i zrobiłem unik przez lecącym na mnie pociskiem. Co prawda nie udało mi się uniknąć go całkowicie i przeszedł mi przez ramię, jednak lepsze to, niż kulka w łeb. Nóż wypadł mi z ręki. Po chwili usłyszeć można było kolejny strzał. Dziewczyna zdążyła już załadować po raz kolejny broń i pocisk przeszył przeciwnika w okolicach serca. padł na ziemię. Złapałem się za krwawiące ramię i podszedłem do leżącego nieopodal śnieżnego, którego trafiłem nożem. jeszcze żył. Szturchnąłem go od niechcenia nogą, przez co wydał z siebie głośny jęk. Odwróciłem się i lekko chwiejnym krokiem odszedłem. Ruda dobiegła do mnie chwilę potem.
- Nie dobijesz go? - spytała zdziwiona
- Nie ma takiej potrzeby. I tak długo nie przeżyje - mruknąłem i wszedłem do budynku kierując się w stronę swojego pokoju. Powinienem mieć tam jeszcze jakieś bandaże. Mógłbym się udać do skrzydła medycznego, ale nie widziałem takiej potrzeby.
- To nieodpowiedzialne - kontynuowała. Krew cicho skapywała z moich palców. kap kap kap. Dźwięk ten mógłbym uznać nawet za kojący. trochę tak, jak deszcz...
- Słuchasz mnie? hej! tak właściwie to medycy są w drugim skrzydle - wskazała palcem na koniec korytarza. Mruknąłem coś pod nosem i otworzyłem drzwi do swojego pokoju.
( Kasumi? )

środa, 24 sierpnia 2016

Od Gavril'a Cd. Zerly

Skinąłem szybko głową i odbiłem się od powierzchni i spojrzałem na oddalające się plecy dziewczyny. Westchnąłem cicho i podszedłem do grupy ucieszonych rekrutów. Z czego oni się tak cieszą?
- Ruszyć te wasze młode dupska i za mną do lasu - warknąłem na nich stanowczo i łapiąc jakąś dziewczyne z nadgarstek wypchnąłem ich wszystkich za drzwi. No co? Moje ciało ważniejsze. Wyprzedziłem ich w ekspresowym tempie i pobiegłem w stronę tego przeklętego lasu, nie bardzo zwracając uwagę na młodziaki za mną. Zerly mnie za to zabije, ale co mi tam. Głowę odwróciłem dopiero kilka metrów przed drzewiastym terenem i z ulgą stwierdziłem że nie zostanę stracony. Podszedłem gdyby nigdy nic do Zerly z resztą ekipy i gdy tylko się zbliżyłem dostałem z liścia w policzek. Jęknąłem cierpiętniczo.
- Za co to było?
- Widziałam, że nie zwracasz na nich uwagi - fuknęła dziewczyna i zaczęła obmawiać plan działania.

<Zerly?>

Od Gavril'a Cd. Nico

- Rób co chcesz, ja postanawiam cię ignorować, Krasnoludku - poprawiłem okulary po raz 15709739 tego dnia i znowu ruszyłem przed siebie. Otworzyłem drzwi szybko i walnąłem się na łóżko całym ciężarem.
- Masz kosmetyki w pokoju? Na serio? Teraz na sto procen jestem pewny, że gdzieś po szafach chowasz wibratory - usłyszałem rozbawiony głos Nico za sobą.
- To mojej dziewczyny - powiedziałem zirytowany.
- Wibratory czy...?
Warknąłem głośno i rzuciłem w niego poduszką. Czy ten człowiek ma jakiś przycisk "Wycisz"? Tak miło było jak siedział cicho.
- Czy wyglądam ci na takiego kto miałby dziewczynę, Nico? - mruknąłem zdejmując frotkę z włosów. - Jestem ateistą, ale gdybym koniecznie miał wysnawać jakąś religie to był by to Kutasaizm. Dziewczyny mają pochwy i okresy, dodatkowo zwisające cycki. Przy kobietach czuję się niekomfortowo. No może nie licząc Insomni i Zerly. Mój tyłek wyznaje tylko i wyłącznie Kutasaizm. Dziękuję skończyłem - warknąłem w poduszkę i złapałem najbliższą maskotkę w rękę. - Teraz daj dziecku spać.

<Nico?>

wtorek, 23 sierpnia 2016

Od Zerly Cd. Gavril

Uśmiechnęłam się do znajomego, dziękując mu tym za wypowiedziane słowa. Czyli jedno mieliśmy już z głowy, teraz czas na mały sprawdzian ich umiejętności, jak i mocy. Odsunęłam się od ściany, powolnym krokiem zbliżając się ku środkowi sali, jednak gdy już miałam się odezwać, przerwało m głośne wycie syreny alarmowej. Gavril od razu popatrzył na mnie, wiedząc co się dzieje. Ta charakterystyczna sekwencja dźwięków oznaczała, grupę atakujących przeciwników.
- Będziecie mieli okazję sprawdzić się w boju - stwierdziłam.
Całe towarzystwo, popatrzyło na mnie niezrozumiale, jednak po chwili w ich oczach ujrzałam iskierki. Zaśmiałam się przez to, podbiegając do pułkownika. Od samego początku plan był przygotowany, jednak nie wiedziałam gdzie jeszcze drzemie niebezpieczeństwo. Głos strażnika od lasu, spowodował, iż będziemy zmuszeni do walki przy niebezpiecznej zwierzynie.
- Gavril zabierzesz nowych, pod sam las. Ja zbiorę resztę i razem ruszymy na śnieżnych. Sami nie atakujcie. Będziemy się kontaktować - powiedziałam szybko, wskazując na moje ucho, w którym znajdowało się urządzenie kontaktowe - zrozumiano?
<Gav?>

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

Od Insomni

Westchnęłam cicho wstając z łóżka patrząc na mały licznik, mówiący 06. Wygrzebałam spod łóżka karton z bronią i wybrałam pierwszy lepszy pistolet. Przebrałam się szybko i wyszłam na zewnątrz, na coś w stylu patrolu. Chodząc do okoła zaczęłam myśleć nad swoimi życiowymi błędami. Co gdybym nie namawiała Gava do tej całej "rebelii"? Czy żylibyśmy tak jak teraz? W pewnym momencie usłyszałam szelest obok mnie. Nie myśląc za bardzo strzeliłam w tamtą stronę, by później zobaczyć trupa zmutowanej papugi i usłyszeć zrezygnowany jęk.
- Trzecia z rzędu. Dajcie spokój z zabijaniem moich papug! - usłyszałam, by później zobaczyć znajomą twarz.

<Ktosiek?>

niedziela, 21 sierpnia 2016

Od Nico Cd. Gavril

- Ale to co mówisz jest po prostu zabawne, no! Mówiłem, że mnie w końcu dotkniesz, hmhm! – zakrzyknąłem za nim, robiąc parę kroków w przód. Z westchnieniem włożyłem ręce z powrotem do kieszeni, przerzucając między palcami stare patyczki. Boże, on nie słuchał chyba wcześniej co mówiłem? Walczy sam ze sobą, mógłby to zrobić, ale się broni tym, że mnie nienawidzi. Uroczo. Potarłem się wierzchem dłoni w miejscu, gdzie zwiększył uścisk i zerknąłem na niego. Oddalał się powoli, pewnie rozmyślał w jaki sposób mnie zabić. Popezłem za nim niemal w podskokach, w ogóle nie myśląc o ryzyku.
- Gavril, pamiętasz o zasadzie pięciu sekund? Czas już minął, ale dla ciebie zrobię wyjątek. Jakiś... Tydzień? Tak, tyle wystarczy. Zakładamy się o to, że w przeciągu siedmiu dni ulegnę tobie, albo ty mi? Gaviii, no wracaj tu, nudzi mi sięęę – całkowicie zignorowałem jego ostatnie komentarze. Dreptałem przy nim spokojnie, mając przysłowiowego banana. Choć w sumie, one są niedobre. Mam po nim z pierdyriald syfów na ryju i język mi puchnie. Wolę orzechy. Nie, te też chcą mnie udusić. A może by tak kabaczki... Co to w ogóle jest. Hot dogi, maślanka, placki.
- Buraki – wymamrotałem bezmyślnie, sekundę później czując coś miękkiego na mordzie. Tak oto moi drodzy, wbiłem się w Gavrila! A zawsze było na odwrót. Świat się wali, ludzie dzwońcie po milicję, milicję! Super po prostu, nie ma nic lepszego, chociaż mała satysfakcja jest.
- Po kija żeś się zatrzymywał!? – wychrypałem, odskakując gwałtownie. Ekstra, będę śmierdzieć tym hipisem. Nie ma sprawy. On mi przez to zapach zajebistości zabrał, no! Jaki brutal, jak tak można!?
- Pardą? To po co gadałeś coś o burakach. No i na boku, podziwiam cię, nie gadałeś przez dziesięć minut – chwila chwila, ILE? Aż tyle nie mówiłem!? Tak się zamyśliłem nad tym pieprzo*ym jedzeniem, że straciłem głowę?! A chciałem jeszcze troszeczkę pomęczyć go, oh. Z tego co widzę, to okolice jego mieszkanka. Gdybym mu wbił do domu, nie byłby zły... Tylko wkur... wkurzony. Koniec z bluźnierstwem na dziś, Nico Angelo musi zachować jakieś resztki godności! Zmierzyłem wzrokiem długowłosego. Czy na jego Gavrilowato Costinowej twarzy zauważyłem uniesione kąciki ust? On się cieszy, że byłem cicho, huh? Ni, rusz łepetyną i wymyśl coś.
- Ha, haha. Oto kara, zboczeńcu – burknąłem – teraz będę ci teraz paplał nad uchem i pójdę za tobą do ciebie. Możliwe, że się nawet rozgoszczę, Gavusiu mój – wyszczerzyłem się, strzepując niewidzialny pyłek z ramienia.
- Stul twarz kanalio – warknął ściszonym tonem. Obawiał się czegoś?
- Wolałbym, tulipanka, tak na marginesie. Chociaż nie, nie lubię kwiatków. Gavril, skombinuj mi kucyka, no! A zrobię z niego jednorożca dzięki jednym z twoich... Wspomagaczy, jakie masz w kwaterze

<Gav?>

Od Gavril'a Cd.Zerly

- Masz jakiegoś manekina do uczenia całowania nieprzytomnego człowieka? - spojrzałem na dziewczyne pytającym wzrokiem, na co ona zaprzeczyła ruchem głowy. Westchnąłem cicho i sporzałem na sześcioosobową grupkę.
- Dobra dzieciaki, skoro nie ma manekina, będzie sama teoria - uśmiechnąłem się szyderczo, na co wszyscy zgodnie odpowiedzieli jękiem zaprzeczenia. - Więc co do całego tematu moi drodzy, jako wasza nowa zabójcza opiekunka przypominam, że przed wykonaniem resustytacji trzeba rozejrzeć się czy miejsce jest bezpieczne. Szkło, ostre przedmioty czy groźne rośliny/zwierzęta nie są mile widziane. Kiedy upewnicie się, że wy i osoba poszkodowana jesteście w biezpiecznym miejscu możecie przystąpić do dzialania. Pamiętajcie też że liczą się minuty, a czasem nawet sekundy. Sprawdzamy czy osoba jest nieprzytomna czy kontaktuje. Jeżeli nie zaręaguje na wasze pytania sprawdzcie czy oddycha. Jeśli nie - przystępujecie do robienia 2 wdechów i 30 ucisków. Jeśli tak - wystarczy położyć poszkodowanego w sepcjalnej pozycji, o której każdy z was napewno wie. Jeśli jest z wami ktoś jeszcze poślijcie go po kwalifikowanego medyka. Dziękuję skończyłem - mruknąłem i oparłem się o ścianę obok Zerly.

<Zer?>

Od Zerly Cd. Gavril

Weszliśmy do niedużej sali, starannie przygotowanej do nauki i szkolenia. Wszyscy rekruci siedzieli na dość dużej, drewnianej ławce, rozmawiając o czymś gorączkowo. Odchrząknęłam głośno, przez co wszystkie oczy zwróciły się w naszym kierunku. Podeszliśmy bliżej, uśmiechając się lekko do siedzącej młodzieży? Nie wiem jak ich nazwać, gdyż sama jestem jeszcze w dość młodym wieku.
- Jedną grupą przejdziecie zaraz wspólne szkolenia i nie, nie będziecie dzieleni na dwie podgrupki płciowe - warknęłam pod koniec, gdy usłyszałam głosy sprzeciwu.
Przewróciłam przez to oczami, krzyżując ręce na piersi.
- Przez Gavrila będzie prowadzone szkolenie BHP, później natomiast udamy się wszyscy na salę ćwiczeń. Jakieś pytania?
Cisza, głucha cisza. Wzięłam bruneta na bok, prowadząc w stronę mównicy.
- No kochany, tylko żebyś im tchu resuscytacją nie odebrał! - zaśmiałam się cicho.
Ten popatrzył na mnie z wielce obrażoną miną, przez co zasłoniłam usta, by nie było widać mojego uśmiechu.
- Żartowałam przecież! - uśmiechnęłam się do niego - zaczynamy?
Odsunęłam się kawałek i zasiadłam w pierwszej ławce, śmiejąc się szyderczo.
< Gav? XD>

Od Gavrila Cd. Nico

Warknąłem cicho i zabrałem rękę z dolnej części mojego ciała i podszedłem do Nica cały czerwony ze złości. Złapałem go za kołnież kurtki i wyprowadziłem z plaży rzucając chłopakiem o najbliższy budynek.
- Taki jesteś mądry Nico? Gdybym nadal cię kochał dawno leżał byś ze mną w łóżku nagi jak chomiki przy porodzie - wydarłem mu się prosto w twarz, na co zamknął oczy i odsunął się do tyłu, bardziej wchodząc w blok. - Zacznij myśleć normalnie, przestań filozofować, zauwarz że twoje istnienie w żaden sposób nie uchroni nas przed prawdopodobieństwem kolejnej wojny! - wiedząc że chłopak chce błyskotliwie odpowiedzieć ścisnąłem jego szyję lekko, co powstrzymało go od wydania odgłosów. - Zamknij się proszę ja ciebie. Odejdź i daj mi spokój, bo jak cie widzę do mną trzaska i to dosłownie.
Skończyłem swoją odpowiedź Odsówając się od czarnowłosego na odległość kilku metrów. Ten tylko się zaśmiał.
- Żarty żartami, świnie klaszczą brwiami Nico. Ja się stąd zmywam. Rób co chcesz tylko przestań mnie wkur*iać swoim istnieniem.

