piątek, 8 kwietnia 2016

Od Sakury -Cd. Jeff

Nie, nie chciałam wracać i wręcz przeciwnie, zostałabym i mogłabym spać nawet w fotelu, by czuć się zupełnie inaczej niż na co dzień. Szłam dość wolnym krokiem, nasłuchując czy nic nie dzieję się w budynku. Na szczęście wszystko było dobrze, do czasu kiedy nie zobaczyłam swoich drzwi na horyzoncie, oraz stojącego przed nimi wysokiego szatyna. Odgarnęłam włosy z czoła i przybrałam bardziej obojętną minę, by nie pokazać, że jego wizyta zupełnie mnie nie cieszy. Zbliżyłam się do mężczyzny i zerknęłam na niego, strateg a jak inaczej?
- Co cię sprowadza o tej porze? - zapytałam cicho.
- W porównaniu do ciebie ja się naszymi przejmuje, ty sobie leżysz!
- Zmień ten ton - powiedziałam oschle.
Przekręciłam klamkę i wpuściłam go do środka, zajmując miejsce przy biurku. Brunet rzucił stertę papierów na stół, przez co popatrzyłam na niego pytająco.
- Co to jest?
- Od góry, parę podpisów - odparł.
Złapałam za pierwszą kartkę, by już po chwili studiować ją w ciszy. Jedynym co mi przeszkadzało był dość nerwowy krok Archyego. Położyłam dokument na biurku, po czy, spojrzałam na niego pytająco. Lecz gdy chciałam coś powiedzieć ten mi przerwał:
- Chcesz coś pić?
To pytanie zaczęło mnie bardzo zastanawiać ale wydawało się zupełnie naturalne, więc postanowiłam się lekko uśmiechnąć.
- Wodę poproszę.
Chłopak bez chwili zastanowienia, odnalazł barek i ustał przy mnie ze szklanką w dłoni. Ujęłam ją delikatnie, by się napić, co okazało się największym błędem. Połknęłam napój, czując, że jest z nim coś nie tak. Złapałam za skrawek papieru, zauważając, że litery zaczynają mi się rozmazywać. Rzuciłam ją na ziemię i wstałam. Zawahałam się, lecz udało mi się oprzeć o biurko. Spojrzałam na bruneta, orientując się, że ten nie miał już na sobie koszuli. W pośpiechu odnalazłam drzwi i ruszyłam przed siebie, szukając pokoju osoby której ufam, mianowicie Jeffa. Gdy już je znalazłam zapukałam cicho. W tym samym momencie, w którym drzwi się otworzyły a brunet coś powiedział, wpadłam do pokoju chowając się za nim. Nogi same się pode mną ugięły, przez co upadłam na ziemię.
- Sak?! - krzyknął zaskoczony.
Złapałam go za skrawek koszuli, i mocno przyciągnęłam, opierając się o jego nogę.
- On mi coś podał... - jęknęłam nie kontaktując się prawie z rzeczywistością.
- Co?
- Źle się czuję...
Szybkim kopnięciem zamknęłam drzwi i upadłam na ziemię. Brunet ukucnął obok mnie starając się ode mnie dowiedzieć jak najwięcej.
- Kto i co ci podał?- dociekał.
- Arch... Nie wiem co to.. - jęknęłam ponownie czując mocne ukucie w głowie.
< Jeff?>

