Biegłam obok chłopaka, jego tempem by nie został w tyle. Sama nie wiedziałam ci się dzieję. Dziki ryk, krzyki dzikusów i odgłosy paleniska przyprawiały mnie o dreszcze. Miasto było już nie daleko, dzięki czemu moglibyśmy po prostu uciec z miejsca zdarzenia. Mijaliśmy kolejnych ludzi, raz po raz odpychając ich od siebie. Myślałam, że ludzka banda rzuci się za nami w pogoń, lecz myliłam się, zajęli się drapieżnikiem. Jeżeli Jeff to przemyślał to nie powiem, jest geniuszem! Wybiegliśmy z lasu wprost do miasta,nie zatrzymywaliśmy się tylko trochę zwolniliśmy tempo. Zaśmiałam się głośno i popatrzyłam na Jeffa.
- Widziałeś ich miny?! - zapytałam.
- To chyba było warte niedźwiedzia - odparł uśmiechnięty.
Może nie tylko z Leonem się dogaduje? Może on też mnie polubił taką jaką jestem? Nie wiem ale myślę, że przekonam się w najbliższym czasie. Przecież on nie zostawił mnie na pastwę tego drapieżnika... Znowu mi pomógł, mimo, że nie spodziewałam się, iż tak po prostu nie da mnie pożreć.Dopiero teraz zorientowałam się, że cały czas trzymamy się za ręce. Uśmiechnęłam się sama do siebie i dopiero teraz zrozumiałam. Darzyłam tego chłopaka sympatią, mimo tych wszystkich obraz ale jednak to było na prawdę śmieszne. Nie licząc mojej wdzięczności i poczucia zaufania. Pociągnęłam go mocniej za rękę, przyśpieszając kroku i uśmiechnęłam się do niego szczerze.
- Wracamy do bazy? - zaproponowałam.
< Jeff? >
piątek, 25 marca 2016
Od Jeff'a cd. Sakura
Chwilę trwało zanim zrozumiałem prawdziwe znaczenie tych słów. Ona... martwiła się o mnie? Nie, to niedorzeczne, o czym ty myślisz Jeff. Poza tym, co ona sobie myśli, przecież się nie zabije, nie jestem tak słaby. Prychnąłem cicho pod nosem i mruknąłem coś w stylu ,, spoko " i szturchnąłem lekko jej rękę, będącą aktualnie na moim ramieniu, dając do zrozumienia, że nic mi nie jest i nie musi mnie pocieszać. Wstałem powoli i spojrzałem w niebo. Zaczęło padać. Zimne krople deszczu spadały mi na twarz i spływały z niej leniwie, dając dziwne uczucie samotności. Byłem jak ta kropla. Najpierw leciałem wśród chmur, wolny, szczęśliwy, by po chwili zderzyć się z brutalną rzeczywistością i rozpryskać o najbliższy kamień. Życie. Czym jest życie? Mnóstwem cierpienia i żalu. Więc po co to ciągnąć? Czemu nie skorzystać ze skrótów? Wystarczy żyletka lub trochę tabletek. Ja już znalazłem odpowiedź. Dla tych krótkich, szczęśliwych chwil warto żyć. Spojrzałem na dziewczynę kątem oka. Nawet dla jej uśmiechu, warto się starać i iść przed siebie. Nigdy bym nie pomyślał, że mogę znowu kogoś polubić. Dziwne uczucie... Ale żeby nie było, przecież nie mogłem tego okazać. Gdy Sakura wstała, ruszyliśmy znowu w drogę. Oczywiście, deszcz znacznie nam to utrudniał, jednak nie przeszkadzało mi to. Z zamyślenia wyrwał mnie spokojny głos dziewczyny.
- Może zatrzymamy się tutaj - wskazała na jaskinię, w której spędziliśmy wcześniej noc. No cóż, nie mam pojęcia jak się tu znaleźliśmy, jednak miałem nadzieję, że i tym razem nikt tam nie zamieszkał. Wszedłem pewnym krokiem w egipskie ciemności i jakie było moje zdziwienie, gdy natrafiłem na szorstkie, włochate coś. No, jak myślicie, co to kufa mogło być? Nie, nie żaden jelonek czy króliczek, to był niedźwiedź. Największy jakiego widziałem i patrzył właśnie na mnie swoimi wielkimi, złotymi ślepiami. Z pyska toczyła mu się piana a ogon, z tego co zauważyłem, zaopatrzony był w wielki kolec jadowy. Genialnie. Co więc można zrobić w owej sytuacji? Oczywiście, brać nogi za pas i wiać gdzie pieprz rośnie. Podczas gdy wybiegałem, a raczej wylatywałem z jaskini, wziąłem za rękę Sakurę i bez zbędnych wyjaśnień pociągnąłem za sobą. Usłyszałem za sobą tylko dziki ryk i uderzanie ciężkich łap o podłoże. Było źle, było naprawdę źle. Już wolałem towarzystwo dzikusów. No i wykrakałem... Gdy wybiegliśmy zza kamiennego muru, o mało nie zderzyliśmy się z dzikusami. A może... To nie taki zły pomysł... Wbiegłem w nich, taranując słabsze osoby i wprowadzając nie mały zamęt. Teraz wystarczy się gdzieś ukryć i niech oni przejmują się zwierzęciem. Plan idealny.
< Sakura? >
Od Sakury Cd Jeff
Czy znałam Kamiko, pomyślmy czy to nie jest ta dziewczyna która wtedy... Tak... Ale ja nie wiem czy powinnam mu mówić, o tej całej sytuacji. Pamiętam jak płakała, jak chcieli ją uderzyć... Jak robili jej ten cały tatuaż, jej łzy, jej jęki. Była tam najmłodsza, a jednak chcieli z niej zrobić kogoś kim nie była. Po minucie nie wytrzymałam jej krzyku, przez co wpadłam między cały sztab szkoleniowy i kazałam dziewczynie uciekać. Sama dostałam za to tyle batów, że do tej pory nie udało mi się ich zliczyć. Pamiętam jak wybiegła z tej całej sali, zrozpaczona. Popatrzyłam na chłopaka, a łzy same cisnęły mi się w oczach. Ona była zbyt młoda, zbyt mądra, by zrobić z niej maszynę do zabijania, właśnie taką jaką ja się stałam.
- Ja... Znałam ją z treningów - powiedziałam cicho.
Jeff popatrzył na mnie zdziwiony po czym uderzył pięścią w ziemię. Siedziałam niewzruszona wpatrując się w jego złość. Musiał ją znać, musiało mu na niej zależeć.
- Współczuję... - szepnęłam - ona wtedy przybiegła do ciebie prawda?
- Kiedy?!
- Po wypalaniu tatuażu...
- Tak.
- Do tej pory pamiętam jej krzyk, jej rozpacz...
- Że co?!
- Kazałam jej wtedy uciec, sama wystawiając się jako ofiara do pobicia. Wiem, że chcieli z niej zrobić kogoś zupełnie innego. Dobrze, że miała ciebie...
Nie chciałam wspominać o jej śmierci, gdyż na pewno to było dla niego dość bolesne przeżycie. Teraz zrozumiałam dlaczego stał się lekko arogancki. Wstałam i pogłaskałam go ramieniu. To był taki delikatny gest, wiem, że pewnie chciał samotności. Rozumiałam go doskonale, pozbawiony osoby która była dla niego kimś na prawdę ważnym. Lecz przeżyłam to na własnej skórze i sama czasami myślałam o samobójstwie... Rozumiałam tą dziewczynę ale nie sądziłam, że posunie się do czegoś takiego. Mogłam jakoś wpłynąć na pomoc tej dziewczynie mogłam coś zrobić... On... Na pewno mnie teraz znienawidzi.... Chciałam odejść lecz zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę. Bałam się, że przez to wspomnienie zechce coś sobie zrobić.
- Jeff... Jeżeli chciałbyś z kimś pogadać, o czymkolwiek, nawet pogadać na kogoś lub się pośmiać. Nie zamykaj się w sobie tylko przychodź do mnie dobrze? - zapytałam cicho.
<Jeff?>
- Ja... Znałam ją z treningów - powiedziałam cicho.
Jeff popatrzył na mnie zdziwiony po czym uderzył pięścią w ziemię. Siedziałam niewzruszona wpatrując się w jego złość. Musiał ją znać, musiało mu na niej zależeć.
- Współczuję... - szepnęłam - ona wtedy przybiegła do ciebie prawda?
- Kiedy?!
- Po wypalaniu tatuażu...
- Tak.
- Do tej pory pamiętam jej krzyk, jej rozpacz...
- Że co?!
- Kazałam jej wtedy uciec, sama wystawiając się jako ofiara do pobicia. Wiem, że chcieli z niej zrobić kogoś zupełnie innego. Dobrze, że miała ciebie...
Nie chciałam wspominać o jej śmierci, gdyż na pewno to było dla niego dość bolesne przeżycie. Teraz zrozumiałam dlaczego stał się lekko arogancki. Wstałam i pogłaskałam go ramieniu. To był taki delikatny gest, wiem, że pewnie chciał samotności. Rozumiałam go doskonale, pozbawiony osoby która była dla niego kimś na prawdę ważnym. Lecz przeżyłam to na własnej skórze i sama czasami myślałam o samobójstwie... Rozumiałam tą dziewczynę ale nie sądziłam, że posunie się do czegoś takiego. Mogłam jakoś wpłynąć na pomoc tej dziewczynie mogłam coś zrobić... On... Na pewno mnie teraz znienawidzi.... Chciałam odejść lecz zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę. Bałam się, że przez to wspomnienie zechce coś sobie zrobić.
- Jeff... Jeżeli chciałbyś z kimś pogadać, o czymkolwiek, nawet pogadać na kogoś lub się pośmiać. Nie zamykaj się w sobie tylko przychodź do mnie dobrze? - zapytałam cicho.
<Jeff?>
Od Jeff'a cd. Sakura
Jak ja mogłem o tym zapomnieć? Miałem ochotę teraz uderzyć się naprawdę mocno w swoją tępą głowę. Już wiem, co mi nie pasowało. Podczas gdy byłem na szkoleniu, zaprzyjaźniłem się z jedna dziewczyna o imieniu Kamio. Pierwsza osoba, która mnie rozumiała, która naprawdę lubiłem. Często gadaliśmy gdy mieliśmy czas wolny, jednak nigdy nie mówiliśmy o swojej przeszłości, żyliśmy teraźniejszością. Kamio była młodsza ode mnie o niecały rok, zawsze traktowałem ją jak młodszą siostrę i nie dawałem jej skrzywdzić. Tak, stawałem w jej obronie gdy było trzeba. Nie pamiętam, żebym szanował kogoś bardziej od niej. Była jednak w innej grupie niż ja, gdy kończyliśmy szkolenie, przybiegła do mnie zapłakana, wtedy to zobaczyłem. Kod kreskowy na jej ręce. Nie wiedziałem co się stało i nie miałem okazji poznać, następnego dnia się powiesiła. Pamiętam, że bardzo przeżyłem jej śmierć, postanowiłem jednak o tym zapomnieć i żyć jak kiedyś. Czułem się teraz naprawdę źle. Już wiem czemu postanowiłem i tym zapomnieć, nie chciałem czuć bólu, nie chciałem pokazywać słabości.
- Nie, nic się nie stało - mruknąłem. Wolałbym teraz zostać sam i przemyśleć kilka spraw. Jednak aż cisnęło się na usta pytanie, czy Sakura znała Kamio. Chciałem odejść kawałek, ale ciekawość zwyciężyła.
- Mam jeszcze jedno pytanie... - Dziewczyna skinęła na znak, że słucha
- Czy... na tym szkoleniu... - wziąłem głęboki oddech - spotkałaś może niejaką Kamio?
< Sakura? >
Od Sakury - Cd. Jeff
Zerknęłam na chłopaka, kiedy zadał mi to niekomfortowe pytanie. Nie lubiłam o tym wspominać, a jedyną osobą która to wiedziała był Leon. Widziałam, że coś go gryzie więc postanowiłam się przełamać. Westchnęłam cicho i popatrzyłam na Jeffa.
- Chodzi ci o ten kod tak? - dopytałam się.
Ten tylko potwierdził skinieniem głowy, dalej wyczekując odpowiedzi.
- No więc tak... - westchnęłam przełykając ślinę - Mam go ze szkoleń. A raczej zrobiono mi go podczas szkoleń.
- Kiedy?
- Myślę, że było to ponad trzy może cztery lata temu, na statku - dopełniłam odpowiedź.
Popatrzyłam na chłopaka, który patrzył na mnie z lekka zaskoczony. Poza tym wydawało mi się, że chciał wiedzieć więcej. Gestem ręki wskazał żebym kontynuowała.