<Nico?>

Od Nico Cd. Gavril

- Po pierwsze, kto powiedział, że to dotknięcie w sensie zgwałcenia? Mogło to być właśnie o tym, że bardzo chcesz mi przywalić, Gavril. Wkopałeś się stary, choć na boku wiem, że masz ochotę powrócić do starych czasów – wyszczerzyłem się jak nigdy dotąd, zginając się. Uniosłem lekko podbródek zszokowanego mężczyzny, wpatrując mu się w oczy – Po drugie, skąd wiesz, że ona podała ci prawidłowe informacje? Nigdy ich nie ujawniam większości z nich przy pierwszym spotkaniu, mój drogi. Może ci mruknęła coś o imieniu czy wieku, ale reszta jest ściśle ocenzurowana. A teraz pora na nagrody! – ponowny chichot. 
Wyprostowałem się i przystąpiłem do rozdania. Ależ ekscytujące! 
- To za błędne odpowiedzi – liść w lewy policzek – To, za złamanie mojego biednego serduszka, że nazwałeś mnie Krasnalem, tępa pało, żądam rozwodu – westchnąłem, przesuwając językiem po zębach. 
Kolejny liść, ale z prawej. Gav zachwiał się niebezpiecznie. Przymrużyłem oczy, zachowując grymas nie do odgadnięcia. Długowłosy jęknął cicho, upadając na kolana. Wywarczał coś pod nosem, jednak nie byłem pewien co. 
- Natomiast to bonus – cmoknąłem go delikatnie w czoło – Tak samo z siebie. Doskonale wiem, że zaraz będziesz się bronić i recytować domniemane "dane" – przy ostatnim slowie zrobiłem nawias w powietrzu – o mnie, pójdziesz po pomstę i walniesz mnie jakimś drągiem w pysk, bym się zamknął. Gav, nie możesz się wyzbyć tego uczucia, że kochasz mnie i nienawidzisz jednocześnie. Nie wiesz co zrobić, boisz się konsekwencji, jesteś niepewny co do swoich czynów. Zdajesz sobie sprawę że skutków ubocznych, jeśli zaczniesz pogłębiać naszą znajomość, lecz chcesz mnie również nie cierpieć do białej gorączki. A przez to coraz bardziej mnie interesujesz – zwilżyłem wargi, a kąciki ust uniosły się mimowolnie. On podniósł się z wielkim bólem, usiłując wymyślić jakąś błyskotliwą odpowiedź. Zaśmiałem się krótko, odwracając na pięcie. Byłem ciekaw jego reakcji.
 < Gav? Tak to zagmatwane xD >

Od Gavrila Cd. Nico


- To było osiem lat temu, Nico. Naprawdę myślisz, że chciałbym coś z tobą zrobić? - tak chciałbyś Gav, nie okłamuj samego siebie. - Minęło zbyt wiele czasu. A odpowiadając na twój krótki opis mojego zachowania, mam ci ochotę przypier*olić, a nie mocno dotknąć i powstrzymuję się od tego ostatniem sił i nie mam zielonego pojęcia czym jest to spowodowane, wież mi, jak nie muszę to nie kłamię - odpowiedziałem starannie dobierając każde słowo. Z nim nie rozmawia się na luzie jak z Zerly. Zerknąłem na chłopaka, teraz zdając sobie sprawę jaki mały on jest. - Jednak wiem co mnie tak w tobie wku*wia. Twoje przechlane zbieranie informacji o każdym człowieku. Dobrze wiem, że znasz całą moją historię, za dużo razy szantażowałem Ins, żeby powiedziała mi o tobie jak najwięcej, więc nie jesteś jedynym, który wie ważne informacje o innych. Tak przy okazji, Costin Simons już dawno nie istnieje. O czymś jeszcze była mowa? No tak epitety. Nie mów mi co mam robić, Krasnalu. Teraz dawaj te paierosy z kieszeni - wyciągnąłem rękę w jego stronę, by spotkać się z obużonym wyrazem twarzy Nica. Uśmiechnąłem się przesłodzenie i sam włożyłem rękę do jego kieszeni by wyjąć pudełko papierosów i zapalniczkę. Wyjąłem jednego i zapaliłem, wkładając jednego do ust.
- Przez ciebie zaczynam palić - warknąłem cicho. Nie żebym nie robił tego wcześniej. Przedmioty zostały mi agresywnie wyrwane z dłoni, więc wzruszyłem tylko ramionami, wpatrując się uwarznie w czarnowłosego.
- Zni -
- Nie, nie przywalisz mi z liścia - uśmiechnąłem się szyderczo, ale uśmieszeg zszedł mi z twarzy kiedy dostałem z kolana w jajca.

<Krasnal? XDDD>

Od Nico Cd. Gavril

- Gavrilu Costinie pierwszy, przecież widzę że się tylko ze mną bawisz! Ja dobrze wiem kim jesteś i to z wzajemnością! – wykrzyczałem za nim, idąc w jego kierunku. Piasek wpadał mi do trampek, było to uciążliwe, ale nie mogę pominąć spotkania z moim ulubionym mężczyzną, no! Chłopak zatrzymał się jak na zawołanie, co w sumie się zgadza. Był na skraju gniewu, normalnie można było dostrzec tę parę z uszu!
- Nico, daj mi spokój – warknął, zaciskając mocniej pięści. Podpełzłem bliżej i uniosłem ku niemu głowę. Boże, musi być tak cholernie wysoki!? A czułem się tak wspaniale przy tamtej Rudej, taki wyższy, to ona zadzierała łeb, nie ja. Zagryzając wargę, stanąłem przed Gav'em. Podparłem dłońmi boki, wyczekując jakiegoś "cześć Nico, sorry za to, że uciekłem!". Ale nic takiego się nie stało.
- Panie Metalowa Łapa, weź odezwij się do mnie. I czemu w ogóle się wkurzasz, co? Raczej nic ci nie zrobiłem – westchnąłem z udawanym smutkiem. Wysoki zmierzył mnie uważnie wzrokiem. Już uchylił usta, już miał coś powiedzieć, lecz natychmiastowo mu przerwałem. Doskonale wiedziałem, że będzie się wykręcał – I nie mów mi tutaj zagadkami, nie rzucaj epitetami, bo to nie jest ani trochę dostojne. Tylko ja tak mogę. Myślisz, że tego nie zauważyłem? W jaki sposób się na mnie patrzysz, jak twoje ciało reaguje na moją bliskość? Nawet Ins nie musiała mi nic mówić, bo zdawała sobie sprawę z tego, że prędzej czy później cię rozgryzę. Nie ma co ukrywać, Gavril. Ja wiem wszystko – syknąłem, mocno przy tym gestykulując. Długowłosy wziął głęboki oddech przez nos, po czym westchnął cicho. Odwrócił się w stronę wody.
- Przytłacza mnie świadomość nieuchronności końca mego bytu i twój widok, Ni – wyrecytował z wielką powagą. Parsknąłem nieznacznie pod nosem, zakładając ręce na piersi.
- Czyli... Znowu planujesz się naj*bać? – zachichotałem – Chociaż wiem, o czym myślisz. Chyba. Nie jestem pewny – raczej w tak krótkim czasie nie mógł o tym rozmarzać. Albo po prostu jestem tak cholernie dobry w swojej zarąbistości.
- No, dawaj – rzucił krótko. Uśmiechnąłem się szerzej pod nosem.
- Masz rozszerzone źrenice. Twój oddech przyśpieszył i unikasz zbyt długiego wpatrywania się we mnie. Chcesz mnie dotknąć, i to mocno. No cóż, na to sobie poczekasz.

< Gav? >

Od Nico Cd. Kaneki


- TY MAŁA POPIER*OLONA ZMUTOWANA KARŁOWATA MARCHEWO Z GMO! Puść. Mój. PALEC! Z tymi ustami to niżej, tam sobie możesz poskubać! – warknąłem, zbijając ją z tropu. Poluzowała uścisk, przez co złapałem ją za ramiona i przewróciłem na ziemię. Jęknęła przy bliższym kontakcie z twardą powierzchnią, i wyglądało to co najmniej dziwnie, jak nie... podejrzanie.
- A teraz proszę ciebie, poznaj moich przyjaciół. Pana Spodnie, i Pana Gacie. Będziesz się z nimi widywała częściej, złociutka. Pan Gacie skrywa specjalny sekret, zarezerwowany tylko dla najbliższych aka Ty – wyszczerzyłem się, przenosząc dłonie na jej łokcie. Przygwoździłem ją mocniej, ponieważ zaczęła wierzgać. Na wszelki wypadek skupiłem się także na jej nogach, żeby czasem jakiegoś "zacnego" numeru nie wywinęła. Zmierzyła mnie wzrokiem, coraz bardziej przypominając pomidora. Już myślała o najgorszym, ja w sumie nie. Jeszcze nie teraz. Widząc jej minę mówiącą tylko i wyłącznie "NIE." z kropką, zaśmiałem się głośno, schodząc z tego chucherka. Usiadłem po turecku, zakładając ręce na piersi.
- Nie, nie mówię tu o moim przyjacielu. Bardziej o nożyku, bo zaczynasz działać mi na nerwy. Ale reakcja jak najbardziej normalna. Zdałaś test, brawo, możesz oficjalnie być moim znajomkiem – oznajmiłem z jak najbardziej szczerym uśmiechem – Chociaż Hanterzy mogą nie być zadowoleni. Krwotoki również. Trzeba by pomyśleć, jak to ukryć, bo wiesz, BFF trzymają się razem.
Ruda wstała niepewnie, mrużąc oczy. Otworzyła lekko usta.
- Co. To. BYŁO? – wysyczała przez zęby – Co ty piedolisz człowieku?
- W przyszłości? Ciebie. No i może jeszcze parę osób z mojego oddziału. Aktualnie? Ciebie, tyle że wzrokiem. W twojej wyobraźni. Marcheweczko, nie musisz się mnie obawiać, jak na obecną chwilę. Jestem tylko miłym gościem z dramatyczną, przepełnioną erotyzmem i krwią przeszłością. Ano, nie zapominajmy o moich lizaczkach w razie wu – zacząłem robić kolanami coś w stylu "motylka", trzymając się za stopy. Dziewczyna zrobiła powolny krok w moją stronę.
- Nie wiem, czy dam radę być z tobą tym... bff, Nico. Zwłaszcza, że przed chwilą o mało co mnie nie zgwałtałeś – parsknęła, podpierając boki – Pomijając fakt, że znasz mnie niespełna na wylot.
- Aż tak bardzo nie. Poza tym, moje libido jest w jak najlepszym stanie, choć Wacław nie. On nie staje na twój widok. Kumasz tę grę słów? I chyba coś krzywo złożyłem, kuźna mać...

<Kenekie? XD>

sobota, 20 sierpnia 2016

Od Kaneki Cd. Nico

— Zabierz. To. G..ówno. Z. Mojej. Twarzy — rozkazałam, ale czarnowłosy wydawał się mnie ignorować, ba! Udawał, jakby w ogóle nic nie zaszło!
— Słyszysz, pieprzony narcyziku?! — wydarłam się, chwytając jego kołnierz od kurtki. Ku mojej uciesze, udało mi się go zniżyć do mojej wysokości, bowiem był z deka rozjuszony i nie miał się na baczności.
Sama zdjęłam słodycz z mojego czoła, po czym bezczelnie wepchnęłam mu ją do ust. Ale włożyłam mu nie tylko tę część do jedzenia — patyk także utkwił mu w buzi.
Dzięki temu ruchowi udało mi się go nieco osłabić, więc nie miałam jakiegoś wielkiego problemu, by go powalić na ziemię. Usiadłam na nim okrakiem, powoli unosząc jego dłoń.
— Widzisz to? To twoja ręka — po tych słowach ukryłam jego wszystkie palce, pozostawiając tylko ten środkowy. — A tym nie już nie nacieszysz się zbyt długo. — Bez dłuższego zastanowienia, ugryzłam go. Tylko tak raz, a dobrze. Przez mój czyn wypluł lizaka i zaczął się wydzierać, że dostanie wścieklizny, czy coś w ten deseń. No cóż, za błędy się płaci.
<Nikusiu? :3>

Od Gavrila Cd. Nico


Wyjąłem z pasa nóż, do drugiej ręki biorąc pierwszy lepszy kijek, z kupki patyków i zacząłem ostrzyć z nudów patrząc w ocean. Westchnąłem widząc zerwany most i w oddali rozpadającą się Statuę Wolności. Wiecie, że niektóre miejsca w Brooklynie są zbudowane przez Holendrów? Syknąłem cicho, kiedy wbiłem ostrze w swój piękny kciuk. No tak Gavril, przecież nie możesz używać noża lewą ręką żeby się nie przeciąć. Jednak nie przejąłem się tym za bardzo i po naostrzeniu i obraniu z kory jednego patyka wziąłem drugi, a później kolejny i jeszcze jeden. W pewnym momencie usłyszałem kroki po piasku, więc odwróciłem lekko głowę by zobaczyć Nico, zmierzającego w moją stronę. Tej twarzy się nie zapomina, a już na pewno nie, gdy podkochiwało się w tym człowieku. Poprawiłem okulary spadające mi z nosa i wróciłem do wcześniejszego zajęcia. Czarnowłosy usiadł obok mnie z chytrym uśmiechem i wziął mojego kucyka w rękę. Oczywiście tryb obronny od razu został załączony i w ułamku sekundy jego nadgarstek był miażdżony przez metalowe palce.
- Nie. Dotykaj. Moich. Włosów. - warknąłem, zabijając go wzrokiem, jednak ten uśmieszek nadal nie zszedł z jego twarzy.
- My się przypadkiem nie znamy? - zapytał, uśmiechając się jeszcze szerzej, przez co zacząłem się irytować.
- Nie, wiesz na pewno kiedyś nie mieszkaliśmy na jednym statku kosmicznym - odpowiedziałem sarkastycznie i podniosłem się z mokrego piasku, po raz kolejny poprawiając spadając okulary. Otrzepałem brudny tyłek i zabierając nóż, zacząłem się oddalać i próbując ochłonąć, bo w środku wszystko mi się gotowało.

<Nico?>

Od Nico Cd. Kaneki

- W sumie tak, jestem krową. One wytryskują białe, ja t... – przerwałem sam sobie, widząc zniesmaczoną minę rudowłosej. Na mordę wpełzł mi asymetryczny uśmieszek, natomiast dziewczyna westchnęła głęboko, przyjmując teatralny wyraz twarzy. W sumie, chyba ją rozpoznaję. To nie ta od historii w sierocińcu? Nie wiedziałem, że nasze drogi skrzyżują się tak wolno!
- Zamilcz, ćwiekło. Oszczędź mi krwiaka uszu, proszę – zatkała mi dłonią usta. Ma taką miękką skórę... Pachnie brzoskwinkami!
- Mówi się, ćwikło – zachichotałem krótko, zdejmując rękę. Spojrzała na mnie wilkiem.
- Okej, okej... Kaneki – wymruczałem, i nie odrywając wzroku od znajomej, wyciągnąłem z małej kieszonki czerwoną słodycz – Tak, dobrze mówię? Zakazana miłość w sierocińcu? A potem... Wypadek, co nie? Ach, szkoda, taki uroczy był, jak walka striptizerek. Mówię Ci, te to dopiero się nawalają. Chociaż, gorzej świecą tym brokatem i cekinami, niż samymi cyckami. To zaszczyt oglądać takie coś z bliska, szczera prawda. A kiedy wskoczą ci przez nieuwagę na kolana i leją się dalej, to po prostu wybuch mózgu... Lecz mnie jakoś to nie interesowało. Wolałem się gapić na gościa co śpi w śmietniku na śmieci. Fascynująca atrakcja, z tym schlanym podkoszulkiem i brakiem buta wyglądał bardziej oryginalnie od tych wszystkich plastików. Był bardziej podniecający niż wszyscy inni, ach, namiot gwarantowany. Ale co ja się rozgadałem, nasza aktoreczka też potrzebuje uwagi, no nie? – ponownie się wyszczerzyłem, tyle że delikatniej. Wsadziłem patyczek do ust, podczas gdy ona przetwarzała moją wypowiedź. Natychmiastowo oblały ją rumieńce.
- Skąd to... Skąd to mnie wiesz? – wydukała lekko poddenerwowana.
- Hm... Zastanówmy się. Kaneki, szesnaście lat, oj sorry, siedemnaście. Dziecko zadowolone? No. I... Boże, jak miał tamten? – przyłożyłem sobie nadgarstek do czoła – Nie pamiętam, więc nazwijmy go Przejechany. Więc, romansik z Przejechanym, potem został przejechany przez auto. Ojej, ależ to ekscytujące! – nadal z lizakiem w gębie, niczym fangirlująca nastolatka zacząłem machać łapami, jakbym epilepsji dostał. Tak, tak przypomniał mi się ten jego nienormalnie wykręcony kark!
- Jesteś nienormalny... – wyszeptała, odsuwając się o jeden krok. Posunąłem do niej szybko, i niemalże stykalibyśmy się nosami, gdybym znajdował się na jej poziomie.
- Jestem Nico, ale to określenie też jest trafne, Kenie mój – zarechotałem gardłowo – Muszę wiedzieć chociaż tyle o Masterach Krwotoków, żebym utrzymał się na wysokiej pozycji, którą aktualnie sobie grzeję. Więc, chcesz lizaczka? – w tym momencie wyjąłem swojego, zniżyłem się, podpierając się wolną ręką o kolano. Przylepiłem na wpół zżartego cukierka do czoła Rudej.

< Kane? ( ͡° ͜ʖ ͡°) >

piątek, 19 sierpnia 2016

Od Kaneki Do Nico

Nie minęło dużo czasu, odkąd byłam w Blood Masters. No dobra, nie oszukujmy się... NIE MINĘŁA NAWET GODZINA. No cóż, raczej nic się dzisiaj ciekawego nie wydarzy, w końcu zbliża się wieczór...

Raczej, to ja mam oczy.

— Hej, dziecinko, chcesz może lizaczka? — usłyszałam głos za sobą.
— Że co proszę? — Myślałam, że się przesłyszałam.
— Spytałem tylko, czy chce–
— Nie jestem dzieckiem! — warknęłam, bezczelnie mu przerywając. Czy on myśli, że jak jest większy, to może mnie nazywać jakąś "dzieciną"?! O nie! Mowy nie ma!
— Ej no, sorki, ale jak masz jakiś metr czterdzieści, to trudno cię nie pomylić z dzieckiem, więc...
— Ja. Mam. Metr. Czterdzieści. Sześć — wyszydziłam przez zęby. — Zapamiętaj to, tępa pało!
Nie usłyszałam zbyt dobrze jego odpowiedzi, bo coś zaszeleściło w krzakach, przez co na chwilę straciłam orientację. Jednak udało mi się dosłyszeć coś o tępieniu od wkładania... ZARAZ, CO?
— Zboczona, głupia krowa...
— Ej! Jestem chomiczkiem! — oburzył się, co trochę śmiesznie wyglądało.
— Pff. Od dzisiaj krowa.

<Nico? Ty resztę XD>

Dlaczego pytamy się ludzi o coś, choć i tak często znamy odpowiedź? (...)

Imię: Ta rudowłosa istotka została nazwana Kaneki (zgadza się, nosi męskie imię).
Pseudonim: Można mówić na nią jak się tylko chce. Jednak popularną ksywką stało się Kane, gdy ktoś tak pewnego razu ją nazwał. Złośliwie mówiono na nią także Ruda.
Płeć: Rodowita kobietka.
Wiek: Tak naprawdę ma szesnaście lat, ale wszystkim mówi, iż posiada ich siedemnaście.
Przynależność: Należy do Blood Masters.
Stanowisko: Zajmuje się rozrywką. Mianowicie, jest aktorką.
Charakter: Kaneki... Cóż, nie ma zbyt skomplikowanego charakteru. Pozytywnie nastawiona do życia osóbka, nie ma co. Zawsze stara się wypaść jak najlepiej, w końcu to po, tak zwanym, pierwszym wrażeniu oceniamy człowieka.

Na jej twarzyczce często goszczą rumieńce, zaś uśmiech nigdy jej nie opuszcza. Ponadto jest z deka niezdarą, przez co może się wydać nieco śmieszna. Wszystko zawdzięcza tylko i wyłącznie swojej ciapowatości.

Rudej wspaniale wychodzi ukrywanie uczuć, dzięki czemu nie zawsze każdy mało uważny człowieczek spostrzeże, że jest na przykład smutna. Doskonale ukryje tę emocję, wstawiając na rumieniącą się twarz uśmiech, który niczym nie różniłby się od tego szczerego — lata praktyki.

Kane zdarzają się dni, w których nie potrafi po prostu ukryć smutku. Aczkolwiek musi to być coś, co naprawdę było dla niej ważne i to straciła. Nigdy nie ma, tak zwanej, "wielkiej załamki" bez wyraźnego powodu.

Mimo wielu przeciwności losu, Kaneki, Kane, Ruda, czy jak ją tam będziecie nazywać, idzie przez życie i z każdym dniem nabiera tempa. Napotykane przeszkody stara się, w jak najmniej skomplikowany sposób, ominąć i nigdy nie podda się bez żadnej walki o wygraną, choćby z tymi przeszkodami.
Głos: Nightcore - Sarcasm
Motto: "— Dlaczego pytamy się ludzi o coś, choć i tak często znamy odpowiedź?
— Dla zasady.
— Pff. Po co mi zasady?
— Żeby móc je później złamać."

Magiczna zdolność: Jej magiczną umiejętnością jest... Rozdrapywanie starych ran. Innymi słowy — potrafi zajrzeć w czyjeś wspomnienia.
Orientacja: Można by się na ten temat wykłócać, iż jest ona aseksualna, aczkolwiek sama wie lepiej i jej orientacja jest heteroseksualna.
Zauroczenie: Póki co, Rudej nikt nie wpadł w oko.
Partner: Proszę was, kto by chciał mieć dziewczynę-marchewkę?
Potomkowie:
Rodzina: Rodzina? Jaka rodzina? Ta, która ją zostawiła? Nie, dzięki, obejdzie się.
Historia: 
 
Dom.
Tak to się przynajmniej zaczęło.
Ale to nie był taki zwykły dom.
Tu chodziło o...
Dom dziecka.

Tak jest, nasza ukochana Kaneki urodziła się w domu dziecka. Podkreślę, iż się tam URODZIŁA. Nie została oddana, tylko przyszła w tym miejscu na świat. A to wszystko wina dwóch nieodpowiedzialnych nastolatków z tegoż właśnie domu, którzy postanowili uciec i nigdy nie wrócić.

Co potem?
Występy.
Występy, dzięki którym mogła wyrazić siebie.
Taki był ciąg dalszy.
Śmiech, radość, błogość.
Ale tylko jedno pytanie.


Kaneki upodobała sobie aktorstwo i w tej dziedzinie zaczęła się rozwijać. Coraz częściej pokazywała innym dzieciom swoje aktorskie umiejętności, co im się bardzo podobało.
Niedługo potem Kane zebrała grupkę młodych aktorów i każdego dnia ćwiczyli, by potem dać niesamowity pokaz.

Ale to cholerne pytanie nie dawało jej spokoju.
Dręczyło ją każdego dnia i każdej nocy.
O każdej porze.
Nawet w najmniej spodziewanych momentach.
"Gdzie są moi rodzice?"

Dziewczyna pojęła to, że rodzice ją porzucili, dopiero w wieku dwunastu lat. Wcześniej myślała, że po nią wrócą, że za niedługo będzie miała się do kogoś przytulić... Do kogoś, kto nie był jej starszą koleżanką. Długo nie dopuszczała do siebie tej myśli, ale w końcu ją zaakceptowała.

Powróciła.
Powróciła do dawnej siebie, starając się zapomnieć.
Zapomnieć o dawnej rodzinie.
Teraz ma nową — tą, która jest tu. Z nią.
I mogło się wydawać, iż wszystko jest dobrze.
Póki nie przyszedł on...

 
Pewnego dnia do domu dziecka doszedł brązowowłosy chłopiec. Był on mniej-więcej w wieku Kaneki, lecz miał zupełnie inne hobby niż ona — mianowicie, chodziło o rysowanie. Był bardzo cichy i nie przeszkadzał w niczym. Tak, jakby go w ogóle nie było.
Od dłuższego czasu obserwował Kaneki i szkicował ją. Zaś gdy odgrywała występy, przyglądał się z wielką uwagą jej czynom.
Kane zauważała to silne zainteresowanie jej osobą.
Postanowiła odezwać się do tego tajemniczego chłopaka i spytać, dlaczego tak na nią patrzy.
Jednak los się do niej uśmiechnął i sam podsunął jej pod nos szkicownik bruneta. Kiedy ten był w łazience, dziewczyna nie myślała zbyt długo i poczęła przeglądać zeszyt z niezwykłymi rysunkami.

Ale los zawsze, gdy się uśmiecha, to coś chytrze planuje. A i w tym przypadku postanowił spłatać figla młodej niewiaście — nastolatek wrócił z powrotem. Zauważając, że ktoś grzebał w jego rzeczach zrobił się cały czerwony ze złości, ale też i wstydu. Podbiegł do niej i wyrwał rudej notes z rąk.

Otóż, w tym niewinnym szkicowniku znajdowały się jej portrety, fanarty, a nawet krótkie wiersze o niej. Kaneki była zdezorientowana, przez co nie mogła wydusić z siebie nawet jednego słowa. Naprawdę jej to zaimponowało, ale nie wiedziała, co ma konkretnie mu powiedzieć.

Byli młodzi.
Ale jednak, zwyciężyła.
Ta choroba na literę "m"...
Wygrała. 


Otóż, dwoje młodych ludzi się w sobie zakochało. Jednakże opiekunowie na czas zdążyli spostrzec, co się dzieje i chcieli zapobiec podobnej sytuacji, jaka miała miejsce kilkanaście lat temu.

Zakazali im się spotykać.
Zakazali.
Nie mogli już nic.
Nic. 


Zrozpaczona Kaneki pragnęła spotkania z brunetem. Nie mogła się z nim widywać, więc zadecydowała, że ucieknie. Miała nadzieję, że on zrozumie o co jej chodziło i pójdzie w jej ślady.

Zrobiła to.
Uciekła.
Teraz pozostało jej jedynie...
Czekać.


Chłopak był bystry, więc szybko pojął, o co chodziło dziewczynie i postanowił zrobić to samo. Jednak nie przewidział jednej rzeczy...
Rozpędzonego samochodu.

Zginął na miejscu. 

Rudowłosa popadła przez to wydarzenie w depresję. Depresję, trwającą aż do wieku czternastu lat. Potem trochę ochłonęła i uznała, że nie może przez całe życie rozpaczać. Wyleczyła się.

Kolejnym posunięciem się w przód, było znalezienie towarzystwa. Z tym akurat Kane nie miała problemu, bo jej kontakt z ludźmi był bardzo dobry. Napotkała na swojej drodze Astrę, a ona zaprowadziła ją do Blood Masters, dzięki czemu tam została.
Upodobania:
  • Ta wesoła dziewojka choruje na astmę,
  • Gdyby nie to, że choroba trzyma ją na uwięzach, z pewnością wystartowałaby w maratonie — tym samym można się domyślić, iż kocha biegać,
  • Nienawidzi bezczynności,
  • Uwielbia deszczową pogodę,
  • Często siada w pozycji embrionalnej,
  • Jak śpi, to śpi jak zabita — nie obudzisz jej nawet odkurzaczem,
  • Jest strasznie niska: mierzy sobie tylko sto czterdzieści sześć centymetrów.
Inne zdjęcia: X
Prowadzący: Kaja — Howrse
Statystyki:
  • Inteligencja: 100
  • Szybkość: 150
  • Zręczność: 100
  • Wytrzymałość: 150
  • Siła: 100

Od Gavrila Cd. Zerly

Podniosłem się powoli i otrzepałem brudny od popiołu i zkruszonego cementu tyłek. Wyciągnąłem rękę w kierunku dziewczyny, by pomóc jej wstać.
- Chodź na barana - powiedziałem od niechcenia. Zerly spojrzała na mnie jak na idiotę, lekko marszcząc nos w który delikatnie pstryknąłem palcami. - No dalej, albo sam cię wciągnę.
Brunetka weszła na moje plecy niepewnie, ale złapała się tak, że prawie mnie udusiła. Podszedłem do innego brzegu niskiego bloku i zeskoczyłem z gracją nie czując najmniejszego bólu. Robiłem to zbyt wiele razy. Spuściłem dziewczynę z mojego grzbietu i obiąłem ramieniem.
- Czego mam ich nauczyć? - zapytałem rozbawiony przerażoną miną dowódczyni. - Umiem zeskoczyć z 20 piętra bez jakiegokolwiek bólu Zer.
- Eeeem... Pouczysz ich trochę o zasadach BHP, resustytacji i takie tam, dobrze?
Kiwnąłem głową i zaprowadzilem nas do budynku, w którym czekali rekruci.

