Patrzyłem jak krople deszczu spływają powoli po szybie. Tyle razy widziałem już deszcz... Westchnąłem cicho. Nic ciekawego. Dzień, noc, słońce, deszcz, życie, śmierć to wszystko już było. Czasem zastanawiałem się, czy jest na tym świecie jeszcze choćby jedna rzecz, którą będę potrafił uznać za ciekawą... Odsunąłem się od okna i podszedłem do szuflady, która powinna być wypełniona czekoladą. No właśnie - powinna. Jednak na jej dnie leżał tylko zgnieciony papierek po ostatnim batonie. Będę musiał jakoś zdobyć nowe zapasy... Jednak to nie takie proste. Ponownie w tym dniu westchnąłem. Zamknąłem szufladę i skierowałem w stronę drzwi. Ale chwila... w kieszeni innej bluzy powinno być jeszcze opakowanie pocky. Podniosłem z kanapy czarną bluzę i poszukałem w jej kieszeniach upragnionych słodkości. Gdy w końcu moja dłoń natrafiła na kartonowe opakowanie, mogłem w końcu wyjść. Schowawszy opakowanie do tylnej kieszeni spodni, otworzyłem drzwi. Jednak, gdy tylko przekroczyłem próg korytarza, coś, a raczej ktoś uderzył we mnie z całkiem sporą mocą, przez co straciłem równowagę, aż w końcu wylądowałem na podłodze. Właściwie to polemizowałbym z tą podłogą. Pode mną wydobył się jakiś szmer, a następnie ktoś mruknął coś pod nosem, lecz nie wychwyciłem co to było. Gdy już chciałem się podnieść, ku mojemu zdziwieniu, osoba pode mną odepchnęła mnie, a ja usłyszałem ciche chrupnięcie. Po chwili dziewczyna wystawiała rękę by mi pomóc. Dopiero teraz mogłem się jej bliżej przyjrzeć. Była to czerwonowłosa, drobna dziewczyna. Nie kojarzyłem jej, lecz nie było w tym nic dziwnego, rzadko bowiem oglądałem się za ludźmi przebywającymi w moim otoczeniu.
- Przepraszam, nie chciałam - szepnęła i wbiła wzrok w podłogę. Złapałem dziewczynę za rękę i podniosłem się z podłogi.
- To nic - mruknąłem i dopiero teraz skojarzyłem fakty. Upadłem, ona mnie odepchnęła przez co wylądowałem na plecach, usłyszałem ciche chrupnięcie... No nie. Szybko wyjąłem opakowanie pocky, które okazało się doszczętnie zgniecione. Wolałem już chyba nie sprawdzać zawartości paczki... Westchnąłem cicho pod nosem... trzeci raz w tym dniu? Chyba wzdychanie zostanie moim nowym hobby. Wrzuciłem słodycze do śmietnika. Mówi się trudno.
- Jeszcze raz przepraszam - usłyszałem za sobą głos czerwonowłosej. Spojrzałem na nią znudzony, a po chwili ruszyłem przed siebie.
- Nic ciekawego...
< Kasumi? Ło nie, moje pocky >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz