poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Od Akihito cd. Kasumi


Wziąłem pudełko i od razu się uspokoiłem. Eh... Dać się przekupić pudełkiem pocky... Wyjrzałem lekko przez okno i wtedy ich zobaczyłem.Trójka śnieżnych. Co robić... Mają przewagę liczebną, jednak to my ich zauważyliśmy pierwsi, jeśli dobrze to wykorzystam to... Już miałem w głowie gotowy plan. Pierwsza błyskawica rozświetliła niebo, a deszcz przybrał na sile, skutecznie ograniczając widoczność. Już miałem podzielić się planem z czerwonowłosą, jednak... po co? Po co właściwie mamy się wysilać? Po co walczyć? Jeśli zostaniemy tutaj, nie powinni nas znaleźć. A nawet jeśli odkryją naszą kryjówkę, to co? Na końcu i tak wszyscy zginiemy. A tak, to przynajmniej naciesze się swoją paczką pocky... Eh, nie. To było by zbyt proste... Jeśli my ich nie zabijemy, oni w przyszłości mogą zabić nas... Takie prawa żądzą tym światem - zabij albo zostań zabity. Nie istnieje trzecia opcja. Spojrzałem na dziewczynę. Namierzała jeszcze jednego z śnieżnych, by oddać perfekcyjny strzał. Jeden błąd może kosztować tutaj życie. Powiedziałem jej w skrócie plan i nie czekając na nic, wybiegłem cicho z budynku. Najpierw muszę zajść ich od tyłu... Deszcz i grzmoty skutecznie zagłuszały odgłos moich kroków. Dobrze, jestem wystarczająco blisko. Wiedziałem, że żadne znaki nic by tu nie zdziałały, więc musiałem czekać, aż dziewczyna będzie gotowa strzelić. jeden z śnieżnych zatrzymał się i spojrzał w moją stronę. Niedobrze. Na szczęście, nie minęło dużo czasu, a w jego stronę, poleciał pocisk, trafiając go prosto między oczy. Wyjąłem swoje ulubione dwa noże motylkowe i doskoczyłem do drugiego przeciwnika. Musiałem wykonywać szybkie i precyzyjne cięcia, uważając przy tym także na trzeciego śnieżnego. Nagle przeciwnik nabił się na mój nóż, przytrzymując mnie tym samym w miejscu i wybijając mnie z taktu. Zdezorientowany nie zauważyłem, że drugi zdążył wycelować już we mnie swoja bronią. Gdy już naciskał spust, odwróciłem głowę.
- Chol*ra, nie zdążę - przemknęło mi przez głowę, jednak zaryzykowałem i użyłem swojej mocy. jednym szarpnięciem wyjąłem nóż i zrobiłem unik przez lecącym na mnie pociskiem. Co prawda nie udało mi się uniknąć go całkowicie i przeszedł mi przez ramię, jednak lepsze to, niż kulka w łeb. Nóż wypadł mi z ręki. Po chwili usłyszeć można było kolejny strzał. Dziewczyna zdążyła już załadować po raz kolejny broń i pocisk przeszył przeciwnika w okolicach serca. padł na ziemię. Złapałem się za krwawiące ramię i podszedłem do leżącego nieopodal śnieżnego, którego trafiłem nożem. jeszcze żył. Szturchnąłem go od niechcenia nogą, przez co wydał z siebie głośny jęk. Odwróciłem się i lekko chwiejnym krokiem odszedłem. Ruda dobiegła do mnie chwilę potem.
- Nie dobijesz go? - spytała zdziwiona
- Nie ma takiej potrzeby. I tak długo nie przeżyje - mruknąłem i wszedłem do budynku kierując się w stronę swojego pokoju. Powinienem mieć tam jeszcze jakieś bandaże. Mógłbym się udać do skrzydła medycznego, ale nie widziałem takiej potrzeby.
- To nieodpowiedzialne - kontynuowała. Krew cicho skapywała z moich palców. kap kap kap. Dźwięk ten mógłbym uznać nawet za kojący. trochę tak, jak deszcz...
- Słuchasz mnie? hej! tak właściwie to medycy są w drugim skrzydle - wskazała palcem na koniec korytarza. Mruknąłem coś pod nosem i otworzyłem drzwi do swojego pokoju.
( Kasumi? )