- Zrobili mi go podczas szkoleń, co oznaczało pełną władzę nade mną. Nie chciałam się na to zgodzić ale niestety mnie do tego zmuszono...- szepnęłam- kazano mi wyprzeć wszystko z pamięci a raczej oddać się walce. Dali mi jakieś proszki które częściowo miały mi wymazać pamięć... Chciałabym czasami przypomnieć co się działo podczas tego całego szkolenia...O innych...
Jeff patrzył na mnie dalej, lecz teraz jego wyraz twarzy nieznacznie się zmienił. Wyglądał jakby odkrył coś o czym nie wiedział. Nie wiem o co chodziło.
- Aaa, czy coś się stało? - zapytałam cicho.
<Jeff?>
Od Jeffa cd. Sakura
Dziewczyna natychmiast odwróciła się do mnie plecami i zakryła twarz w dłoniach. Dobra, przyznaje, może trochę przesadziłem. Znaczy, to nie tak, że zaczęło mnie to jakoś szczególnie obchodzić, ale nigdy nie lubiłem jak dziewczyna płakała. Westchnąłem cicho pod nosem i po raz kolejny złapałem ją za ramie pociągając ja przy tym w swoją stronę, tym razem jednak zrobiłem coś, czego pewnie nikt by się po mnie nie spodziewał. Przytuliłem ją. Tak, panie i panowie, Jeff właśnie kogoś przytulił. Dziewczyna widocznie niezbyt wiedziała o co mi chodzi. Myślała, że na prawdę ją uderzę? No ludzie, bez przesady, chyba nie jestem aż takim chamem żeby ją uderzyć za coś takiego. Chyba. W każdym razie, teraz nie chciałem nic jej zrobić, mimo wszystko to też człowiek.
- Nie becz już - mruknąłem i odsunąłem się lekko, podając jej przy tym mięso - Spróbuj tego nie przyjąć to nie ręczę za siebie - zażartowałem, miałem nadzieję, że Sakura nie wzięła tego na poważnie. Na szczęście już po chwili zaczęła skubać mięso. Usiadłem pod drzewem i zacząłem rozmyślać nad jej tatuażem. Widziałem go już kiedyś, ale nie mogłem przypomnieć gdzie... Głos w mojej głowie podpowiadał mi, że miał go na sobie ktoś bardzo dla mnie ważny, ale przecież nikogo takiego nie miałem. Możliwe jest, że wyparłem z siebie wspomnienia związane z tą osobą? Czekałem aż dziewczyna w końcu zje jedzenie i mógłbym ją zapytać o tatuaż. Możliwe, że nie będzie chciała mi odpowiedzieć, jednak zawsze warto spróbować. Gdy nadeszła w końcu ta chwila, podszedłem do niej i złapałem za rękę, wskazując na tatuaż
- Skąd to masz? - mój głos był wyprany z emocji. Taki, jaki był kiedyś. Kiedyś? Znaczy kiedy? Tego już nie wiedziałem...
< Sakura? >
Od Sakury Cd Jeff
W tej chwili po prostu przesadził. Rozumiem, zabawa - zabawą ale bez przesady. Znałam go już na tyle by wiedzieć, że jak na niego ryknę to on tym bardziej nie odpuści. Przez te całe jego wygłupy odechciało mi się jeść. A tym bardziej nie węzmę nic od niego, wytrzymam. Popatrzyłam na niego obojętnie i nie odpowiedziałam na zadane pytanie.
- No to jak? - powtórzył z uśmiechem od ucha do ucha.
- Nie - powiedziałam cicho.
Chłopaka chyba jeszcze bardziej to rozśmieszyło, co niestety mnie z lekka rozzłościło. Stanęłam pewnie na nogach i po prostu wyciągnęłam rękę do przodu. Akurat tą, na której miałam tatuaż. Szybko ją schowałam, gdyż na pewno po paru sekundach, znowu byłabym obiektem drwin ze strony Jeff'a. Ta rycina przypominała mi stare czasy, mordercze szkolenie zupełnie inne niż każdy z Szeregowych musiał przejść. A może gdybym zmusiła go do oddania jedzenia z powodu pozycji? To chyba jednak nie jest najlepszy pomysł. Czasem chciałabym się zachowywać tak jak Zero. Przerazić człowieka i zmusić go do czegoś sią ale ja tak po prostu nie potrafię! Wtedy wpadłam na jeden pomysł. Podobno szczerość czasami boli najbardziej, więc może z lekka coś w nim wywołam.
