- W sumie tak, jestem krową. One wytryskują białe, ja t... – przerwałem sam sobie, widząc zniesmaczoną minę rudowłosej. Na mordę wpełzł mi asymetryczny uśmieszek, natomiast dziewczyna westchnęła głęboko, przyjmując teatralny wyraz twarzy. W sumie, chyba ją rozpoznaję. To nie ta od historii w sierocińcu? Nie wiedziałem, że nasze drogi skrzyżują się tak wolno!
- Zamilcz, ćwiekło. Oszczędź mi krwiaka uszu, proszę – zatkała mi dłonią usta. Ma taką miękką skórę... Pachnie brzoskwinkami!
- Mówi się, ćwikło – zachichotałem krótko, zdejmując rękę. Spojrzała na mnie wilkiem.
- Okej, okej... Kaneki – wymruczałem, i nie odrywając wzroku od znajomej, wyciągnąłem z małej kieszonki czerwoną słodycz – Tak, dobrze mówię? Zakazana miłość w sierocińcu? A potem... Wypadek, co nie? Ach, szkoda, taki uroczy był, jak walka striptizerek. Mówię Ci, te to dopiero się nawalają. Chociaż, gorzej świecą tym brokatem i cekinami, niż samymi cyckami. To zaszczyt oglądać takie coś z bliska, szczera prawda. A kiedy wskoczą ci przez nieuwagę na kolana i leją się dalej, to po prostu wybuch mózgu... Lecz mnie jakoś to nie interesowało. Wolałem się gapić na gościa co śpi w śmietniku na śmieci. Fascynująca atrakcja, z tym schlanym podkoszulkiem i brakiem buta wyglądał bardziej oryginalnie od tych wszystkich plastików. Był bardziej podniecający niż wszyscy inni, ach, namiot gwarantowany. Ale co ja się rozgadałem, nasza aktoreczka też potrzebuje uwagi, no nie? – ponownie się wyszczerzyłem, tyle że delikatniej. Wsadziłem patyczek do ust, podczas gdy ona przetwarzała moją wypowiedź. Natychmiastowo oblały ją rumieńce.
- Skąd to... Skąd to mnie wiesz? – wydukała lekko poddenerwowana.
- Hm... Zastanówmy się. Kaneki, szesnaście lat, oj sorry, siedemnaście. Dziecko zadowolone? No. I... Boże, jak miał tamten? – przyłożyłem sobie nadgarstek do czoła – Nie pamiętam, więc nazwijmy go Przejechany. Więc, romansik z Przejechanym, potem został przejechany przez auto. Ojej, ależ to ekscytujące! – nadal z lizakiem w gębie, niczym fangirlująca nastolatka zacząłem machać łapami, jakbym epilepsji dostał. Tak, tak przypomniał mi się ten jego nienormalnie wykręcony kark!
- Jesteś nienormalny... – wyszeptała, odsuwając się o jeden krok. Posunąłem do niej szybko, i niemalże stykalibyśmy się nosami, gdybym znajdował się na jej poziomie.
- Jestem Nico, ale to określenie też jest trafne, Kenie mój – zarechotałem gardłowo – Muszę wiedzieć chociaż tyle o Masterach Krwotoków, żebym utrzymał się na wysokiej pozycji, którą aktualnie sobie grzeję. Więc, chcesz lizaczka? – w tym momencie wyjąłem swojego, zniżyłem się, podpierając się wolną ręką o kolano. Przylepiłem na wpół zżartego cukierka do czoła Rudej.
< Kane? ( ͡° ͜ʖ ͡°) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz