poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Od Katherine - Cd. Leon

Oddałam pocałunek blondyna z pełnym oddaniem, jakby miał mi zaraz umknąć. Powtórzyłam sobie jego słowa w głowie, przez co uśmiechnęłam się sama do siebie. Gdy ten odsunął się ode mnie odrobinę, podniosłam się do pozycji klęczącej i pochyliłam nad nim. Położyłam obydwie dłonie na policzkach Lea i uśmiechnęłam do niego, patrząc w jego krwistoczerwone oczy. Było w nich, tyle uczuć, tyle tajemnic których nie było mi dane jeszcze poznać ale kto wie? Musnęłam delikatnie wargi mężczyzny który był w tej chwili tylko dla mnie. Nawet nie na chwilę, tak na dłużej... Poczułam jak jego ręce wędrują po moich plecach, zmniejszając odległość między naszą dwójką.
- Nigdy tego nie zrobię - powiedziałam cicho, odsuwając się od jego ust na parę centymetrów.
- Nawet jeśli to...
W tym momencie przerwałam mu wypowiedź, składając na jego ustach kolejny delikatny pocałunek. Nie wiem jak opisać to co w tej chwili czuję. Jakaś wewnętrzna żądza przejmowała nade mną kontrolę, jakby chciała zawładnąć mną w całości. Bliskość tego mężczyzny, to jak delikatnie mnie dotykał, każde subtelne zetknięcie naszych skór, sprawiało, że przez moje ciało przechodził dziwny impuls. W pewnej chwili, gdy pocałunki stały się coraz bardziej namiętne, zastanawiałam się nad tym co myślą ludzie przechodzący obok naszej dwójki. Dla nas to chyba nie było jednak ważne. Poczułam, że chłopak wstaje, utrzymując mnie dalej na rękach. Odsunęłam się od jego ust i pozwoliłam sobie na to, by położyć głowę na jego ramieniu i zamknąć oczy. Moje ręce, przewędrowały jednak na jego kark, by mieć poczucie, że nie grozi mi upadek. Wiedziałam jednak, że przy nim nic się nie stanie.
- Gdzie idziemy? - zapytałam, gdy ten zaczął iść do centrum miasta.
- Tajemnica - zaśmiał się cicho.
Złapałam go jedną ręką za bluzkę i pociągnęłam delikatnie, muskając go warkami w kark.
- Mi nie powiesz? - zaśmiałam się, nie odsuwając się od niego.
< Leo? >

Od Sakury - Cd. Jeff

Układając sobie jego wypowiedź w całość, moje serce rozsypało się na miliard małych kawałków. Złapałam się za głowę, starając nie upaść, co niestety mi się nie udało. Nogi same się pode mną ugięły, powodując swobodny upadek na ziemię.
- Tutaj jest! - usłyszałam znajomy głos dziewczyny, która ledwo co wypuściła mnie wcześniej z jaskini.
Podniosłam się delikatnie na rękach, ocierając łzy by nie było po mnie niczego widać. Poczułam jak czyjeś silne ramiona podnoszą mnie do góry. Uniosłam głowę i zobaczyłam Lea. W tamtym momencie rozkleiłam się bardziej, niż przy Jeffie. Złapałam go mocno za bluzkę i wtuliłam w podbródek, zduszając jęk.
- Kto z nią był? - zapytał blondyn, spoglądając na Katherine.
- Biegła do Jeffa, więcej nie wiem...
- Jak go znajdę...
W tamtym momencie ucichł, gdyż dziewczyna uderzyła go delikatnie bronią w bok. Brunetka ruszyła przodem, uważnie obserwując teren, natomiast ja wylądowałam w ramionach Leona. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć... Może powinnam słuchać ludzi którzy tyle razy wmawiali mi, że do niczego się nie nadaję, jestem beznadziejna i powinnam umrzeć? To chyba była najlepsza opcja, chociaż nie czułabym tego co w tej chwili. A może by tak poświęcić się pracy i stać zimną suką? Właściwie to też nie jest głupie... Droga minęła w ekspresowym tempie, jakbym nawet nie wyszła od siebie z pokoju. Ciepła pościel, zdawała się teraz być dla mnie największą karą... Ciche miauczenie kota siedzącego obok sprawiło, że do moich oczu napłynęły łzy. Jak on się tutaj znalazł? Tak nagle? Złapałam zwierzątko z dość dużą delikatnością i posadziłam sobie na kolanach.
- Wychodzę - powiedział Leon zamykając drzwi.
Doskonale wiedziałam gdzie idzie, gdyż Nif pobladła jak nigdy. Czy on na prawdę musiał do niego iść? Odchyliłam kołdrę, by już po chwili wsadzić kotka pod nią i przykryć. Wstałam chwiejąc się na nogach.
- Sak usiądź... - powiedziała dziewczyna.
- Nie chce rozumiesz?! - krzyknęłam - Przepraszam....
Wszystkie emocje targały mną od środka, podeszłam do biurka, skupiając się na leżących tam dokumentach. Złapałam za parę kartek, starając się odczytać z nich parę słów, lecz szkliste oczy mi na to nie pozwoliły. Odrzuciłam kartki daleko w kąt, zduszając jęk który chciał się wyrwać z moich ust, na wspomnienie słów Jeffa. Oparłam się o ścianę koło okna i zsunęłam po niej powoli, upadając z dużym bólem na ziemię. Nie powiem, przy tym co przeżywał mój świat wewnętrzny, ból fizyczny prawie nie istniał. Nifenye podbiegła do mnie, prowadząc do łóżka. Usiadłam na nim niechętnie wpatrując się w okno. A gdyby tak skoczyć jak wyjdzie? Nie będzie bolało? Sak przestań... Nie myśl tak jak kiedyś... Przestań.... Położyłam się na pościeli, przytulając czarną kuleczkę do siebie. Odrzucałam każdą rzecz którą proponowała mi Nif, za każdym razem przepraszając. Nie radziłam sobie, już.... Więc co to będzie jutro? Gdy zostanę sama? Nie wiem... Usłyszałam otwieranie drzwi, lecz nie przeszkadzało mi zupełnie to, że może to osoba która nie powinna przyjść, która byłaby w stanie nas zabić? Może byłoby lepiej? Zdusiłam ponownie jęk, nie patrząc w kierunku drzwi.
< Jeff? >

Od Jeff'a cd. Sakura

Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw... Jednak, mimo, że odwzajemniałem jej uczucia, o ile było prawdziwe, to nie mogłem ich w tym momencie pokazać. Wiedziałem, że w tym wypadku nie mogłem też skoczyć bo prawdopodobnie - ona zrobiłaby to samo. Zakryłem twarz ręką próbując się uspokoić. Po chwili przeczesałem dłonią włosy i uśmiechnąłem się pogardliwie.
- Hah, i co teraz, powinniśmy wpaść sobie w ramiona? - prychnąłem. Dziewczyna jakby zdezorientowała się i spojrzała na mnie jakby nic nie rozumiejąc.
- Co ty cobie myślałaś? Że zakocham się w kimś takim jak ty? Popatrz tylko na siebie - Kolejne słowa sprawiały mi coraz więcej bólu i wbijały się w moje serce jak igły. Wytrwale jednak kontynuowałem.
- Nie powiem, było dosyć zabawnie. Tyle razy mogłem cię zabić, sam nie wiem czemu tego nie zrobiłem. Może dla tego, że byłaś ciekawą zabawką? Ale znudziłaś mi się już - zaśmiałem się mrużąc oczy. Dziewczyna milczała.
- Gdybyś widziała swoją minę gdy udawałem, że chce skoczyć - odwróciłem głowę, udając, że nie mogę wytrzymać ze śmiechu. Tak na prawdę, nie mogłem dłużej już na nią patrzeć. Piekły mnie oczy, jednak po chwili podszedłem do dziewczyny i wziąłem jej kosmyk.
- Żegnaj - szepnąłem jej do ucha i odszedłem. Nie patrzyłem już na nią, nie miałem już sił. Wiedziałem, że swoimi słowami bardzo ją zraniłem, jednak mnie też to bardzo bolało... Nawet nie wiedziała jak bardzo... Po około godzinie byłem znów w swoim pokoju. Gdy tylko zamknąłem drzwi, zsunąłem się po nich i usiadłem. Śmiało mogłem stwierdzić, że był to najgorszy dzień w moim życiu. Wyjąłem z kieszeni papierosa i zapaliłem go, zaciągając się głęboko dymem. Nienawidziłem palić, dym drażnił mnie w płuca. Jednak czasem trzeba. Wypuściłem dym z ust i patrzyłem jak roznosi się po pokoju.
< Sakura? >

Od Echo CD James

Posłałam mu pytające spojrzenie. Podrapałam się za głową i westchnęłam. No dobra, niech już mu będzie.
- Herbaty - odparłam z przymusu. Chłopak zaczął przygotowywanie ciepłego napoju. Spojrzałam za okno. Niebo przysłaniały ciemne chmury. Zanosiło się na to, że będzie padać. Świetnie, czyli gorzej być nie może. Jednak, najgorzej też nie było. Towarzystwo chłopaka napełniało mnie niewytłumaczalnym spokojem. Nie potrafię wyjaśnić pochodzenia tego uczucia, skąd się wzięło, i jakie mam do tego podstawy. Jednak przy nim czułam się... Bezpiecznie. Zanim się obejrzałam James podał mi kubek z gorącą herbatą. Bez słowa zaczęłam pić. Spoglądałam za okno na spadające z nieba, jak na razie pojedyncze krople deszczu. Panowała cisza. Nie dziwię się. Teraz, to nie ma nawet o czym pogadać. James nie ma pojęcia kim jestem, więc nie mam zamiaru go męczyć tłumaczeniem tego co się działo. Może by nie uwierzył, a nawet jeśli, nie mam na to wszystko siły. To była męcząca i długa podróż. Krople wody uderzały o szybę. Postanowiłam zapewnić sobie odrobinę rozrywki i pobawić się deszczem. Przymrużyłam oczy wpatrując się za okno. Krople wody w niedalekim zasięgu ode mnie, najpierw zwalniały a później zatrzymywały się. Po chwili spadły na ziemię rozchlapując się na wszystkie strony. Gdy skończyłam pić herbatę, oparłam głowę o oparcie kanapy i po prostu wpatrywałam się za okno. Nagle usłyszałam grzmot i momentalnie podskoczyłam do góry. Mój oddech był nierówny. Po chwili się jednak uspokoiłam i znów oparłam o kanapę. No tak, zapomniałam. Przecież ja się boję burzy... Nie chciałam sprawiać chłopakowi więcej kłopotów. To trochę krępujące, że nie pamięta mnie, a ja przez to jakby, władowałam się z butami do jego życia. Nim się obejrzałam, zasnęłam na kanapie.

<James? Echo bidna się boi piorunów :c>