Przedzierałam się przez las, modląc, by nie natrafić na jakieś "całkiem niegroźne stworzenie", typu krwiożercza fretka. Diesel to co innego, miał wszystko w głębokim poważaniu i próbował zaliczyć każde drzewo, po kolei, jak leciało. Skaranie boskie z tym psem... Zatrzymałam się, a coś świsnęło dosłownie milimetr przed moją twarzą. Strzała. Szybko odpięłam sztylet z paska na udzie i zwróciłam się w stronę potencjalnego napastnika lub desperata, zależy. Mój towarzysz za to rzucił się do przodu, pazurami ryjąc korę, aż trzeszczało i ujadając głośno. Powolnym krokiem ruszyłam do przodu, niepewna tego, kogo tam ujrzę.
- Masz pięć sekund na ujawnienie się- powiedziałam z surowym opanowaniem, chociaż w środku wprost panikowałam ze strachu- Pięć... cztery...
- Najpierw zabierz psa!
Uf... Czyli jednak chyba to nikt groźny, skoro nie sprzątnął mojego bydlęcia. Gwizdnęłam cicho, na co zwierzak posłusznie zaprzestał urządzania koncertu, zajmując miejsce tuż przy mojej nodze. Nawet nie sięgał mi do kolana, a potrafił narobić tyle zamieszania. Pogłaskałam go za uchem.
- To co? Zejdziesz?
<Cookie?>