środa, 27 kwietnia 2016

Od Jeff'a cd. Sakura

Patrzyłem jak ogromna bestia wchodzi na polanę. Musiałem przyznać, że zawsze fascynowały mnie te ogromne stworzenia. Były duże, piękne i silne, posiadały praktycznie wszystko. Mutant, zaczaił się na wielobendra, co wyglądało dosyć śmiesznie, jakby kot bawił się z myszką. Ruszył. Najpierw powoli, by po chwili rozpędzić się i stratować wszystko co znalazło się na jego drodze. Patrzyłem zafascynowany jak ciało wielobendra zostaje rozerwane na strzępy. Do jego wnętrza dostał się jad, a ciało wypalało się od środka z sekundy na sekundę. Po skończonym posiłku, a raczej zabawie, stworzenie skierowało swój wzrok na nas. Miałem nadzieję, że nie wyglądamy zbyt smakowicie, i chyba miałem racje, bo odwrócił się. Odetchnąłem z ulgą, ale wtedy stało się coś czego nie przewidziałem.
- Kuro? - warknąłem i patrzyłem z wielkimi oczyma, jak ogar zbliża się do czarnej kupy futra.
- Nienawidzę tego sierściucha - warknąłem i odsunąłem os siebie Sakurę - zaraz wracam nie ruszaj się - pogłaskałem ją lekko po policzku.
- Ale...!
- Nie ma żadnego "ale". Jak się stąd ruszysz, to się obrażę - uśmiechnąłem się lekko i pognałem w stronę kota. Ukryłem się w krzakach, tak, by potwór nie zobaczył mnie od razu. Chciałem chyba po prostu mieć nikłą nadzieję, że zaraz się odwróci i odpuści, ale na to się nie zapowiadało. Wziąłem w dłoń większy kamień i rzuciłem nim w cielsko ogara. Zdezorientowany spojrzał na mnie, a po chwili wydał ryk, który raczej nie znaczył nic dobrego. Chwyciłem kota za sierść i nie zastanawiając się dłużej pognałem co sił przed siebie, całkiem w inna stronę niż znajdowała się Sakura. Na szczęście, mutant pobiegł za mną, więc dziewczyna miała trochę czasu na wzięcie nóg za pas i ucieczkę stąd. Spróbowałem obliczyć ile ma czasu, zanim stworzenie nie rozszarpie mnie na kawałki i nie zawróci, ale trudno jest obliczać i równocześnie uciekać, więc skupiłem się bardziej na tym drugim. Gdzie byłbym bezpieczny... Woda! Ogary na pewno nie lubią wody! Tylko morze jest tak chol*rnie daleko, a mi zaczyna brakować sił. Ale czego się nie robi, żeby przeżyć! No już Jeff, rusz dupsko i do boju! Biegłem dobre 10minut, na najwyższych obrotach, aż w końcu zobaczyłem z daleka upragnioną plaże, a za nią ocean. Pewnie i tam nie będę do końca bezpieczny, albo zje mnie jakiś morski potwór, albo zamarznę, gdyż woda jeszcze się dobrze nie ociepliła. Ewentualnie utonę z wyczerpania. Żadna opcja mi się zbytnio nie podobała, więc miałem nadzieję, że mutant szybko odpuści. Wbiegłem szybko do wody z kotem trzymającym się kurczowo mojego ramienia. Zadziałało, potów został na brzegu rycząc wściekle. Mijały jednak minuty, a on nie odpuszczał i chodził w tę i z powrotem.
- Idź już sobie ty wielka kupo... Czegoś tam - warknąłem, czując jak moje ciało, powoli łapią drgawki. A żeby było śmieszniej, ogar zatrzymał się, wziął oddech o po chwili zobaczyłem jak zbliża się do mnie potężna kula ognia. Super. Lepiej być nie mogło. Zanurkowałem najgłębiej jak się w tym krótkim czasie dało, jednak i tak odczułem poparzenia na skórze. Wypłynąłem na powierzchnię i syknąłem z bólu. Bardzo bolało mnie ramię, byłem wyczerpany, ale przecież trzeba też znaleźć dobre strony, przynajmniej było mi ciepło!
< Sakura? Brak weny .-. )

Od Jamesa c.d Nei

Szedłem spokojnie przez las. Oczywiście Echo towarzyszyła mi. Mieliśmy iść na polowanie. Trochę świeżego mięsa się przyda. Z głodu nie umieramy, ale nigdy jedzenia nie jest za dużo. Nagle przed nas wyskoczyła jakaś dziewczyna. Nie to, że się jej przestraszyłem, ale jak ktoś wyskakuje nie wiadomo skąd, to mam prawo się przestraszać. Echo też wyglądała na zdziwioną. Postać wyciągnęła nóż. Sytuacja nie była za bardzo niebezpieczna. Nas jest dwoje, a ona jedna.
- Uważaj, bo się tym skrzywdzisz... - mruknąłem - Nie umiesz się normalnie przywitać?
Dziewczyna wyglądała na zaskoczoną. Nie zaprzeczę, czasem nie jestem miły.
- Jestem James - wyciągnąłem do niej rękę na przywitanie.
Nie miałem wrogich zamiarów, Echo prawdopodobnie też. W razie, gdyby ona nas zaatakowała, będziemy musieli walczyć. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie.
<Nei?>

Od Jamesa c.d Echo

- Cieszę się, że nic ci nie jest - uśmiechnąłem się i podałem kubek.
- Jeszcze raz dziękuję - powiedziała dziewczyna. Echo była już spokojniejsza. Widziałem to po jej oczach. Nie mogłem sobie wyobrazić, co by było, gdybym przyszedł później. Na szczęście nic jej nie jest. Spojrzałem na notatnik, który miała ze sobą dziewczyna.
- Mogę zobaczyć? - zapytałem biorąc go do ręki.
- No dobrze... - zgodziła się. Zajrzałem do zeszytu.
- Bardzo ładne - przyznałem. Prace Echo były śliczne i staranne. - Ja również lubię rysować, ale nie miałem na razie czasu.
- Dziękuję - powiedziała dumnie. Chciałem ją w jakiś sposób pocieszyć.
- Może jesteś głodna? - wstałem z kanapy. - Z chęcią przygotuję coś do jedzenia. Co powiesz na jakieś mięso?
- W sumie mogłabym coś zjeść...
- Posiedź tutaj, ja zajmę się resztą - zapewniłem i ruszyłem w stronę "kuchni". Wyjąłem trochę przypraw i wyszedłem na chwilę na dwór. Jakoś muszę załatwić mięso. Na szczęście jakieś zwierze złapało się w jedną z moich pułapek. Dobiłem je i wróciłem do domu. Echo siedziała na kanapie. Roznieciłem ognisko i z powrotem usiadłem obok dziewczyny.
- Jestem strasznie głodny... - mruknąłem - Czemu pieczenie zawsze trwa tak długo?!
<Echo? >