wtorek, 12 kwietnia 2016

Od Katherine - Cd. Rose

Postać dziewczyny przykuła moją uwagę. Znałam ją, to pewne. Dopiero co szłam na pozycję, a ona przerwała moje skupienie. Ruszyłam za nią spokojnym krokiem, skupiając na każdym kroku. Podchodząc coraz bliżej, zauważyłam, że jest ona z Shadow. Uśmiechnęłam się sama do siebie, widząc tą dziewczynę, gdyż od dość długiego czasu nie miałam styczności z innymi dziewczynami, niż z Sak. Przyjaciele byli tutaj rzadkością, a co dopiero mówić o kimś z kim da się porozmawiać. No dobra nie brakowało mi towarzystwa ale zawsze lubiłam nowe znajomości. Weszłam za brązowowłosą do altany, by już po chwili usiąść obok niej, opierając sobie broń o nogę.
- Witaj - powiedziałam z lekkim uśmiechem - Kath.
- Rose - odparła cicho.
Uśmiechnęłam się do niej serdecznie, by po chwili oprzeć się i odważyć się na zadanie jej pytania:
- Jak ci mija dzień? - zapytałam, nie puszczając broni z ręki.
Wiem, że może wyglądało to bardzo desperacko ale każdy tutaj wiedział, że bez broni zginie, bez umiejętności ktoś go przerośnie i zmiesza z błotem, niestety dosłownie.  Widziałam, że dziewczyna się zamyśliła, przez co szturchnęłam ją delikatnie łokciem śmiejąc się przy tym.
- No mów mi!
< Rose?>

Od Rose

Powoli otworzyłam oczy, zalane łzami. Kolejny koszmar, rozgrywający najstraszniejsze sceny z mojej przeszłości. Tak... od kilku nocy takie właśnie sny nie dają mi spokoju. Wbiłam wzrok w okno. Zanosiło się na deszcz, a może nawet na burzę. Pobiegłam do łazienki. Wzięłam szybki, odprężający prysznic i ubrałam się, czyli po prostu codzienna ranna toaleta. Następnie skierowałam się do kuchni, by zjeść śniadanie. Uznałam, że musli z jogurtem mi wystarczy. I tak nie miałam apetytu. Ubrałam się w tępie błyskawicznym, po czym wyszłam z mieszkania, zamykając drzwi na klucz. Zbiegłam po schodach, wychodząc na dwór. Spacerowałam zupełnie pustymi uliczkami. Nagle z nieba zaczęły zlatywać pojedyncze krople. Najpierw małe, potem większe, aż po chwili rozpętała się prawdziwa ulewa. Pobiegłam do miejsca, które kiedyś było parkiem. Co dziwne, to miejcse przetrwało niemalże bez uszczerbku. Stała tam nawet stara altana. Dzięki temu, iż została niedawno wyremontowana, stanowiła idealne schronienie przed deszczem. Wbiegłam do niej i usiadłam na jednej z ławek, obserwując to, co działo się poza altaną. W pewnym momencie moją uwagę przykuła jakaś postać, wchodząca do altany.
<Ktoś?>

Od Sakury - Cd. Jeff

Widząc go w zupełnie innych humorze, jakby mnie olśniło. Przynajmniej wydawało mi się, że tak jest. Podniosłam głowę i uśmiechnęłam się serdecznie, chociaż sprawiało mi to wielki ból. Wyczułam od niego znajomą woń, jakby jakiegoś dziwnego eliksiru. Kwaśny zapach, jakby niezapominajek ale jednak...
- Zapraszam - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Puściłam chłopaka przodem, wskazując na krzesło. Gdy ten przechodził obok mnie obojętnie, poczułam w sercu dziwne ukucie... Jakby coś za bardzo mnie raniło .Rzuciłam parę dokumentów na stół, podając mu przy tym długopis.
- A to po co? - zapytał.
- Potrzebuje opisu zdarzenia i szkód, a i podpis.
Odwróciłam się tyłem do chłopaka zduszając łzy, mimo wszystko to było zbyt trudne. Podeszłam do barku, otwierając go delikatnie. A gdyby tak podać mu odtrutkę? Może to nie jest zły pomysł, przecież do doby, po wzięciu Amnezji można było jej zapobiec.
- Chcesz się czegoś napić?
- Wody chętnie - powiedział cicho.
Otworzyłam fiolkę, ostrożnie wlewając jej zawartość, po czym wlałam do środka. Podałam chłopakowi szklankę, starając się jej nie upuścić, gdyż przebywanie w takiej sytuacji, po tym wszystkim było dla mnie za trudno. Jeff, bez zastanowienia wypił jej zawartość, dzięki czemu po jakiś pięciu minutach zaczął się dziwne zachowywać. Otworzyłam okno, gdyż wolałam by nie było widać, spływającego po mym czole, potu. Tak, dobrze wiedziałam, że gdy staliśmy nad przepaścią, po prostu kłamał mi w żywe oczy.... Więc postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę.
- Sakura? - zapytał nagle zdezorientowany.
Odwróciłam się szybko w jego stronę, starając ponownie nie uronić łez.
- A teraz ładnie powiesz mi wszystko - powiedziałam cicho.
- O co ci chodzi? - zapytał.
Podeszłam do niego, kładąc ręce na biurku, by po chwili się nad nim pochylić. Obiecuje sobie, że jeżeli mi nie odpowie, to po prostu skocze z tego okna jak gdyby nigdy nic...
- Dlaczego kłamałeś..?
- Kiedy?
- Nad przepaścią, dobrze wiem, że nie mówiłeś tam prawdy. Za co te kłamstwa?! Za to, że mi na tobie zależy? Za to, że kocham cię takim jakim jesteś?! - mówiłam nie mogąc się uspokoić.
W tamtym momencie, chyba do niego dotarło, gdyż z poważnej miny, zszedł na tą zwykłą, którą obdarzał mnie przez te wszystkie dni.
- Nie obchodzi mnie to co się ze mną dzieję, bo przy tobie jakoś nikt mi nie zrobił krzywdy a bardzo dobrze wiesz co działo się ze mną kiedyś.... Wole zginąć przy tobie, niż zdechnąć w samotności ze złamanym sercem.... - jęknęłam, opuszczając głowę.
<Jeff?>

Od Jeff'a - Cd. Sakura

W pokoju było już naprawdę dużo dymu. Chciałem sięgnąć po następnego papierosa, gdy z zirytowaniem stwierdziłem, że wypaliłem już całą paczkę. Genialnie k*rwa! Rzuciłem pustym opakowaniem o ścianę i oparłem głowę o drzwi. Jestem idiotą. Usłyszałem pukanie do drzwi, jednak nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. Może jak udam, że mnie nie ma, to odejdzie? Pomyliłem się tak bardzo, że po chwili leżałem po drugiej stronie pokoju z nosem w wykładzinie. Wstałem z mordem w oczach. Przede mną stał wysoki, białowłosy chłopak, uśmiechając się miło. Czy to jest w ogóle człowiek...?
- Czego? - warknąłem.
- Co zrobiłeś Sak? - Zupełnie zignorował moje pytanie, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Prychnąłem u uśmiechnąłem się złośliwie.
- Nie twoja sprawa. A co, przyszła się już pożalić? - chłopakowi zszedł uśmiech z twarzy, a ja nie wiadomo kiedy znów wylądowałem na ziemi. Wyszedł, a ja opuściłem głowę. Czy to naprawdę możliwe, by jednak kobieta tak bardzo namąciła mi w głowie? Co się stało z dawnym mną? Wyjąłem z barku szczelnie zamknięte, szare pudełko. Otworzyłem je delikatnie, uważając by nie zepsuć tego co było w środku. A mianowicie mała fiolka z szaro-niebieskim płynem. Jakie działanie miała ta fiolka? Można rzec, że wywoływała amnezję, jednak to ty decydowałeś ile chcesz zapomnieć. Istniało ryzyko, że płyn się nie przyjmie i spowoduje trwałe uszkodzenia mózgu. Jeśli nie umrzesz to do końca życia zostaniesz "rośliną". Jakie były szanse na powodzenie? 50% - uda się albo nie uda. Uśmiechnąłem się pod nosem, przypominając sobie chwilę, gdy byliśmy z Sakurą w lesie. Wtedy również straciłem pamięć. Wyjąłem korek z fiolki i powąchałem. Ironia, pachniała niezapominajkami. Przymknąłem oczy i wypiłem całą zawartość buteleczki. Przez chwilę nic się nie działo, lecz po chwili upadłem na podłogę. Fiolka wypadła mi z rąk rozbijając się na tysiące kawałków. Złapałem się za głowę, czując w niej ogromny ból. Po chwili straciłem przytomność. Nie wiedziałem ile tak leżałem, jednak gdy się ocknąłem, zegar wybijał drugą. Pomasowałem obolały kark i wstałem powoli. Co to ja miałem zrobić... Sam nie wiedziałem. Wyszedłem z pokoju, patrząc ze zdziwieniem na wyważone drzwi. Szedłem korytarzem dopóki nie spotkałem czerwonowłosej dziewczyny. Widziałem ją na apelu - był to nasz kapitan. Jak ona miała na imię? Um... Sakura? Jakoś tak.
- Potrzebuje nowych drzwi - mruknąłem do niej przeczesując ręką włosy. Dziewczyna spojrzała na mnie dziwnie.
- Mam coś na twarzy, czy co? - warknąłem zirytowany. Nie lubiłem jak ktoś się na mnie gapił.
< Sakura? >