- Nie chcę zrozumiałeś? Tylko zapamiętaj sobie jedną rzecz- ja bym cię w życiu nie potraktowała jak zabawkę, nawet jakbyś był moim wrogiem. Wybaczyłam ci wszystko, to co mi zrobiłeś a przez te dwa dni wycierpiałam po prostu za bardzo. Więc daruj sobie te podłe gierki bo to tak trochę boli wiesz! - syknęłam i wyminęłam go szybkim krokiem.
Ten jednak złapał mnie za ramię i pociągnął w swoją stronę. Podciągnął moją rękę wyżej, przez co zauważył znienawidzony przeze mnie tatuaż. Wpatrywał się w niego jakby chciał po postu odstawić zaraz jakiś teatrzyk. W tamtej chwili wróciły najgorsze wspomnienia. A maska silnej dziewczyny, zniknęła. Mordercze treningi, poprzednie życie, drwiny wszystkich szkoleniowców i innych ludzi. Łzy napłynęły mi do oczu, więc zasłoniłam twarz ręką. Starałam się wyrwać dłoń, lecz chłopak był silniejszy. Odwróciłam wzrok i starałam się sprawić, by Jeff nie widział moich łez. Po chwili on sam jednak spojrzał na mnie pytająco.
- Proszę bardzo! Nabijaj się ile chcesz! Zrównaj mnie z ziemią! Pobij! Zrób cokolwiek by zniszczyło mnie od środka! Potraktuj mnie tak jak ci ze szkoleń! Droga wolna, przecież nic nie stoi na przeszkodzie, prawda?! - jęknęłam i wyrwałam rękę z jego kamiennego uścisku.
<Jeff?>
- No to jak? - powtórzył z uśmiechem od ucha do ucha.
- Nie - powiedziałam cicho.
Chłopaka chyba jeszcze bardziej to rozśmieszyło, co niestety mnie z lekka rozzłościło. Stanęłam pewnie na nogach i po prostu wyciągnęłam rękę do przodu. Akurat tą, na której miałam tatuaż. Szybko ją schowałam, gdyż na pewno po paru sekundach, znowu byłabym obiektem drwin ze strony Jeff'a. Ta rycina przypominała mi stare czasy, mordercze szkolenie zupełnie inne niż każdy z Szeregowych musiał przejść. A może gdybym zmusiła go do oddania jedzenia z powodu pozycji? To chyba jednak nie jest najlepszy pomysł. Czasem chciałabym się zachowywać tak jak Zero. Przerazić człowieka i zmusić go do czegoś sią ale ja tak po prostu nie potrafię! Wtedy wpadłam na jeden pomysł. Podobno szczerość czasami boli najbardziej, więc może z lekka coś w nim wywołam.
- Nie chcę zrozumiałeś? Tylko zapamiętaj sobie jedną rzecz- ja bym cię w życiu nie potraktowała jak zabawkę, nawet jakbyś był moim wrogiem. Wybaczyłam ci wszystko, to co mi zrobiłeś a przez te dwa dni wycierpiałam po prostu za bardzo. Więc daruj sobie te podłe gierki bo to tak trochę boli wiesz! - syknęłam i wyminęłam go szybkim krokiem.
Ten jednak złapał mnie za ramię i pociągnął w swoją stronę. Podciągnął moją rękę wyżej, przez co zauważył znienawidzony przeze mnie tatuaż. Wpatrywał się w niego jakby chciał po postu odstawić zaraz jakiś teatrzyk. W tamtej chwili wróciły najgorsze wspomnienia. A maska silnej dziewczyny, zniknęła. Mordercze treningi, poprzednie życie, drwiny wszystkich szkoleniowców i innych ludzi. Łzy napłynęły mi do oczu, więc zasłoniłam twarz ręką. Starałam się wyrwać dłoń, lecz chłopak był silniejszy. Odwróciłam wzrok i starałam się sprawić, by Jeff nie widział moich łez. Po chwili on sam jednak spojrzał na mnie pytająco.
- Proszę bardzo! Nabijaj się ile chcesz! Zrównaj mnie z ziemią! Pobij! Zrób cokolwiek by zniszczyło mnie od środka! Potraktuj mnie tak jak ci ze szkoleń! Droga wolna, przecież nic nie stoi na przeszkodzie, prawda?! - jęknęłam i wyrwałam rękę z jego kamiennego uścisku.