<Zerly?>

Chcesz coś zdobyć? Spal granice i idź na całość

Imię: Matka nazwała go Nico, ojciec na drugie dał mu Angelo. Nie używa drugiego członu, w ogóle o nim nie wspomina.
Pseudonim: Od pewnego czasu przylgnęło do niego miano Król Duchów, ze względu na zdolność, jaką posiada. Tak poza tym, to raczej zwykłe Nico wystarczy. Nicuś, Ni, cokolwiek.
Płeć: No to jest raczej wiadome, że to mężczyzna.
Wiek: 20 lat.
Przynależność: Shadow Hunters.
Stanowisko: Informator.
Charakter:
 Na pierwszy rzut oka, Nico zachowuje typową mgiełkę tajemniczości. Unika wzroku innych, jego grymas jest do nieodczytania. Wydaje się jakby smutny, zeżarty przez sumienie. Cóż, to tylko pozory. Z czasem się rozkręca i jest do niezatrzymania.
Od samego początku ten wszarz zaskakiwał wszystkich dookoła. Wpierw swoim "stalkowaniem", potem celowym kuszeniem i omotaniem, co kończyło się wykorzystaniem, w zależności, jak rozumie się to słowo. Nico już w młodości posiadał dał skutecznego przekonywania. Co pojedynczy problem znikał, i wychodziło mu na dobre, nie tylko dzięki znajomościom, ale i słodkiemu uśmieszkowi. Jeśli chciał osiągnąć swój cel, nie myślał racjonalnie. Odrzucał na bok niepotrzebne myśli, chował swoją dumę w skrytce głęboko pod ziemią, a następnie był w stanie zrobić wszystko. Nie pojmował tego, że każdy się nim przez to brzydzi. Lecz miał też coś innego na myśli. Stał się chłopaczkiem na posyłki, sprzedawał - nie tylko swoje dupsko, ekhem - potrzebne komu informacje na dowolny temat, o dowolnym człowieku. Wie, że przez to siedemdziesiąt procent ludzkości uważa go za dupka, takim też jest. To zwykły egoista oraz arogancik, nie myślący o dobru person wokół niego. Specjalnie bawi się uczuciami innych, owija wokół palca, po czym porzuca. Ale on przecież tak "kocha" każdą żyjącą istotkę... no, na swój sposób. Bardzo cieszy go wprowadzanie innych w sytuacje nędzne i chaotyczne, widok bólu na ich twarzach. Ani trochę nie liczy się z ich uczuciami, on po prostu nie rozumie, gdy ktoś przez niego się załamuje. Z dokładnego zrozumienia ludzkich zachowań i tendencji, jest on w stanie określić myśli i przewidywać ich reakcje z dużą dokładnością. Nico jest sprytny i czarujący, lecz nie interesuje się zbytnio drugą połową. Ma bardzo wesołą, dziecinną i szyderczą osobowość. Mówi nieformalnie z większością ludzi, w ogóle nie zachowując chociażby udawanej skruchy czy szacunku. Zawsze był brutalnie szczery, nie udawał, mówiąc to, co chce. Nie boi się odrzucenia ani wyzwisk, najzwyczajniej w świecie, spływa to po nim jak po kaczce. Gra po obu stronach, więc kto wygra, zdobywa przewagę. Chociaż "uwielbia" wszystkich ludzi, nie jest zainteresowany tym ciepłym uczuciem, w przeszłości nawet swojej własnej rodziny, którą uważał tylko za przyjaciół. Może czuć się samotny, ale jednocześnie zadowolony. Dopóki "kocha" innych, czuje się związany z nimi i zadowolony. Jest niezwykle wierny w stosunku do swoich, więc z chęcią wbije ci sztylet w śledzionę. Przywiązuje się dość szybko, jeśli ktokolwiek miał go w swoim towarzystwie więcej niż dwie minuty, kochany nasz Nikuś się nie odczepi. Lecz wie, do kogo się nie zbliżać, kto działa mu na nerwy i z niezwykłą precyzją "dobiera sobie" znajomych. Uczulony na punkcie swojego wzrostu, to jedyna rzecz, która jest zdolna wyprowadzić go z równowagi. Mierzy zaledwie metr sześćdziesiąt pięć, więc prośby o zniżenie się do liścia są normalne. Prócz tego, nie lubi, gdy ktoś wpatruje się w niego zbyt długo, wmawia mu, że jest słodki, oraz bezprawnego dotykania go - tak zwanych przytulasów. Tylko on może objąć drugiego, nigdy inaczej. Czasami robi wyjątki, ale wtedy to jesteś naprawdę zaufaną osobą. Mimo swej śmiałości i bezproblemowego podchodzenia do sprawy, nie radzi sobie z dużym stresem. Zwyczajnie chojraczy, uważając siebie za idealny wzór do naśladowania. Piep*ony narcyz.
Głos: MCR
Motto: Chcesz coś zdobyć? Spal granice i idź na całość.
Magiczna zdolność: Najsilniej objawiającą się mocą jest widzenie duchów, oraz demonów i możliwość porozumiewania się z nimi, jak i przyzwania ich za pomocą pstryknięcia. To dosyć uciążliwe, Nico odczuwa chłód, a gdy dusza jest zbyt silna, może stać się "dawcą ciała".
Orientacja: Biseksualna, moi drodzy. Wszystko mu jedno, z kim się prześpi.
Zauroczenie: Brak, nie toleruje stałych związków. Wielu mu się przewinęło.
Potomkowie: Brak, fu.
Rodzina: Jest jedynakiem, a gdy o rodzicach słuch zaginął, oficjalnie stał się "bezfamilijny"
Historia: Nico nie miał jakieś "wybitnej biografii", czegokolwiek, pomijając wszelkie próby zabicia go za przekazywanie nielegalnych danych. Raz nawet udało mu się zajrzeć w szeregi Śnieżnych, ale to już coś innego. Jego życie zmieniło się diametralnie, gdy został ściśle powiązany z rebelią. Biegał od kolonii do kolonii, usiłując nie dać się zabić. O mało co nie został wpakowany na krzesło przez odtajnienie informacji na temat jakiegoś "projektu" o grzebaniu ludziom w DNA. W sumie było to dość zabawne, kiedy gość usiłuje wiedzieć, jak ten drugi na przykład strzela twarogiem z nosa. W wieku szesnastu lat pojawiły się wokół niego duchy, a rok później zaginęła jego rodzina. To też jakoś specjalnie go nie interesowało. W końcu trawił na Ziemię, - w sumie przez przypadek, wmieszali go w misję ewakuacyjną z płonącej stacji - gdzie dołączył do grupy "Shadow Hunters". Rozpoznał tam też jedną, znajomą twarz.
Upodobania: Nico ma niedowagę, lecz zbytnio się tym nie przejmuje. Nie lubi jeść, a jedyne, co wkłada do ust - oprócz, ekhem... - to truskawkowe lizaki. Trzyma je w kieszeniach po wewnętrznej stronie kurtki, wraz ze sztyletami i resztą drobnostek. Nie odmówi jednak krakersów.
Nie lubi być mokrym, widoku kwiatów, boi się wiatru oraz burz, a najbardziej odgłosu grzmotów. Huk, wystrzał, każdy głośny dźwięk powoduje u niego krwiaka uszu.
Jego ulubionymi zwierzątkami są szczury, węże oraz pająki, te duże. Ucieka przed tymi mniejszymi. Psy i koty są już takie niemodne, w szczególności koty. Spaliłby je wszystkie na stosie.
"Hobby" chłopaka, to obserwowanie ludzi. Zbiera o nich informacje, tak o, dla czystej rozrywki.
Jedyna broń, jaką się posługuje, to Wioletka, jego czarny miecz jednoręczny. W lewej dłoni natomiast dzierży sztylet z wygrawerowanym karniakiem, podziękujmy jego starym ziomkom.
Nosi wianki. Zamknij się, to nadzwyczaj męskie. W połączeniu z jego nałogiem w postaci jaraniu papierosów, wygląda to dość uroczo, kiedy taki chłopaczyna w wianku ze zdechłych stokrotek fajczy Viceroy'a na boku.
Inne zdjęcia: X || X ||X || X
Prowadzący: Ace || ayaacnn@gmail.com
Statystyki:
  • Inteligencja: 204
  • Szybkość: 117
  • Zręczność: 83
  • Wytrzymałość: 146
  • Siła: 50

czwartek, 18 sierpnia 2016

Nieobecność: Ascanday

Pani prowadząca Akihito, zgłasza swoją nieobecność do dnia 22.08.
Zerly

Od Zerly Cd. Gavril

  Wróciłam po niego, rzuciłam się za nim pędem w stronę budynku. Tuż po tym jak wytłumaczyłam drogę nowym. Potrzebowałam go tam, musiał zadbać o parę osób gdy to będziemy prowadzić to głupie szkolenie.
  Popatrzyłam na chłopaka onojętnym wzrokiem by po chwili wypowiedzieć jedno zdanie, które nie było rozkazem:
- Mógłbyś puścić moją rękę?
Ten od razu obluźnił uścisk, dzięki czemu mogłam swobodnie uwolnić rękę.
- Dzięki - odparłam cicho.
Zajęłam miejsce obok niego, wpatrując się w przestrzeń. Miał racje, może przesadziłam z tym używaniem mocy na jego osobie. Przeniosłam wzrok na Gavrila, uśmiechając się do niego.
- Przepraszam za to wszystko, wiem nie powinnam. Wracaj no - uderzyłam go lekko łokciem w bok.
<Gavril?>

środa, 17 sierpnia 2016

Od Gavril'a Cd. Zerly


Spojrzałem ze zmarszczonymi brwiami na dziewczynę i dopiero teraz do mnie dotarło.
- Nie życzę sobie, żebyś używała na mnie swoich mocy - warknąłem na nią i zacząłem odchodzić w swoją stronę. - Zadzwoń jak będziesz czegoś potrzebowała. Tak naprawdę nadal nie wiem po co ci byłem potrzebny. Co najwyżej mogę ich nauczyć jak zabijać i znikać jak ninja.
Podszedłem do najbliższego budynku i wbiegłem na niegdyś robiącą wrażenie klatkę schodową. W ekspresowym tempie wbiegłem na dach i usiadłem na jego krawędzi obserwując otoczenie. Kiedy już miałem odlecieć w myślach poczułem pociągnięcie za włosy, na co syknąłem. Ścisnąłem kobiecy nadgarstek, co sprawiło, że czupryna z powrotem opadła na moje ramiona. Odwróciłem głowę, gotowy zabić, jednak nastawienie zmieniło się kiedy sobaczyłem Zerly.

<Zerly?>

sobota, 13 sierpnia 2016

Od Kasumi Cd. Akihito

Przyglądałam się uważnie chłopakowi, który znikał gdzieś w krętych korytarzach, starego budynku. Odwróciłam się powolnie, wzdychając przy tym. Nie miałam co zrobić, nic do roboty, nikogo nie znam, a gdyby tak... Tak! Rzuciłam się pędem przez korytarz, by po chwili wpaść do mojego pokoju. Przewalając wszystkie rzeczy w szafie, znalazłam ostatnią paczkę Pocky, jaka została mi z ostatniego przydziału i ruszyłam w drogę powrotną. Nie wiem czemu ale czułam, że muszę odnaleźć ciemnowłosego, który stracił przeze mnie swoje słodycze. W parę sekund znalazłam się na zewnątrz, jednak nigdzie nie zauważyłam czarnej czupryny, za którą tak biegłam. Opuściłam wzrok w celu poszukiwaniu jakiś śladów, dzięki czemu udało mi się odnaleźć ową osobę. Jednak coś mi nie pasowało, gdy tylko weszłam na tą ulicę, poczułam coś na rodzaj grozy i ta właśnie ujawniła się na końcu drogi. Trójka śnieżnych, dość szybkim tempem przemierzała nasze tereny. Podbiegłam cicho do Pułkownika i kładąc mu rękę na usta, wciągnęłam do najbliższego budynku. Puściłam go dopiero w środku, lecz od razu usłyszałam słowa buntu:
- Co ty robisz?!
- Cicho - syknęłam, układając broń w oknie, siadając przy niej wygodnie, by móc przygotować się na strzał.
- Odpowiedź!
- Przymknij się na chwilę! - jęknęłam, podając oburzonemu chłopakowi, pudełeczko Pocky, przez co w jego oczach ujrzałam iskierki.
<Akihito?>