Od Jeffa -Cd.Sakura

Pogłaskałem delikatnie włosy dziewczyny i zamyśliłem się lekko. Jakie miałem marzenie? Nie byłem typem marzyciela... Dobrze było tak jak jest, nie myślałem o tym co przyniesie jutro. Owszem, chętnie zmieniłbym kilka rzeczy, które zrobiłem w przeszłości, jednak nie mam takiej mocy. Nikt nie jest w stanie cofnąć czasu... Jednak, może jeśli postąpiłbym inaczej, to nie spotkałbym Sakury? Tego bym nie chciał.
- Chciałbym kiedyś zjeść pudding czekoladowy - Skłamałem, ale dla niepoznaki uśmiechnąłem się szeroko i rozwaliłem na łóżku. Właściwie to bardzo nie skłamałem, prawdą było, że zawsze chciałem zjeść pudding. Dziewczyna patrzyła na mnie z głupią miną, po czym wybuchnęła śmiechem. No i tak powinno być, żadnych smutków, tylko uśmiech. Wziąłem kubek z herbatą i wypiłem kilka łyków. Ciepło napoju szybko rozeszło się przyjemnie po moim wnętrzu. Było tak przyjemnie... Spojrzałem Sakurze w oczy. Były takie nie winne, a jednak gdzieś głęboko w nich ukrywał się wielki ból. Już postanowiłem, że cokolwiek się stanie, będę trwał przy tej dziewczynie jak pies, nawet jeśli przez to miałaby mnie znienawidzić. Mogę stać się najgorszym złem, jeśli to miałoby zagwarantować jej bezpieczeństwo, niech tak będzie. Przez te kilka dni bardzo przywiązałem się do tej kruchej istoty, co było niezwykle dziwne. Nigdy nie czułem czegoś podobnego nawet przy Kamio... Wypiłem jeszcze kilka łyków ciepłego napoju i usiadłem na brzegu łóżka, spoglądając przez okno. Powoli zaczynało się ściemniać, wypadałoby już kończyć, w końcu jutro też jest dzień, a co pomyślą ludzie, gdy dowiedzą się, że generał przesiaduje dniami u mnie. Nie to żeby mi jakoś bardzo zależało na opinii innych ludzi, jednak nie chciałem psuć jej jeszcze bardziej reputacji.
- Późno już - Przeciągnąłem się i skrzywiłem lekko czując ból w prawej łopatce. No tak, jeszcze przez kilka dni będę odczuwał ból, przez wydarzenia mające miejsce niedawno. Udałem, że nic mi nie jest i pomogłem dziewczynie wstać.
- No tak, powinnam się już zbierać - zaśmiała się i wstała podtrzymując się mojej ręki.
- Jutro też jest dzień - Wyszczerzyłem się, a dziewczyna przytaknęła lekko głową. Odprowadziłem ją pod drzwi, a gdy wyszła, zakluczyłem je na wszelki wypadek. Zawsze tak robiłem, nigdy nie miałem pewności, czy ktoś nie zechce mi się w nocy włamać do domu. Mimo, że bardzo łatwo jest mnie wybudzić ze snu, to nigdy nic nie wiadomo. Wziąłem szybki prysznic i po chwili leżałem już w samych bokserkach pod chłodną kołdrą. Nie musiałem długo czekać by Kuro, który był dzisiaj wyjątkowo cicho, położył się koło mojej głowy. Wsłuchałem się w ciche mruczenie i przymknąłem oczy. Ciekawe kiedy ostatnio tak lekko mi się spało. Śniła mi się łąka, a na niej dziewczyna, odwrócona do mnie tyłem. Nie widziałem jej twarzy, jednak przeczucie podpowiadało mi, że płakała. Poczułem ukłucie w sercu, a gdy ta już miała się odwrócić, obudziłem się, słysząc ciche pukanie do drzwi. Zakląłem pod nosem i założyłem szybko jakąś koszulę i w tym oto stroju otworzyłem zaspany drzwi. Jakież było moje zdziwienie, gdy ujrzałem w nich dobrze mi znaną dziewczynę.
- Sak? - Mruknąłem przecierając zaspane oczy.
< Sakura? >

Od Zera - Cd. Kimberly

Nie miałem ochoty puszczać ją samą na drugi koniec budynku, do skrzydła żeńskiego, zwłaszcza, że ten młodociany zboczeniec pewnie gdzieś tam się pałętał. Ale sam też musiałem przygotować się do wyjścia, no i nie mogłem się spóźnić. To by źle świadczyło o mnie jako personie i dowódcy. Jako ten drugi niestety musiałem być nieskazitelny, bez skaz, inaczej dałbym niektórym osobom powód do wszczynania buntu oraz dążenia do zmian w hierarchii grupy. Ani tego pierwszego, ani drugiego nie chciałem, choćby ze względu na wcześniejszego Alphę.  Pomimo wewnętrznych oporów, odprowadziłem Kimberly do wyjścia, szybko wracając do pokoju.
~*~
Ubrawszy swój codzienny "służbowy" strój, w którego skład wchodziły ciężkie buty, ciemne spodnie, szarawa koszulka oraz płaszcz wpadający w głęboką czerń, wyszedłem na spotkanie pani swego serca. Przeklęty podział kwatery, Helevorn powinien go najpierw przemyśleć, a później wprowadzić w życie. Ale wtedy jeszcze nikt nie myślał o wplataniu się w sieci wszelakich romansów. Ani się obejrzałem, a z wolnego chodu przeszedłem na trucht, tym samym zwracając uwagę gapiów.
- Co się stało?- szeptali do siebie mijani ludzie
Prychnąłem pod nosem na samą myśl o ich wścibstwie. Nienawidziłem tego, że większość z tych osób żywiła się życiem osób o wyższym stanowisku, niż oni sami posiadali. Żałosne, tylko tyle można powiedzieć na tego typu zachowanie. W ostatniej chwili zatrzymałem się przed otwieranymi przez kogoś drzwiami.
- Zero? Nic ci nie jest?!- usłyszałem delikatny głosik
- Nie, nic, spokojnie- uśmiechnąłem się do drobnej istotki.- To co, idziemy na śniadanie?
Wypowiadając ostatnie zdanie, złapałem Kim za dłoń.

<Kim? Ot takie bez sensu z lekka :')>

Od Kimberly Do Silmarien

Znudzenie kolejną wyprawą Zera, sięgnęła dzisiaj zenitu. Czując, że nie wytrzymam kolejnej godziny spędzonej w jego pokoju, wyszłam. Tak, zabronił mi tego ale najpewniej wiedział, że z dnia na dzień coraz bardziej odczuwam samotność. Skierowałam się do swojego pokoju, by zabrać tylko miecz, tak na wszelki wypadek. Na zewnątrz znalazłam się szybciej niż w minutę, a moim oczom ukazał się ciekawy obrazek zachodzącego słońca. Barwy od krwistej czerwieni, po biel rozświetlały niebo, wywołując uśmiech na mojej twarzy. Widząc zbliżające się do mnie osoby, skręciłam w prawo i ruszyłam w gęste bagienne zarośla. Z każdą minutą przyśpieszałam kroku, przypominałam sobie do czego byłam stworzona. Ustałam dopiero gdy ujrzałam poruszające się krzaki. Sylwetka ciemnowłosej istoty, przebijała się przez liście, wywołując u mnie dreszcze.  Chwyciłam mocniej miecz i bez zastanowienia zbliżyłam się do nieznanej mi persony.
- Wyłaź! - powiedziałam głośno.
Nikt się nie odezwał, co trochę mnie zdenerwowała ale za razem przestraszyło? Tak, trochę się bałam ale zamknęłam oczy i mocno wciągnęłam powietrze do płuc. Jednym gestem ręki owinęłam nieznaną mi personę jej własnym cieniem, wiedząc, że nic mi teraz nie grozi. Odgarnęłam roślinność, po czym ujrzałam młodą dziewczynę o kruczoczarnych włosach. Opuściłam broń i zdjęłam z niej uciążliwe zaklęcie.
- Kim jesteś? - zapytałam.
<Sil?>

Rose!