<Jeff?>
Od Jeff'a cd. Sakura
Tłumiłem w sobie śmiech, co było trudną rzeczą, gdy patrzyło się na poczynania dziewczyny. Mógłbym rozkoszować się to chwilą przez wieczność. Odstawiłem resztki mięsa, których już nie dałem rady zjeść na bok i z szerokim uśmiechem powiedziałem.
- Tak, najadłem się. Patrz nawet trochę zostało. No cóż, przynajmniej zwierzęta będą miały co jeść - Dziewczyna przez chwilę gapiła się na odstawione mięso, jednak z wielkim bólem przytaknęła i podreptała dalej. Zabrałem, jednak resztki na wszelki wypadek i podreptałem za nią. Szliśmy w milczeniu, pewnie miała mi za złe, że nie podzieliłem się posiłkiem. No cóż, mówi się trudno. Nadal nie miałem pojęcia gdzie jesteśmy, jednak nie przeszkadzało mi to już. Dopóki dobrze się bawiłem, to mógłbym być nawet na księżycu. Ale przecież zabawa nadal trwa, gdy usłyszałem ciche burczenie w jej brzuchu, które i tak próbowała już na siłę ściszyć, uznałem to za idealny moment. Wyrównałem z nią krok i wyjąłem zabrane mięso.
- Chcesz trochę? - pomachałem zdobyczą na wysokości jej oczu. Fuknęła cicho, ale nie mogła się długo opierać. Gdy już wyciągała rękę po jedzenie, uniosłem ją wyżej. Ponieważ dziewczyna była o wiele niższa, nie mogła dosięgnąć do mięsa. Co chwila opuszczałem je, by z powrotem dać wyżej. Bawiłem się przy tym genialnie, jednak Sakura już po chwili odpuściła.
- Już nie chcesz? - potrząsnąłem mięskiem, zniżając je nieco.
- Prędzej umrę z głodu, niż je wezmę - mruknęła zirytowana. Głodna kobieta, to wredna kobieta. Tak przynajmniej mówią.
- No cóż, więc zmarnuje się mięsko... No chyba, że obrócisz się wokół własnej osi pięć razy, zaklaszczesz w ręce, zaszczekasz jak pies a na koniec poudajesz kurę przez dwie minuty - Z twarzy nie schodził mi uśmiech - to jak?
< Sakura? >
- Tak, najadłem się. Patrz nawet trochę zostało. No cóż, przynajmniej zwierzęta będą miały co jeść - Dziewczyna przez chwilę gapiła się na odstawione mięso, jednak z wielkim bólem przytaknęła i podreptała dalej. Zabrałem, jednak resztki na wszelki wypadek i podreptałem za nią. Szliśmy w milczeniu, pewnie miała mi za złe, że nie podzieliłem się posiłkiem. No cóż, mówi się trudno. Nadal nie miałem pojęcia gdzie jesteśmy, jednak nie przeszkadzało mi to już. Dopóki dobrze się bawiłem, to mógłbym być nawet na księżycu. Ale przecież zabawa nadal trwa, gdy usłyszałem ciche burczenie w jej brzuchu, które i tak próbowała już na siłę ściszyć, uznałem to za idealny moment. Wyrównałem z nią krok i wyjąłem zabrane mięso.
- Chcesz trochę? - pomachałem zdobyczą na wysokości jej oczu. Fuknęła cicho, ale nie mogła się długo opierać. Gdy już wyciągała rękę po jedzenie, uniosłem ją wyżej. Ponieważ dziewczyna była o wiele niższa, nie mogła dosięgnąć do mięsa. Co chwila opuszczałem je, by z powrotem dać wyżej. Bawiłem się przy tym genialnie, jednak Sakura już po chwili odpuściła.
- Już nie chcesz? - potrząsnąłem mięskiem, zniżając je nieco.
- Prędzej umrę z głodu, niż je wezmę - mruknęła zirytowana. Głodna kobieta, to wredna kobieta. Tak przynajmniej mówią.
- No cóż, więc zmarnuje się mięsko... No chyba, że obrócisz się wokół własnej osi pięć razy, zaklaszczesz w ręce, zaszczekasz jak pies a na koniec poudajesz kurę przez dwie minuty - Z twarzy nie schodził mi uśmiech - to jak?
< Sakura? >
Subskrybuj:
Posty (Atom)