Od Akihito Cd. Kasumi

Patrzyłem jak krople deszczu spływają powoli po szybie. Tyle razy widziałem już deszcz... Westchnąłem cicho. Nic ciekawego. Dzień, noc, słońce, deszcz, życie, śmierć to wszystko już było. Czasem zastanawiałem się, czy jest na tym świecie jeszcze choćby jedna rzecz, którą będę potrafił uznać za ciekawą... Odsunąłem się od okna i podszedłem do szuflady, która powinna być wypełniona czekoladą. No właśnie - powinna. Jednak na jej dnie leżał tylko zgnieciony papierek po ostatnim batonie. Będę musiał jakoś zdobyć nowe zapasy... Jednak to nie takie proste. Ponownie w tym dniu westchnąłem. Zamknąłem szufladę i skierowałem w stronę drzwi. Ale chwila... w kieszeni innej bluzy powinno być jeszcze opakowanie pocky. Podniosłem z kanapy czarną bluzę i poszukałem w jej kieszeniach upragnionych słodkości. Gdy w końcu moja dłoń natrafiła na kartonowe opakowanie, mogłem w końcu wyjść. Schowawszy opakowanie do tylnej kieszeni spodni, otworzyłem drzwi. Jednak, gdy tylko przekroczyłem próg korytarza, coś, a raczej ktoś uderzył we mnie z całkiem sporą mocą, przez co straciłem równowagę, aż w końcu wylądowałem na podłodze. Właściwie to polemizowałbym z tą podłogą. Pode mną wydobył się jakiś szmer, a następnie ktoś mruknął coś pod nosem, lecz nie wychwyciłem co to było. Gdy już chciałem się podnieść, ku mojemu zdziwieniu, osoba pode mną odepchnęła mnie, a ja usłyszałem ciche chrupnięcie. Po chwili dziewczyna wystawiała rękę by mi pomóc. Dopiero teraz mogłem się jej bliżej przyjrzeć. Była to czerwonowłosa, drobna dziewczyna. Nie kojarzyłem jej, lecz nie było w tym nic dziwnego, rzadko bowiem oglądałem się za ludźmi przebywającymi w moim otoczeniu.
- Przepraszam, nie chciałam - szepnęła i wbiła wzrok w podłogę. Złapałem dziewczynę za rękę i podniosłem się z podłogi.
- To nic - mruknąłem i dopiero teraz skojarzyłem fakty. Upadłem, ona mnie odepchnęła przez co wylądowałem na plecach, usłyszałem ciche chrupnięcie... No nie. Szybko wyjąłem opakowanie pocky, które okazało się doszczętnie zgniecione. Wolałem już chyba nie sprawdzać zawartości paczki... Westchnąłem cicho pod nosem... trzeci raz w tym dniu? Chyba wzdychanie zostanie moim nowym hobby. Wrzuciłem słodycze do śmietnika. Mówi się trudno.
- Jeszcze raz przepraszam - usłyszałem za sobą głos czerwonowłosej. Spojrzałem na nią znudzony, a po chwili ruszyłem przed siebie.
- Nic ciekawego...
< Kasumi? Ło nie, moje pocky >

Od Zerly Cd. Gavril'a

Uśmiechnęłam się przy tym szyderczo, podąrzając za grupą. Znałam go zbyt długo, by nie wiedzieć, iż za nami nie pójdzie. Wpadłam jednak na pomysł, jak mogłabym zaciągnąć go za nami. Nie zwalniając kroku, skupiłam się na wkradaniu do umysłu Garvila. Wymawiając parę słów w głowię, zmusiłam go do przyśpieszenia kroku. Już po chwili szedł obok mnie, więc spokojnie zlikwidowałam połączenie, między nami. Wiedziałam, że nic nie poczuł, lecz mi zaczął powolnie dokuczać ból głowy. Mimo wszystko, nie zmieniłam wyrazu twarzy, tylko czekałam na reakcję mężczyzny. Ten zrobił wielkie oczy, spoglądając na mnie.
- No co? - zapytałam.
- Jak ja się tutaj znalazłem?!
- Widocznie, coś cię do mnie... przywiało - stwierdziłam spokojnie.
Nie wytrzymałam jednak długo i po sekundzie zaczęłam się głośno śmiac, opierając się ręką o bruneta, gdyż bałam się o swój upadek.
<Gavril?>

piątek, 12 sierpnia 2016

Od Gavril'a Cd. Zerly


- Spadłem na mój majestatyczny tyłek - mruknąłem pod nosem. Zerly spojrzała na mnie jak na idiotę. Podbiegłem do dziewczyny z bolesnym wyrazem twarzy. - Mój mały, kochany, idealny tyłek. Nikt takiego nie ma Zerly! On jest jedyny w swoim rodzaju! Wiesz ile ludzi go adoruje? Jedna czwarta tego to kobiety! - wrzasnąłem i zacząłem udawać płacz. - Nie rozmawiaj ze mną więcej.
Odszedłem kilka metrów w prawo i pokazałem dziewczynie środkowy palec.
- Dramatyzujesz! - usłyszałem rozbawiony głos dziewczyny, która oddała gest.

<Zerly? Nie bij>

Od Zerly Cd. Gavril

Podniosłam się szybko, strzepując z siebie ziemię. Wszyscy odwrócili się w naszym kierunku, wiedziałam jednak, iż nowi nie mogą mnie widzieć jako osoby powalonej przez pana z metalową ręką. Wyciągnęłam, ze specjalnego pokrowca na nodzę nóż i rozpędziłam się w kierunku Gavrila. Wskoczyłam mu na plecy, z dość dużym pędem, przez co ten upadł  na ziemię. Ustałam mu na rękach- nogami, łapiąc za włosy i przykładając nóż do gardła.
- Nie bądź taki pewny - zaśmiałam się mu tuż przy uchu.
Zeszłam z bruneta, oddalając się od niego na parę metrów. Uśmiechnęłam się sedecznie do towarzysza, pośpieszając gestem ręki. Podeszłam do grupy rekrutów, wskazując im miejsce do którego się udajemy. Wtedy przypomniałam sobie o dryblasie, który szedł za nami z dość kwaśną miną, która wywołała u mnie śmiech:
- No chodź tu, przecież chyba się nie gniewasz!
<Gavril?>

czwartek, 11 sierpnia 2016

Od Kasumi Do Akihito

Trzymając mocno zaciśniętą broń w ręce, biegłam przed siebie, przez korytarze w siedzibie. Czas mnie gonił, zmuszał do coraz szybszego biegu. Życie paru ludzi wisiało na włosku, każda minuta opóźnienia mogłaby zwiastować śmierć kolejnego członka Shadow. Kto wie jak daleko w miasto zapuścili się śnieżni, kto wie co już narobili. Mój pęd, przerwały otwierające się drzwi. Nie udało mi się wychamować,  ominęłam je tylko, wpadając z całą szybkością na ciemnowłosego chłopaka. Niefartownie jednak, to on wylądował na mnie. Syknęłam głośno, wypuszczając snajperkę z ręki, gdy nagle usłyszałam głos w słuchawce, dobrze znany mi głos pewnej kobiety:
- Poradzili sobie, możesz wracać. Bez odbioru.
Wyłączyłam jednym ruchem ręki urządzenie, mrucząc przy tym coś w stylu "chociaż to". Starałam się również podnieść z ziemi, jednak przez leżącego na mnie mężczyznę nie było to możliwe. Wtedy dopiero przypomniałam sobie co się stało, to jak na niego wpadłam i to na wyższego rangą... Kolejny błąd. Odepchnęłam go od siebie, zarzucając broń na plecy, by po chwili podać mu rękę:
- Przepraszam nie chciałam - szepnęłam, kierując wzrok na podłogę.
<Ak? Zbudujemy dzisiaj budę? No chodź zrobimy to xD >

Od Gavril'a Cd. Zerly

Tak chce się pani bawić? Dobrze więc.
- Gavril Stariz. Wiem że rumuńskie imiona to dziwna rzecz, ale jednak to nadal jest "l", nie "n"- mruknąłem. - Nie sądz3 byś o czymś zapomniała. Nie znam się na rekrutacji. Tego mnie nigdzie nie uczyli, chyba że ktoś chcę z metalowej ręki po ryju - wzruszyłem ramionami i przeskanowałem każdą osobę od góry do dołu. - Myślę, że teraz możemy się rozejść, co nie Zerly? - specjalnie podkreśliłem imię dziewczyny, by udowodnić jej, źe czasami słucham. Pani generał skinęła głową i wskazała ręką na pobliski budynek. Przeczekalośmy chwilkę, aż przejdą i ruszyliśmy za sześcioosobową grupką.
- Obiecuję, że kiedyś ci przywalę - powiedziała, uwarznie obserwójąc wszystkich dookoła.
- Oh, droga wolna. Nasza dwójka wie doskonale, że jedyne co moźesz mi zrobić, do założenie maski uciszającej, bym nie gadał głupot. Wiesz co ci powiem? To właśnie dlatego wolę spędzać czas samotnie - mruknąłem i niepostrzerzenie podłożyłem Zerly nogę, co spowodowało jej upadek. Ja natomiast jakgdyby nigdy nic zacząłem iść dalej.

<Zerly?>

Od Suzu

Machałem beztrosko nogami siedząc na jakimś murku, który był porośnięty lianami i mchem. Mój wzrok tkwił w różowym kwiecie, który wydawał się zwyczajną rośliną. Zacząłem rozmyślać jak to jest nią być. Tak naprawdę to ten kwiat jest mięsożercą. Gdy obok niego przechodzi jakieś żywe stworzenie z mięsa i kości, wypuszcza swoje korzenie na powierzchnie, łapie ofiarę i rozrywa ją na szczątki zjadając ją. Polubiłem ten kwiat.
- Tak samo jak ja nie lubisz być głodny – odparłem z uśmiechem, jednak nie otrzymałem odpowiedzi. Roślina się nie ruszyła. Odchyliłem się do tyłu, prawie że wypadając z murku, jednak tak naprawdę mogłem sobie wychylać się ile chce, to i tak utrzymam równowagę. A po za tym jeśli spadnę to co?
Burczenie w brzuchu przerwało mój spokój, który zdecydowanie trwał za długą. Strasznie mi się nudziło, więc zacząłem sobie na nowo wyszywać wzory na ręce, wyciągając czerwoną mulinę, którą sobie ozdobiłem skórę kilka dni temu. Teraz jedyne co zostało mi po tym, to czerwone ślady z krwią, która spływała po mojej skórze. Przez głód nawet nie nawlekłem nici na igłę, więc tylko ją schowałem do kieszeni i zeskoczyłem z cegieł i się rozejrzałem.
- Głodny jestem – powiedziałem smutno patrząc na swój brzuch i go głaszcząc. Akurat w tym momencie ujrzałem parę czerwonych oczu. Na ich widok uśmiechnąłem się radośnie. – Jedzonko! – krzyknąłem uradowany i w ciągu jednej sekundy spod płaszcza wyciągnąłem dwa sztylety, a z krzaków wyskoczył biały tygrys w czarne plamy. Wystarczyło skoczyć i przejechać mu nożami po grzbiecie. Z raz zaczęła lecieć krew, która skapywała na zieloną trawę. Chciałem kontynuować zabawę, jednak ta dziwna mięsożerna roślinka chwyciła moje śniadanie korzeniami. Zwierzę zaczęło się szamotać, a roślina już mu połamała tylną łapę, a przednią oderwała od ciała. Gdy na to patrzyłem, jednocześnie posmutniałem i się zdenerwowałem. – Miałeś się ze mną bawić! – krzyknąłem oburzony, po czym skoczyłem na roślinę tnąc jej wszystkie kończyny nie zwracając uwagi na pół martwe zwierzę. Zacząłem się śmiać. – Trzymaj się! Trzymaj się! – krzyknąłem rozbawiony, gdy kwiat przestał się ruszać, gdy tylko podciąłem mu wszystkie korzenie. Stracił nawet kolorek. – Bez krwi to nie to samo – odparłem trochę smutny i podszedłem do tygrysa. – Trzymaj się! – powtórzyłam i wydłubałem mu oczka, które po chwili zjadłem z rozkoszą. Mój brzuch domagał się więcej, więc zacząłem ciąć kotka na kawałeczki. Krew się lała wszędzie, a jego mięso było wokół mnie. Było takie soczyste, ta woń krwi… Od razu poczułem się o wiele lepiej, a do tego zabawa była udana. Wstałem i wróciłem na murek. Zacząłem iść po nim, ale na rękach. Zamknąłem oczy i szedłem prosto przed siebie, nie zwracając na to, że byłem całkowicie ubrudzony krwią, jak i pewnie śmierdziałem surowym mięsem. Po chwili poczułem jak moje palce o coś się wplątują i nagle zacząłem spadać. Wraz z upadkiem z murka usłyszałem czyjś jęk. Musiałem na kimś wylądować.

<Kto chce popisać z Suzu?>

Od Zerly Cd. Gavril

- Słucham? - zapytałam, doganiając bruneta w kilku krokach - jak mnie nazwałeś?
- Nie rozumiem o co ci chodzi - stwierdził.
Nie wiedziałam wtedy czy mam się zaśmiać, czy po prostu popłakać. To, nie chodzi o to, że zwracał się do mnie dowódco ale to, że pomylił moje imię. Zatrzymałam się przed nim, patrząc pytająco.
- Kiedy się przechrzciłam?! Bo nie pamiętam!
Mężczyzna spojrzał na mnie jakoś dziwnie, przez co zaśmiałam się głośno. Szybkim ruchem dłoni, roztrzepałam mu włosy i ruszyłam w stronę nowych rekrutów, którzy powoli wychodzili ze statku.
- Zerly pacanie! - krzyknęłam.
Gavril dogonił mnie w paru krokach, przez co nie zdążyłam dojść jako pierwsza do jednej z osób. Niscy, wysocy, krzepcy mężczyźni, wysportowane dziewczyny. Naliczyłam ich około sześciu. Ustałam za towarzyszem, który ustawiał wszystkich w rzędzie, by po chwili chrząknąć głośno.
- Mogę już ja? - zapytałam, jakby to jego zdanie było tu decydujące.
- Tak już! - odparł, stając obok mnie, ze skrzyżowanymi rękami na piersi.
Podziękowałam mu delikatnym uśmiechem, tym samym odwracając się w stronę młodzików. Każdy został obdarowany przez mnie obojętnym spojrzeniem, które miało za zadanie wywołać u nich jakąkolwiek reakcję, pierwszy szybki sprawdzian, na dobry początek.
- Zdaliście! - stwierdziłam nagle.
Każdy z nich spojrzał na mnie zdziwiony, przez co wybuchłam śmiechem. Zostałam jednak uciszona, spojrzeniem Gavrila.
- A no tak! Witam was na ziemi, wiem, że najpewniej nie tak to sobie wyobrażaliście ale musicie się do tego przyzwyczaić. Jestem Zerly, dowódca Shadow Hunters. Natomiast Gavrin - wskazałam tutaj na chłopaka stojącego obok - będzie mi pomagał, podczas waszego szkolenia i zapoznawania się z tutejszymi zasadami. Każdy z was na pewno wie, iż nie trafił tutaj przypadkowo, jesteście wybrani. Wasza szósta, zostanie teraz szybko zakwaterowana w przybocznym budynku i nie otrzymacie jeszcze swoich kwater, gdyż nie każdy z was może, jakby to ładnie powiedzieć... Przeżyć, zdać? Natomiast ci którzy przetrwają, zostaną osiedleni w budynku głównym. Szkolenie będzie miało trzy etapy: organizacyjne, szkolenie na temat niebezpieczeństw i innych takich, oraz bojowe, czyli inaczej sprawnościowe. Pytania? - spojrzałam wtedy na bruneta, wzrokiem "czy czegoś nie zapomniałam?"
<Gavril?>

"Strach może być twoim najlepszym przyjacielem lub twoim najgorszym wrogiem"

Imię: Suzu
Pseudonim: Niektórzy go nazywają Su, ale starzy „przyjaciele” Rei
Płeć: Mężczyzna, chociaż urodę ma kobiecą
Wiek: 19 lat
Przynależność: Wolny strzelec
Stanowisko: Działa na własną rękę i wszystko robi sam
Charakter: Suzu sam z siebie to bardzo ciekawa bestyjka. Został wychowany przez bestie i w ogóle nie ma w nim krzty moralności ani zahamowań, nie wie co to współczucie czy litość, nie rozumie uczuć i nie umie ich okazywać. Jest dość uprzejmy i miły, chociaż również bardzo dziwny, czego nie można mu odjąć i takie mają o nim zdanie wszyscy. Nie da się rozgryźć co mu chodzi po głowie, mimo iż często myśli na głos i mówi sam do siebie, co świadczy o jego rozlicznych problemach z psychiką, które można wymieniać godzinami. Potrafi kogoś zranić i nawet tego nie zauważy, nie wie co to empatia, czy co to znaczy komuś współczuć. Jest samowystarczalny i pewny siebie, przy tym bardzo bezpośredni i zawsze wali prosto z mostu nie zastanawiając się nad tym wcześniej, przez co może wydać się wręcz prostacki, ale co zrobić. Jest wyjątkowo inteligentny i sprytny, mimo pozorów bardzo dużo myśli, mimo iż z reguły są to wizje poćwiartowanych stworzeń i osób jakie ma przed oczami, to jednak jest nieprzeciętnej inteligencji. Wydaje się być dziecinny, na przykład mając stosy pluszaków czy piżamę Pikachu, albo oglądając kreskówki, jednak cała ta dziecinność ma korzenie w tym, że nigdy nie miał dzieciństwa, więc dopiero je przeżywa. Dużo pyta i szuka odpowiedzi na swoje pytania, przy czym jest bardzo uparty i zawsze dostaje to czego chce, nie umie przegrywać i potrafi być mściwy, chociaż to raczej rzadko. Sporym błędem byłoby nie wspomnienie o jego nieprzewidywalności i częstych zmianach nastroju. Wydaje się być trochę straszny, zwłaszcza kiedy wlepia w ciebie te swoje wielkie oczy i zaczyna gadać, jak to na przykład zaszyje ci powieki, jednak trzeba go spróbować zrozumieć. Podświadomie szuka uwagi i akceptacji, mimo iż nie umie tego pokazać ani powiedzieć, samemu nie zdając sobie z tego sprawy. Wciąż ma destrukcyjne odruchy, lubi sobie poszaleć rozwalając samochody i budynki oraz demolować sklepy, rozkosznie się przy tym śmiejąc. Dodatkowo często widać, że się nudzi i ciężko skupić jego uwagę, bardzo łatwo się rozprasza i ma swego rodzaju ADHD, nie umie usiedzieć w jednym miejscu długo, zwłaszcza kiedy ma się to odbyć w ciszy. Straszna z niego gaduła, chociaż sam ma tendencję do uciszania innych i zarzucania im gadulstwa, potoki słów same wylewają się z jego ust, a on nawet nad tym nie panuje, robi to nawet gdy jest sam, zwyczajnie rozmawiając wtedy sam ze sobą, zwracając się do siebie w drugiej osobie, zdarza mu się także opowiadać o sobie w osobie trzeciej. Należy do ludzi spostrzegawczych i z wysoką zdolnością dedukcji oraz łączenia faktów. Do tego zawsze ma dobry humor, a z jego twarzy nie schodzi delikatnie psychiczny, figlarny uśmieszek, będący wręcz zacieszny, przy czym może on być odstraszający i nieco przerażający, na przykład w środku nocy. Trzeba dodać, że jest bardzo otwarty, nie ma problemów z mówieniem o sobie i jest skory opowiedzieć całą swoją, bardzo traumatyczną, historię komuś zupełnie obcemu. Ma luźny stosunek do życia, nie boi się umrzeć i jest dosłownie wariatem, robi głupie rzeczy, które mogą się dla niego bardzo źle skończyć niemalże non stop, łażenie po parapetach na czternastym piętrze, otwieranie drzwi pędzącego auta nie mając zapiętych pasów, drażnienie ujadających stworzeń czy wyskakiwanie pod przejeżdżające tiry to dla niego rozrywki niższego sortu, w trakcie kiedy wielu zeszłoby na zawał od samego patrzenia. Reasumując - trzeba mieć do niego dużo cierpliwości.
Głos: X
Motto: "Strach może być twoim najlepszym przyjacielem lub twoim najgorszym wrogiem"
Magiczna zdolność: Teleportacja
Orientacja: Biseksualny
Zauroczenie: Kocha swoje noże
Partner: Uwaga, bo kogoś znajdzie… jeśli wpierw go nie poćwiartuje
Potomstwo: ---
Rodzina: Mamusia została zabita, jak inni, więc już nikogo nie ma
Historia: Jest to jego wielka tajemnica, której nikomu nie zdradził. Jednak powiem wam, że jest dosyć ciekawa. Wiecie gdzie się wychowywał? Na ziemi porośniętej bestiami, które przyjęły go jak syna. Nie wie jak się tam znalazł. A to, że zrobiły z niego maszynę do zabijania, to już inna historia. Nigdy się nie zastanawiał nad prawdą.
Upodobania: Jedyne co uwielbia to zabawę. Chociaż w jego słowach "zabawa" oznacza "sadyzm"
Inne zdjęcia: X X X
Młodszy: X X X X
W piżamie
Jako dziewczyna Rei
Prowadzący: Pandemonium.
Statystyki:
  • Inteligencja: 60
  • Szybkość:140
  • Zręczność: 160
  • Wytrzymałość: 100
  • Siła: 140

Od Gavrila Cd. Zerly

- Możesz łaskawie puścić mój nadgarstek? - warknąłem cicho na dziewczyne, która z szyderczym uśmiechem na twarzy wykonała moje polecenie. - Dziękuję, pani dowódco. Wiesz czasami czuję się jakbym niańczył małe dzieci, które zrobią wszystko, żebym zrobił tak jak wam się podoba. W wolnym tłumaczeniu, wolę segregować zgniłe żarcie - mruknąłem pod nosem i zacząłem odchodzić.
- Gavril w tej chwili rozkazuję ci pomóc mi z nowymi rekrutami! - usłyszałem krzyk. Przygryzłem lewą wargę, by zapobiec pojawiającemu się uśmiechu. Odwróciłem się powoli i podszedłem do dziewczyny. Poklepałem ją ręką po ramieniu i ruszyłem w stronę statku.
- Moja szkoła, Zeldy! Moja szkoła! - wykrzyknąłem, bedąc kilkanaście metrów przed nią. - Co teraz, pani dowódco?

<Zeldy?>

Od Zerly Cd. Gavril

Kolejny dzień, niby jak każdy inny, lecz nie do końca. Kolejny miesiąc, kolejni rekruci, kolejne szkolenia bojowe. Przechodziłam ciemnymi korytarzami w siedzibie, szukając kogoś do pomocy. Od tak dawna nie widziałam tu żadnej twarzy, że marzyłam tylko o ujrzeniu kogoś, byleby znajomego. Ciężkie buty, przy każdym kroku wydawały odgłos, zwiastujący moje przybycie. Otwierając kolejne drzwi, zauważyłam osobę na końcu pomieszczenia. Przyśpieszyłam kroku, w tym samym momencie gdy mężczyzna odwrócił się w moją stronę. Znałam go, ta metalowa ręka, ciemne włosy, zwiastowały tylko jedną personę.
- Gavril - powiedziałam głośno, ciągnąc go w stronę wyjściowych drzwi.
- Tak to ja.
- Musisz mi pomóc - stwierdziłam
Ten popatrzył na mnie jak na wariatkę, przez co przewróciłam oczami. Gdy tylko znaleźliśmy się na dworzu, do naszych uszu dobiegł odgłos lądującego statku. Pokazałam na niego ręką, uśmiechając się serdecznie do starszego ode mnie chłopaka. Wiedziałam, że przekonanie go nie będzie takie łatwe, ale mam już na niego sposób od parę lat - mianowicie mały szantaż:
- Pomagasz mi przy szkoleniu i ogłoszeniach, czy wolisz iść przerzucać resztki zgniłego jedzenia. Bo to propozycja raz na milion - zaśmiałam się - poza tym później dostaniesz trochę wolnego.
<Gavril? Ona jest bardzo miła xD>

Od Gavrila

Pomimo nowych technologii szum silników był słyszalny w każdym zakątku statku. Kilka minut temu po raz kolejny widać byłko kilkuosobową grupę zmierzającą na ziemię, jednak nie w tym był sens mojego życia. Po raz kolejny od dwóch lat wpatrywałem się rozmarzony w chłopaka, którego imienia nawet nie znałem. Jednak wszystko przerwała biegnąca do mnie Vasilica. Westchnąłem rozdrażniony i wstałem powoli wycofując się w odludnione miejsce.
- Czego chcesz Vas? - mruknąłem patrząc z zaintereswaniem w swoje trampki. - Może i jesteś młoda, ale nigdy nie przychodzisz bez powodu.
Dziewczyna rozejrzała się dookoła ostrożnie i podeszła do mnie jeszcze bliżej.
- Kwatera główna jest dzisiaj pusta. Możemy tam dzisiaj wpaść - wyszeptała, po raz kolejny skanując teren. Warknąłem pod nosem wściekając się, bo ile razy mam powtarzać, że nie będę słuchał 3 lata młodszej siostry.
- Costin, nie bądź taki proszę. Tylko ten jeden raz. Nie jesteś ciekawy co oni tam mają? Dlaczego wysyłają pojedyncze jednostki na ziemię, gdy mamy tutaj tak dobrze?
- Może dlatego, że ludzie od zawsze żyli na ziemi, a statek kosmiczny miał służyć za ratunek? - odpowiedziałem oschle, ale pokiwałem głową. Vasilica uśmiechnęła się szeroko i pokierowała w stronę kwatery głównej. Weszliśmy tam bez najmniejszych przeszkud i dziewczyna od razu zaczęła przeszukiwać komputery z danymi. Natomiast ja wyjąłem telefon z kieszeni i znudzony zacząłem przeglądać pliki. W ułamku sekundy wszystko zaczęło się walić. Do pomieszczenia wparowało pięć uzbrojonych osób. Przyparli naszą dwójkę do ściany pokładu i wszczepiając nam jakieś płyny w szyję, usypiają. Kiedy się obudziłem byłem na stole operacyjnym, a w moim lewym ramieniu czułem okropny ból. Zerknąłem w tamtą stronę i z przerażeniem stwierdziłem, że ta jest właśnie amputowana. Zacząłem krzyczeć w akcie protestu, lecz także i bólu. Uciszono mnie ogromną dłonią naciskającą na moje usta. Poczułem strumień łez spływających po moim policzku. Gdy obudziłem się z powrotem, nic nie było takie same. Przede wszystkim lewa ręka nie była już więcej z krwi i kości, a zniezinterpretowanym przeze mnie metalu. Jeden z chirurgów wszedł do pokoju trzymając plik kartek.
- Costin Simonson, siostra Vasilica Simonson, rodzice Maddison i Ashtona Simonson? - zapytał powarznym, ale i znudzonym tonem. Skinąłem głową, mierząc go od góry do dołu. - Od teraz nazywasz się Gavril Staviz, a twoja siostra Insomnia Staviz. Jesteście uwarzani za dzieci rebelii, dlatego w późniejszych latach zostaniecie wysłani na planetę Ziemię - mężczyzna schował plik kartek pod pachę i już miał wychodzić, lecz jego szyja została zmiarzdżona przez metalową dłoń.

***

Obudziłem się z wrzaskiem, cały spocony. Odkryłem się gwałtownie i wyszedłem z prowizorycznego łóżka. Włożyłem spodnie w ekspresowym tempie i wyszedłem z bazy, sięgając po broń. Patrol. To dobrze mi zrobi. Po kilku minutach usiadłem na jakimś pagórku i zacząłem przysypiać.
- Miło widzieć swojego brata po sześciu latach i razem przeżytej wojnie - usłyszałem znajomy głos gadającego komputera. Vasilica. Odwróciłem głowę by zobaczyć charakterystyczny pukiel brązowych loków.
- Ile słów? - zapytałem, od razu widząc że coś hamuje jej sen. Brunetka pokazała mi dwa palce i usiadła obok.
- Koszmary? - napisała na wyświetlaczu urządzenia, a ja skinąłem głową. Siedzieliśmy w ciszy przez następne pół godziny, aż w końcu postanowiłem się podnieść.
- Dobra, spadam. Do zobaczenia - cmoknąłem ją w czoło i zacząłem odchodzić.
- Żegnaj Costin - jej zachrypnięty głos rozbrzmiał na kilka sekund, a licznik na ręce zaczął pikać. Uśmiechnąłem się do niej smutno i wróciłem do bazy.

<Ktoś?>

środa, 10 sierpnia 2016

"Wielkość tkwi w czynach".

Imię: Kasumi.
Pseudonim: Możesz mówić do niej jak chcesz, lecz najbardziej oklepanym jest po prostu Kas.
Płeć: Kobieta.
Wiek: 20 lat, może młoda ale doświadczona.
Przynależność: Shadow Hunters,
Stanowisko: Najzwyklejszy szeregowy, ale posiada posadę głównego snajpera.
Charakter: Kas? Jest jednym wielkim znakiem zapytania. Tak, trudno jest ją zidentyfikować gdy nie poznasz jej bliżej. Mimo wszystko postaram się to, tobie ułatwić. Zacznijmy od tego, że ma zmienny charakter i zmienia się on zależnie od sytuacji. Oczywiście nie jest to stuprocentowa transformacja. Może powiem jaka jest zawsze. Jednym z jej najważniejszych mott jest :

„Nigdy nie kieruję się emocjami, rozsądek i serce to moi pomocnicy w wyborze”

Tak jest, nigdy nie pokieruje się emocjami. Może i ją zdenerwujesz, skrzywdzisz ale nie będzie ci tego rozpamiętywać, nie będzie się mścić. Złapie do ciebie dystans ale nie straci kontaktu.

