wtorek, 15 marca 2016

Od Yui

Niepewnie dźgnęłam długim patykiem duży konar, który leżał obok mnie. Od jakiejś godziny próbowałam się zorientować, co się w ogóle dzieje. Z konara wypełzła skolopendra, więc cofnęłam się z lekkim obrzydzeniem i rzuciłam patykiem w dal. Usłyszałam dziwne szczeknięcie. Czy ja przypadkiem nie uderzyłam jakiegoś psa? Podniosłam się i spojrzałam w wysoką trawę. Nagle, zza krzaków wybiegł ogromny pies. Dopiero po chwili zorientowałam się, że raptem parę metrów ode mnie stał wielki wilk. Rzuciłam się do ucieczki. Po paru minutach biegu wpadłam na kogoś.
-Biegnij, baka!-Krzyknęłam i minęła tego kogoś. Po chwili ta osoba mnie dopędziła. Po parunastu minutach wilk odpuścił. Przystanęłam na chwilę i próbowałam złapać oddech.
-Yui jestem-podałam rękę nieznajomemu.

<Ktosiu?>

Od Echo CD James

Zaśmiałam się pod nosem.
- Tak, zaprawdę stanowisz wartościowego członka tego zespołu, właściwie mógłbyś robić to w czym jesteś dobry.
- Czyli? - zapytał James.
- W tym w czym osły są najlepsze, dźwiganie bagaży - uśmiechnęłam się niewinnie. Chłopak popatrzył na mnie unosząc brew i popchnął lekko. Zaczęliśmy się śmiać. Nigdy właściwie nie byłam tak wesoła w czyimś towarzystwie. Prawie nigdy. Do mojej głowy zaczęły wracać bolesne wspomnienia o bracie, i o tym jak pewnego dnia, obudziłam się, a jego już nie było. Właśnie dlatego nie zawieram znajomości. Przez stary, odciśnięty głęboko w pamięci lęk przed tym, że ktoś znów zostawi mnie na lodzie. Strach przed byciem porzuconym przez bliskich, lub przyjaciół. Uczucie samotności, świadomość, że jest się samym na tym świecie. To była jedna z rzeczy, których najbardziej się bałam. Nie zauważyłam nawet, a zrobiło się już ciemno. Ile my tu właściwie siedzimy? Trzy? Cztery godziny? A może straciłam poczucie czasu? James siedział przy ognisku patrząc z apetytem na jedzenie. Ja położyłam się na ziemi i odwróciłam plecami do światła. To przez to, że znowu zaczęłam myśleć o bracie.
- A ty co? Nie jesz? - zapytał chłopak.
- Zjem rano - odpowiedziałam starając się utrzymać jak najbardziej poważny ton, i powstrzymać od płaczu. Po chwili leżenia na ziemi zasnęłam.

<James? Sorki za błędy, pisane na tablecie>

Od Jamesa c.d Echo

- Czy ja narzekam, że coś mnie boli?! - zawołałem ze sztucznym oburzeniem - Możemy iść i teraz.
Echo spojrzała na mnie zdziwiona, ale po chwili się uśmiechnęła.
- No to ruszamy? - zapytała dziewczyna, po śniadaniu
- Zawsze - uśmiechnąłem się i zacząłem gasić ognisko. Słońce było już wysoko na niebie, gdy opuściliśmy nasz "obóz". Byłem bardzo podekscytowany. Mimo, że czekała nas jeszcze długa podróż.
- Może i ty byś opowiedział coś o sobie - zagadnęła moja towarzyszka - No oczywiście tyle ile pamiętasz.
- Nie będzie tego zbyt wiele - przyznałem - Wiem tylko tyle co znalazłem na tej kartce. Czyli, prawdopodobnie nazywam się James i już około 100 dni mieszkam w tym domu przy górach, dlatego chcę tam iść. Musi przecież tam coś być, nie sądzisz?
- Nie wiem, jak dojdziemy zobaczymy.
Pomimo, że las był bardzo niebezpieczny, zachwycał mnie widokami. Szliśmy powoli w ciszy, podziwiając widoki. Gdy słońce górowało, zacząłem odczuwać głód i zmęczenie. Echo zapewne też, ale nie chciała mi tego za bardzo pokazywać. Po dłuższej drodze zacząłem marudzić i musieliśmy zrobić postój. Echo poszła na polowanie, a ja rozpalałem ognisko. Nie sądziłem, że znalezienie odpowiedniego drewna jest aż takie trudne. Jedno było mokre, drugie jakieś dziwne, a jedno nawet chciało mnie zabić. Po długiej morderce udało się zebrać odpowiedni opał. Kolejnym problemem było jak ja mam to rozpalić. Patyk o patyk? A może krzemieniem? Siedziałem w zadumie nad paleniskiem, aż przyszła Echo.
- Jeszcze nie rozpaliłeś? - zapytała, odkładając zwierzynę.
- Rozmyślam nas sensem życia, nie widzisz? - mruknąłem, po czym uśmiechnąłem się do niej - A tak właściwie to nie mam czym tego rozpalić.
Dziewczyna westchnęła i szybko roznieciła ogień, na którym położyła obiad.
- Jestem niesamowicie przydatny, prawda? - uśmiechnąłem się sarkastycznie siadając przy ognisku
<Echo?>

Yui

Imię: Ta oto panna ma niezbyt rzadkie imię, a mianowicie Yui.
Pseudonim: Myślę, że jej imię jest wystarczająco krótkie
Płeć: Kobieta | Dziewczyna ♀
Wiek: 16 lat
Przynależność: Wolny Strzelec
Stanowisko: Ze względu na brak przynależności - brak.
Charakter: Yui to nieco zagubiona, towarzyska osoba, której logikę czasem trudno zrozumieć. Nieco buntownicza dziewoja o wybujałej wyobraźni i zamiłowaniu do głupich pomysłów. Niezbyt przejmuje się krytyką innych osób. Z pewnością nie da się jej nazwać słodką romantyczką. W sumie to całkiem dobrze się bije i w miarę lubi to robić (taka mała, różowa psychopatka). Ma spore poczucie humoru, do tego nieco brak jej odpowiedzialności. Niezdarna dziwaczka, która nie wstydzi się podejść do losowej osoby i zagadać do niej w rodzaju 'cześć, lubię Cię, nie mam przyjaciół!". Bezwstydna, nieco niezrównoważona. Jej zdecydowanie największą wadą jest fakt, iż jest nieodpowiedzialna, więc lepiej nie polegać na niej z ważnymi rzeczami.
Głos: Klik
Motto: "Wszyscy ludzie szukają swojej drugiej połówki. Głupota. Mnie mama urodziła w całości"
Magiczna zdolność: Nic specjalnego; potrafi odnaleźć kogoś jak pies gończy. Wystarczy dać jej jakąś rzecz należącą do pewnej osoby, a ona natychmiast ją zlokalizuje (wówczas jej źrenice zmieniają się w takie jakby "kocie)
Orientacja: Hetero. Chyba.
Zauroczenie: Nopenopenopenope
Partner: -
Potomstwo: -
Rodzina: 

  • Tatuś - Tetsu
  • Starsza siostra - Kotori

Matki nie poznała.
Historia: Historia Yui jest bardzo prosta. Od kiedy trafiła z powrotem na ziemię chowała się niczym debilka w małych bunkrach, aż w końcu (po paru dniach) napotkała grupę ludzi, którzy widocznie byli w tej samej sytuacji co ona, więc po prostu dołączyła się do nich.
Lubi: Koty | słońce | zdrobnienia
Nie lubi: Zwierząt parzystokopytnych | zimna
Inne zdjęcia: -
Prowadzący: Smok33

Statystyki:

  • Inteligencja: 50 (taki głupol)
  • Szybkość: 200
  • Zręczność: 110
  • Wytrzymałość: 90
  • Siła: 150