Imię: Ta oto przedstawicielka płci pięknej posiada bardzo krótkie imię, a mianowicie Rose.
Pseudonim: Jej imię jest wystarczająco krótkie i łatwe do zapamiętania, więc nie otrzymała jeszcze od nikogo żadnego pseudonimu.
Płeć: Kobieta
Wiek: 21 lat
Przynależność: Nie była do końca pewna swojej decyzji. Zastanawiała się, czy nie lepiej byłoby zostać Wolnym Strzelcem. Mimo takich wątpliwości, dołączyła do grupy Shadow Hunters.
Stanowisko: Szeregowa
Charakter: Jaka jest Rose? Cóż, jej charakter może być dość trudny do opisania. Zacznijmy od tego, że pozory mogą mylić. Teraz muszę uświadomić wam, iż jej charakter jest bardzo zmienny. Sama do Ciebie nie podejdzie, nie zagada. Na początku znajomości będzie nieufna, ostrożna, skryta, a nawet tajemnicza. Nie obdarzy zaufaniem byle kogo. By je zyskać, potrzeba naprawdę wiele czasu. Jeżeli jednak uda Ci się je zdobyć, przekonasz się, jaka jest naprawdę. Wówczas ujrzysz delikatną dziewczynę, o złotym sercu. Zawsze poda swoją pomocną dłoń każdemu, kto tego potrzebuje. Nigdy nie zostawi nikogo w potrzebie. Często patrzy w gwiazdy. Co ciekawe przepięknie śpiewa, ale robi to tylko wtedy, gdy nikt jej nie widzi. Inteligentna. Można o niej śmiało powiedzieć, że jest chodzącą encyklopedią. A teraz przejdźmy do drugiej strony jej charakteru oraz do wyjaśnienia, co w jej przypadku oznaczają słowa ,,pozory mogą mylić". Otóż teraz pewnie każdy myśli, że jest ona bardzo delikatną i słabą osóbką. Nic bardziej mylnego. Rose jest świetną wojowniczką, w walce nie ma sobie równych. Posiada talent do władania zarówno bronią białą, jak i palną. Najczęściej za broń służy jej ulubiony pistolet, lub sztylet. Na codzień nie rozstaje się z którąś z tych broni. Zawsze będzie bronić swoich bliskich za wszelką cenę. Może nawet oddać za nich życie. W rzeczywistości bardziej dba o dobro innych niż o samą siebie. Chociaż... jeżeli zagrozisz komukolwiek, kto jest dla niej ważny, możesz pożegnać się z życiem. Nigdy nie bawi się czyimiś uczuciami. Jedną z jej mocnych stron jest szczerość. Tak... ta oto młoda kobieta nigdy nie kłamie. No ale każdy posiada również jakieś wady. I tu nie mamy do czynienia z osobą idealną, gdyż takie po prostu nie istnieją. Jej wadą, a może raczej słabym punktem, jest jej przeszłość. Tylko ona wie, ile przeżyła. Czasami okropne wspomnienia powracają do niej jak bumerang. Wówczas nie potrafi być silna. Najczęściej na takie myśli reaguje łzami, ale gdyby ktoś drążył ten temat, mogłaby tego już nie wytrzymać. Nie chodzi tu o to, że popełniłaby samobójstwo, choć czasami również takie pomysły odwiedzają jej umysł. Przez te wszystkie straszne rzeczy, które przeżyła, zaczęła jeszcze bardziej kochać otaczających ją przyjaciół. Teraz jednak nie ma nikogo. Nie ma już kogo kochać. Jak wcześniej wspomniałam miała samobójcze zapędy, ale zrozumiała, że nie może się tak po prostu poddać. Że musi walczyć. Walczyć o swoje szczęście.
Głos: KLIKU
Motto: Rose kieruje się zaledwie jednym prostym słowem. ,,Believe".
Magiczna zdolność: A więc Rose może przybrać postać świetlistej istoty, a dokładniej Anioła. Posiada wówczas piękne białe skrzydła, a co za tym idzie, może latać. Przemiana ta jest niekontrolowana, ale następuje najczęściej gdy broni ważnej dla niej osoby. Najsilniejszym atakiem w tej postaci jest Oczyszczenie. To niezwykle silny atak, mogący pokonać całą armię, ale po użyciu Oczyszczenia, Rose natychmiast powraca do swojej ludzkiej postaci, a przez kilka następnych godzin jest bardzo wyczerpana. W postaci Anioła może przebywać max. 30 minut.
Orientacja: Heteroseksualna
Zauroczenie: Nie...
Partner: Czy naprawdę myślisz, że ktoś by ją pokochał?
Potomstwo: Brak
Rodzina: Lepiej zapomnieć...
Historia: Eh... historia Rose jest zbyt bolesna, by opowiadać ją każdemu kto się napatoczy. Powiem tylko, że tak jak każdy z nas została zesłana na ziemię.
Lubi:
~Śpiewać~
~Grać na instrumentach muzycznych~
~Róże~
~Magię~
~Cappuccino~
~Herbatę owocową~
~Kakao~
~Gwiazdy~
~Noc~
~Wschody i zachody Słońca~
~Kwiaty~
~Marzyć~
Nie lubi:
~Znęcania się nad słabszymi~
~Opowiadać o swojej przeszłości~
Inne zdjęcia: -
Prowadzący: Kama3007

Statystyki:
Inteligencja: 150
Szybkość: 120
Zręczność: 140
Wytrzymałość: 120
Siła: 70