„Zawsze będę sobą”

Nie znam czasów gdy Kasumi kogoś okłamała. Nie pamiętam by kogoś obraziła, odrzuciła. Jaka naprawdę jest? Kochana, miła i współczująca. Tak, może na taką nie wygląda ale taka po prostu już jest. Realistka z nutą optymizmu, najpierw analizuje sprawę a następnie powie ci wprost. Pomocna, odważna i honorowa, poza tym nie boi się ubrudzić. Tego nauczono ją na wszystkich szkoleniach ale i sama wypracowała to w sobie.


„Jestem czujna jak lis”

Kolejna charakterystyczna cecha, która najczęściej objawia się gdy jest niebezpiecznie. Poza tym wtedy staje się bardziej zdystansowana. Ciężko jest jej wtedy komuś zaufać i chowa się w cieniu. Nie okazuje uczuć oraz współczucia.

„Kto by pomyślał, że mogę być tak silna by przetrwać taki ból psychiczny?”

Dziewczyna jakich mało, możesz ją ranić, zmuszać a ona nigdy się nie złamie. Kiedy taka jest? A no gdy dochodzi do konfrontacji. Staję się wtedy silną niezależną kobietą z minimalną nutką podłości i egoizmu. Myślisz, że to złe cechy? Może dla ciebie tak ale dla niej wychodzi to na dobre.
GłosSkylar Grey - I Will Return
Motto: "Wielkość tkwi w czynach".
Magiczna zdolność: Jej specjalizacją jest władanie nad umysłem i ciałem przeciwnika. Może wtedy nie tylko czytać w jego myślach oraz kazać mu coś zrobić ale sprawia również ból i przewiduje ruchy delikwenta.
Orientacja: Heteroseksualna, chyba nie pomyślałeś inaczej?
Zauroczenie: Nie posiada ona wybranka swojego serca, może to jeszcze po prostu nie czas?
Partner: Nie, nie ma partnera.
Potomstwo: Dzieci ta niewiasta jeszcze nie ma.
Rodzina: Jej rodzina zginęła w wojnie. Nie pamięta ich po prostu. Jedynym co jest jej wiadome to, to, iż posiadała dwójkę rodzeństwa.
Historia: Zrodziła się wśród wystrzałów, wśród cierpienia, w czasie wojny, która zawładnęła całym światem. Wychowywała się w tej małej grupie. Garstce ocalonych. Przez całe młodzieńcze życie przygotowywano ją do walki, w której czynny udział brała od piętnastego roku życia. A rodzice? Rodzeństwo? Nie pamięta nawet kiedy ich rozdzielono. Wszystko to jedna walka o przetrwanie, nie było czasu na rozmyślanie. Blizny, rany, krew? Były wtedy codziennością. Każdy kolejny dzień uczył pokory i oddania, jednak wszystko ma swój koniec nieprawdaż? Bitwy się zakończyły a jej dano wybór dołączenia do jednej z grup. Dlaczego trafiła tutaj? Może to przez Zerly? Przez ich cichą przyjaźń podczas całego zgiełku? To ona pomagała jej w trudniejszych chwilach, to ona robiła jej za siostrę...
Upodobania:
  • Lubi: Mimo, że dziewoja lubi to co słodkie i miłe, uwielbia wojnę, walkę i nowe wyzwania. Poznawanie nowych zdolności oraz ludzi to jedne z jej największych pasji.
  • Nie lubi: Odrzucenie, to chyba coś czego boi się najbardziej, tak samo jak utraty ukochanej osoby. Nie toleruje znęcania się nad słabszymi i wyzywania, w takiej sytuacji zawsze reaguje agresywnie. Czego nie lubi tak? Lepiej jej nigdy nie uderz..
Inne zdjęcia: -
Prowadzący: Kita59 | savekrrk@gmail.com
Statystyki:
  • Inteligencja: 200
  • Szybkość: 100
  • Zręczność: 150
  • Wytrzymałość: 100
  • Siła: 50
Inne:
  • Posiada ona wiele blizn między innymi na brzuchu, barku i jedną biegnącą wzdłuż uda.
  • Podczas szkoleń zmuszono ją do zrobienia tatuażu na nadgarstku, który oznacza pełne ukończenie jej szkolenia, chodziło jednak tylko o odstraszenie śnieżnych.
  • Nie jest dość wysoka gdyż jej wzrost jest równy stu sześćdziesięciu pięciu centymetrom.
  • Jej bronią w zwartej walce są dwa długie sztylety, noże do rzucania ale mimo wszystko nie gardzi bronią palną. Zawsze ma przy sobie dwa pistolety, jednak nigdy nie rusza na stanowisko bez snajperki.
  • Jej ulubionym miejscem są góry ale uwielbia również przebywać na bagiennych terenach Blood Masters.
  • Bardzo dobrze zna się na motoryzacji oraz na broni.
  • Jest niezłym strategiem ale mimo wszystko zawsze woli wysłuchać zdania innych na ten temat.
  • Jest w stanie walczyć każdą bronią ale przychodzi jej to z wielkim trudem.
  • Do życia wystarczają jej warunki polowe.

"Nie oglądaj się za siebie [...]"

Imię: Akihito
Pseudonim: Aki
Płeć: Chłopak
Wiek: 18 lat
Przynależność: Shadow Hunters
Stanowisko: Szeregowy
Charakter: Akihito to z pozoru bardzo spokojna osoba, niesamowicie znudzona światem. Z początku, może wydawać się, że jest typem samotnika, nie jest to jednak prawda. Nie pogardzi on towarzystwem drugiej osoby, o ile nie będzie przeszkadzać jej to, że nie odzywa się zbyt dużo. Aki jest bardzo cierpliwą osobą, trudno jest też wyprowadzić go z równowagi. Potrafi na spokojnie przeanalizować każdą sytuację i znaleźć rozwiązanie nawet z największego bagna. Nie mówi zbyt dużo, gdy nie wymaga tego sytuacja, jednak nie uważa tego za wadę. Rzadko okazuje jakieś inne emocje niż znudzenie, może wydawać się, że jest to jedyna emocja, którą jest w stanie z siebie wykrzesać. Raczej nie masz co szukać u niego poczucia humoru, większość osób nazywa go "nudziarzem". Nie lubi przebywać w zatłoczonym miejscu ( Dla niego zatłoczone miejsce, to takie, w którym jest więcej niż 2 osoby ), zawsze próbuje trzymać się na uboczu. Jest dosyć leniwy i nie lubi zbytnio się przepracowywać. Nie lubi owijać w bawełnę, zawsze mówi prosto z mostu, aby druga osoba jak najlepiej zrozumiała o co mu chodzi. Aki mimo wszystko posiada w sobie litość, mimo, że od nikogo jej nie oczekuje i jakieś tam zasady, których zazwyczaj przestrzega. Nie w jego stylu jest atakowanie osoby bezbronnej czy też o wiele słabszej od siebie. Jednak, musisz wiedzieć, że gardzi on osobami, które tak robią i nie zawaha się w takiej sytuacji zaatakować. Jest to jedyna rzecz, której Aki nie potrafi pojąć, on sam bowiem nie widzi nic śmiesznego, w poniżaniu drugiej osoby. Zawsze ma swoje zdanie na dany temat, jednak potrafi słuchać innych. Nie ruszają go obelgi kierowane pod jego adres, po prostu je zignoruje. Jak zresztą wiele innych rzeczy. Nie lubi, gdy ktoś mu rozkazuje, jednak wszystko przyjmuje w milczeniu. Potrafi dopasować się do otoczenia, niczego nie robi pochopnie, nie chce zbytnio zwracać na siebie uwagi. No dobrze, niby wszystko takie piękne, spokojny, cichy chłopak, jednak nie bez przyczyny na początku jest umieszczone, że jest to ,, z pozoru spokojna osoba ''. No właśnie, dla czego tylko z pozoru? Ponieważ, Akihito jak każdy, ma także i swoją gorszą stronę charakteru. Jest to spowodowane jego mocą. Gdy będzie używać jej zbyt długo, diametralnie zmieni mu się charakter. Stanie się bezlitosny, wciągnie się w wir zabijania tak bardzo, że nie będzie potrafił przestać. < więcej w "magiczna zdolność" >. I jeszcze jedno - to nie tak, że Aki jest jakoś bardzo pamiętliwy, jednakże, jeśli skrzywdzisz osobę, którą darzy jakimś większym uczuciem, to nigdy ci nie wybaczy. Jednak na tym się nie skończy. Będzie twoim cieniem, spotkasz go za każdym rogiem, nie da ci spokoju dopóki nie wypruje ci flaków i nie powiesi twojego martwego, bezwładnego ciała przy kominku. Taki jest właśnie Akihito, dba o ważne dla niego osoby i lepiej być jego przyjacielem niż wrogiem. Z drugiej strony, rzadko zdarza się, by kogoś tak polubił, by obchodziło go to na tyle. Mimo wszystko, warto uważać.
Głos: Klik
Motto: Nie oglądaj się za siebie, bo ci z przodu ktoś przyj*bie.
Magiczna zdolność: Jego moc leży w oczach. Gdy "uaktywnia" swoją zdolność, jest w stanie zobaczyć w zwolnionym tempie ruchy przeciwnika, a także wyraźnie zaznacza mu się, w które miejsce powinien zaatakować, by jak najszybciej zakończyć walkę. Jego moc jednak nie jest jednak taka "łatwa w obsłudze", a także wiążą się z nią pewne konsekwencje, bowiem, gdy Aki zbyt długo będzie używać mocy, starci nad sobą kontrolę. Jego charakter diametralnie się zmieni. Stanie się niczym marionetka, której jedyną myślą jest "zabić". Wpadnie w pewnego rodzaju trans, a gdy się z niego obudzi, nic nie będzie pamiętać.
Orientacja: Heteroseksualny, chociaż może się wydawać, że należy do grupy ludzi aseksualnych.
Zauroczenie: brak.
Partner: brak
Potomstwo: Tym bardziej brak.
Rodzina: Z tego co wie, to matka umarła przy porodzie. Ojca nigdy nie poznał, słuch dawno o nim zaginął. Nie ma pojęcia czy posiadał jakieś rodzeństwo, ale podejrzewa, że nawet jeśli, to już dawno nie żyje.
Historia: Jego historia? Wszystkim wciskać będzie, że nie pamięta, ponieważ większość swojego życia przespał, jednak nie ważne, jak bardzo by tego chciał, to nie jest to prawdą. Jego życie przepełnione było ciągłą walką, już od małego jedyne co przed sobą dostrzegał to śmierć. Wiedział, że nie jest jedynym, którego spotkał taki los, jednak ta myśl wcale go nie pocieszała. Widok świata, który upadł dosłownie z dnia na dzień... To nie tego oczekiwał. Wpadł w rutynę, codziennie działo się to samo. W końcu świat zaczął go niesamowicie nudzić. Wszystko w jego oczach przestało mieć jakikolwiek sens. Gdy dostał propozycję dołączenia do jednej z grup, stwierdził, że może w ten sposób uda mu się wyrwać z ciągłej rutyny. Tak właśnie trafił tutaj.
Upodobania:

  • Lubi: Nie ma zbyt wielu rzeczy, których lubi, jednak jeśli musiałby coś wymienić, na pewno wymieniłby czekoladę, zje każdego rodzaju batony, pocky czy inne tego typu słodycze. Chodzą pogłoski, że dopóki będziesz miał przy sobie coś czekoladowego, Aki w pewnym stopniu będzie ci posłuszny. Pamiętaj jednak, że to tylko pogłoski. Dla tego przysmaku może zrobić naprawdę wiele, jednak nie przesadzajmy. Na jego skromnej liście lubianych przez niego rzeczy, swoje miejsce na pewno gdzieś tam mają koty i kruki. No, może jest jeszcze jedna mała rzecz... książki. Teraz, nie ma już ich tak wiele jak niegdyś, jednak nie może ukryć, że gdy tylko będzie miał szansę jakąś przeczytać, to z niej skorzysta.
  • Nie lubi: Przede wszystkim hałasu, ale także upałów i ostrego słońca. Jak wcześniej zostało wspomniane, nie lubi także, gdy ktoś znęca się nad słabszymi, ale jest jeszcze jedna rzecz, o której warto wspomnieć, a mianowicie małpy. Nikt nie wie czym jest to spowodowane i mimo, że Aki nigdy się do tego nie przyzna, to jednak piekielnie boi się małp.

Inne zdjęcia: X X
Prowadzący: Ascanday
Statystyki:

  • Inteligencja: 190
  • Szybkość: 115
  • Zręczność: 100
  • Wytrzymałość: 90
  • Siła: 105

Nie mogę żyć z tobą ani bez ciebie [...]



Nie mogę żyć z tobą ani bez ciebie, to właśnie niszczy mnie od środka.

IMIĘ: Dziewczynkę urodzoną pod osłoną nocy nazwano angielskim księżycem- Moon. Na drugie jest jej Dara, jeśli ktoś byłby ciekawy
PSEUDONIM: Sporo osób zwraca się do niej Biała, można to nawet potraktować jako jej drugie imię. Innych pseudonimów raczej nie posiada.
PŁEĆ: Kobieta
WIEK: 21 lat
PRZYNALEŻNOŚĆ: Blood Masters
STANOWISKO: Zabójca
CHARAKTER: Jaki jest ideał kobiety? To chyba każdy wie, a zwłaszcza ona, bowiem niegdyś za niego uchodziła. Zabawna, miła, opiekuńcza... Taka właśnie była, jednak przyszedł taki okres w jej życiu, że dawna istota została przemieniona w książkową definicję zła. Na ogół odstrasza swoim stylem bycia każdego, kto się nawinie, jest osobą oschłą. Cechę tę traktuje jako tarczę, obronę przed dalszym cierpieniem. Świadomie stroni od kontaktów z innymi, odsuwając się w cień, a nawet odchodząc. Aspołeczność... Ucieczka przed wszystkimi, z którymi mogłaby zacieśnić więzy. Ot cała ona. Traktuje świat tak, jakby był on jej największym wrogiem, wciąż chcącym przysporzyć kłopotów. Wolny czas poświęca na kształcenie samej siebie, co powoli staje się obsesją. Wobec ogółu odnosi się bez uczuć, mówi beznamiętnym tonem, czasem wręcz wrogim. Jednak potrafi być miła, zwłaszcza dla najmłodszych członków grupy. Uwielbia dzieci, może dlatego, że została pozbawiona możliwości mienia swojego potomstwa. Co prawda nie jest zawodową opiekunką, ba! Nie wie jak zmienić pieluszkę czy nawet poprawnie trzymać maluszka, ale nadrabia to zapałem do uczenia się. Ale powróćmy do poprzedniego tematu. Ogólnie rzecz ujmując Moon co do dopiero poznanych podchodzi z widocznym dystansem oraz wrogością. Nie należy się tym zrażać, ponieważ stopniowo jej zachowanie, a także poziom zaufania zmienia się na... lepsze? Powoli spada maska oschłej wojowniczki, ukazując całkiem znośną osobę. Co prawda nadal zdarzają się jej napady złości, humorki jak podczas okresu, ale naprawdę rzadko. Dla zaufanych jest naprawdę miła, wręcz przyjacielska. Zdarzy jej się zaśmiać, może rzucić jakimś żartem. I... Cóż, to chyba tyle. Do obowiązków podchodzi bardzo poważnie i wypełnia powierzone jej zadania najlepiej jak tylko potrafi. I nie, ona się nie stara, jedynie robi coś co musi. To już mniej więcej wiadomo jakaż to ona jest na co dzień, ale jak to jest z innymi sytuacjami? Cóż, niezbyt łatwo jest to określić. Podczas walki ,,nakręca się” i idzie na całość. O dziwo każdy jej ruch, gest jest przemyślany i zaplanowany. Tu ujawnia się kolejna z cech- nieprzeciętna inteligencja i sprawność zarówno fizyczna, jak i psychiczna. Starcia w jej wykonaniu nazywane są ,,tańcem”, ze względu na brak pomyłek w ciosach i płynne ruchy Dary. Nie lęka się, a odwaga miesza się z czystym szaleństwem. Sprawia pozory bezmyślnej maszyny mordu, jednak to jedna z jej metod przetrwania. Bo kto by pakował się w bójkę z kimś takim jak ona? No raczej nikt o zdrowych zmysłach. Ale tak naprawdę to bardzo fajna istotka, tylko trzeba do niej jakoś dotrzeć.
GŁOS: Madoka
SPECJALNA UMIEJĘTNOŚĆ: Ta z pozoru niewinna istotka potrafi samym dotykiem doprowadzić co zniszczenia czyjegoś ciała. Jak? Modyfikacje genetyczne doprowadziły do powstania chyba najbardziej niebezpiecznej z umiejętności- poprzez kontakt fizyczny może ,,podarować” celowi martwicę komórek, która w zastraszającym tempie rozprzestrzeni się po całym organizmie, doprowadzając do zgonu. Działa to też w drugą stronę- może przywrócić zniszczone komórki do stanu sprzed użycia mocy.
ORIENTACJA: Heteroseksualna
ZAUROCZENIE: Brak
POTOMKOWIE: Jest bezpłodna, co równa się z brakiem potomstwa.
RODZINA:
  • Znana jest jedynie jej matka- Tenebris.
HISTORIA: Jej historia nie jest tak ciekawa, nie ima się do tych innych osób. Urodzona z piętnem dziecka z nieprawego łoża Moon zawsze miała pod górkę. Albinizm Białej doprowadził do oskarżenia Tenebris o spoufalanie się z wrogiem. Mimo to została wychowana przez swoją matulę. Dorastała w czasie wojny, co można zobaczyć już na pierwszy rzut oka. Aktualnie należy do Blood Masters, gdzie zajmuje zaszczytne miejsce elitarnego zabójcy.
UPODOBANIA: 
  • Ulubione kolory: Błękitny || Morski || Niebieski || Biały
  • Lubi: Świeże powietrze || Ryzyko w każdej postaci || Osoby powszechnie uważane za "inne" || Odmienność || Hałas || Głośną muzykę || Lenienie się
  • Nie lubi: Bezczynności w sytuacjach zagrożenia || Wyładowań atmosferycznych || Pływania (choć w jej wykonaniu jest to topienie się) || Rozmów o niej || Kłamstewek || Tłumu
INNE: 
  • Na podbródku ma bliznę, którą jednak ukrywa. || Ogólnie rzecz biorąc całe jej ciało jest pokryte bliznami. || Ta zacna panna uzależniona jest od nikotyny. || Panicznie boi się burzy. || Nie cierpi rozmów o jej pochodzeniu i przeszłości. || W na plecach ma wytatuowane wielkie, orle skrzydła. || Uwielbia ukrywać się w najodleglejszych zakątkach lasów. || Najczęściej można spotkać ją spędzającą czas na ćwiczeniach. || Jest sentymentalnie przywiązana do dwuręcznego miecza Iry- jej wiernego kompana. || Jest niska. Ma około 165 centymetrów wzrostu.
PROWADZĄCY: Korra10 || moonwilczycaksiezyca@gmail.com

STATYSTYKI:
  • Inteligencja: 180
  • Szybkość: 90
  • Zręczność: 90
  • Wytrzymałość: 100
  • Siła: 140

"Czasami trzeba się odsunąć, by zobaczyć więcej "

 "Czasami trzeba się odsunąć, by zobaczyć więcej"

Imię: Jest połączeniem imion jej rodziców przez co brzmi tak a nie inaczej - Zerly.
Pseudonim: Przez osoby z jej Drużyny jest zwana "Panią Z". Nie wie jednak dlaczego tak jest.
Płeć: Może nie do końca widać, lecz jest ona kobietą.
Wiek: Udało jej się dożyć dwudziestu jeden wiosen.
Przynależność: Shadow Hunters.
Stanowisko: Dowódca, inaczej zwany generałem.
Charakter: Hmm ta niewielka persona, przez wiele lat bardzo się zmieniła, prawie od podstaw. Jaka jest teraz? Ze stała się bardzo zamkniętą osobą, nieufną, wręcz odizolowaną od społeczeństwa. Bardzo często zamyka się w sobie, zostając gdzieś z boku. Wiadomo jednak, że miała do tego powody. Często nowo poznane osoby są przez nią po prostu odsuwane, lecz nie wolno się przecież poddawać. Z czasem ta dziewczyna będzie w stanie ci zaufać, porozmawiać jak ze starym przyjacielem, lecz potrzebuje na to czasu. Po zaciśnięciu z tobą mocnej więzi, będzie w stanie oddać za ciebie życie. Tak, jest to możliwe, gdyż już po paru minutach rozmowy obdarzy cię delikatnym ale za to bardzo szczerym uśmiechem, zmieniając zupełnie swoje nastawienie, względem twojej osoby. Na każde twoje pytanie, odpowie jakąś drobną zagadką, lub po prostu pytaniem. Bardzo ważną cechą dla tej kobiety jest wierność, którą przez tyle lat trzymała głęboko w swoim sercu, tak samo jak niezłomność. Nigdy nie wyjawi żadnej tajemnicy, tylko by ochronić wszystkich wokół niej. Można powiedzieć, że jest taką cichą patronką tych których obdarzyła przyjaźnią, bądź miłością. W grupie stara się być uprzejma, lecz bardzo często jej to nie wychodzi i po prostu ucieka. Jednak gdy potrzebujesz jej pomocy, będzie w stanie odpowiedzieć na każde trudne pytanie jakie jej zadasz, oraz rozważy szybko wszystkie za i przeciw by ruszyć z tobą w bój. Rozwiąże każdą stawianą przed nią trudność, by tylko dojść do celu, zrobi to nawet gdy będzie coś zagrażało jej życiu. Jest opanowana i honorowa, jak na osobę o takim wieku przystało.  Nie jest wybuchową personą, no chyba jeśli chodzi o dość prywatne sprawy. W niektórych momentach, gdy ktoś będzie zbyt natarczywy, potrafi skwitować go dość ładną wiązanką, wielu słów. Ta cicha i miła osóbka, zmienia się jednak podczas walki. Staje się wtedy czymś na rodzaj maszyny do zabijania. Myśli tylko o tym w jaki sposób nie dać się zabić i jaka śmierć należy się danej osobie. Rozpoznaje jednak swoich sojuszników i bezzwłocznie wydaje szybkie, lecz mądre rozkazy. Nie wystawia swoich ludzi na pastwę, nawet gdy jest bardzo źle. Poza tym nie uda ci się odwlec jej uwagi od danego celu, lecz gdy będziesz starał się jej przeszkodzić, będzie w stanie pozbawić życia dwie osoby – przeciwnika jak i ciebie. Wszystko to jest spowodowane wojną, utratą rodziny... Na razie, jednak udaje się jej nad tym panować.
Głos: Kliku
Motto: Czasami trzeba się odsunąć, by zobaczyć więcej.
Magiczna zdolność: Odziedziczyła umiejętność po matce, dzięki czemu włada cieniem. Potrafi owijać nim przeciwnika, sprawiać by zanikał, tworzyć tarczę, oraz chować się w jego wnętrzu.
Orientacja: Wybaczcie panie, lecz ta dama jest stuprocentową Hetero.
Zauroczenie: Nikt nie podbił jej zakłopotanego serca.
Partner: Nie posiada, poza tym kto by chciał wyglądającą niczym potwór, zagubioną niewiastę.
Potomkowie: Brak partnera, brak dzieci.
Rodzina:

  • Zero - ojciec, nigdy jednak nie było dane jej go poznać. Wie, iż jego damskim odbiciem, jeżeli chodzi o upodobania. Był Alpha w zgrupowaniu Blood Masters.
  • Kimberly - matka, nie pamięta jej, zna jednak historie tego jak ją tutaj dostarczono.
  • Astra - siostra, dowódczyni BM. Panuje między nimi ciągła walka, same jednak nie wiedzą do końca o co.

Historia: (Opowiadanie mające co najmniej 50 słów. Nie ma wykręcania, jest to tylko informacja dla autorów, a nie samych postaci.)
Upodobania:

  • Lubi: Hmm ten punkt zamyka się w dość wąskim gronie tego co lubuje ta dziewczyna. Od zawsze uwielbiała poświęcać się swoim drobnym pasjom, które rozwija po dzisiejszy dzień, takimi jak walka, czy śpiewanie. Czasem lubi posiedzieć w ciszy by pomyśleć, bądź uspokoić swoje myśli. Poza tym przepada za spędzaniem czasu na dworze, nocnymi ucieczkami i długimi wędrówkami. Podglądanie zachowania innych osób, również jest jej małą skrytą pasją. Lubi również rozmawiać z innymi, o wszystkim co jej ślina na język przyniesie, tak po przyjacielsku. Jest wielką fanką czekolady, noży, pluszowych misiów i kawy. Nie… Uwielbia krew, jej zapach, metaliczny smak i ten kolor. Nigdy nie pogardzi małą walką, która przez ostatnie pare lat, była jej priorytetem. Chciałaby, żeby każdy bezzwłocznie wykonywał jej rozkazy, po czym zostaje wynagrodzony pochwałą, bądź drobnym upominkiem.
  • Nie lubi: Tutaj jestem w stanie wymienić o wiele więcej, od zachowania niektórych, po znienawidzone potrawy. Dziewczyna ta nienawidzi kłamców i natrętów, którzy mimo odrzucenia i tak dążą po trupach do celu. Nie lubi gdy inni obrażają niewinne osoby, a w zupełności nie akceptuje znęcania się nad słabszymi. Nie znosi cierpienia. Innym zachowaniem potępianym przez tą starą panią, jest wkręcanie innych. Za czym jeszcze nie przepada? Za zbyt długą samotnością, gdyż po pewnym czasie będzie to w stanie zniszczyć ją od środka. Przechodząc do bardziej życiowych rzeczy… Ta panna nigdy nie tknie grzybów, choćby nie miała czym się żywić, tak po prostu. Wiele osób szykanuje ją ze względu na wygląd, przez co możesz zostać przez nią odrzucony. Bunt drużyny, który zdusza w zarodku, a raczej stara się tak robić, potrafi doprowadzić ją do obłędu.

Historia: Było to dwadzieścia jeden lat temu, gdy na ziemi panował zupełny spokój, a nikomu z rodziny nie groziło nic strasznego, jednak błogi czas nie trwa wiecznie. Już dwa lata później rozdzielono ją z ojcem jak i z siostrą. Razem z matką zostały umieszczone w oddziale Sakury, gdyż tam,tak uważał Zero, było bezpieczniej. Małe dziewczę miało zostać uratowane, lecz nie jej rodzice. Oboje zginęli na polu walki, broniąc wszystkich w pierwszej linii oporu. Miała wtedy trzy latka, przez co zna tą historię z opowieści. Zagościła u boku dowódczyni, która przyrzekła jej ochronę. Uczyła ją, wzięła pod swoje skrzydła, jak córkę. Każda umiejętność jaką dane jej było wypracować, pochodziła od rudej wojowniczki. Ta wybrała ją na swojego zastępce w wypadku śmierci. Miała wtedy siedemnaście lat, gdy wszystko spadło na jej barki. Była jednak odpowiednio przygotowana, fizycznie jak i psychicznie. Walki dobiegły końca i wszystko powolnie zaczęło się naprawiać. Wtedy powrócił konflikt między grupami, w czasie gdy dowództwo w Blood Masters przejęła jej siostra. Kłótnie zazębiają się po dzisiaj, lecz kto wie co będzie jutro?
Inne zdjęcia:  -
Prowadzący: Kita59/ savekrrk@gmail.com
Statystyki:

  • Inteligencja: 220
  • Szybkość: 150
  • Zręczność: 200
  • Wytrzymałość: 150
  • Siła: 80


Inne:

  • Jest niziutką osóbką, gdyż jej wzrost jest równy stu sześćdziesięciu pięciu centymetrom.
  • Całe jej ciało pokryte jest bliznami, jak i tatuażami.
  • Z reguły ubiera się w ciemne ubrania, narzucając na nie ulubioną czarną skórę.
  • W walce używa jednoręcznego miecza, w drugiej dłoni dzierży jednak pistolet.