sobota, 2 kwietnia 2016

E: Tenebris


  Mocniejszy podmuch wiatru poderwał kilka pożółkłych liści, które teraz wirowały w powietrzu tak, jakby ze sobą tańczyły. Niby już jesień, ale jeszcze gorąc od rana do wieczora. Westchnęłam cicho, myśląc o tym, jak za godzinkę, może krócej będzie tu głośno. Parę zupełnie wyrwanych z kontekstu osób już zabrało się za przygotowywanie całego przyjęcia. A ja? Co tu robiłam? Cóż... Dałam wciągnąć się w tę szopkę zwaną dekorowaniem. Ta partnerka Alfy, Kimberly chyba miała na imię, potrafiła być cholernie przekonująca, naprawdę. Wybrałam to, zamiast iść na polowanie, gdzie i ja, i moje umiejętności przydałyby się o stokroć bardziej. W oddali ktoś wywrzaskiwał losowe kierunki, pewnie chcąc pokierować "ślepych". Jeszcze chwila przebywania w towarzystwie tych idiotów, a zrobię pętelkę z lampek i powieszę się na najbliższym drzewie albo moja własna martwica zeżre mnie od środka. Planowanie idealnej dla mnie śmierci przerwał mi jakiś bezczel, który jak gdyby nigdy nic klepnął mnie z szerokim uśmiechem. Facet o marchewkowych włosach wyszczerzył do mnie oba rzędy zębów, do tego mrugając jednym okiem. Postanowiłam go zignorować, dla świętego spokoju i powróciłam do owijania gałęzi fluorescencyjnymi światełkami znalezionymi gdzieś w piwnicy siedziby Blood Masters. W głowie zakwitł mi kolejny "plan idealny", jakim było czmychnięcie gdzieś daleko, kiedy cała reszta będzie zajęta zabawianiem się, alkoholowymi libacjami i tym podobnymi kreatywnymi inaczej czynnościami. Mogłabym się założyć, że dorośli staną się nastolatkami akurat tego dnia, kiedy ci cali z góry przymykają na wszystko oko. Kątem oka zauważyłam dwie, może trzy nowe osoby, które od razu zaczęły żywą konwersację z tymi "zajętymi pracą".
- No chyba jaja sobie robią- wymruczałam pod nosem, zła jak osa.- Ruszać dupy i pomagać! Na pogaduszki sobie przyszliście?! Chyba o godzinę za wcześnie!- wrzasnęłam
Tak, podniosłam głos. Zirytowali mnie.

<Tak więc rozpoczynamy event przygotowywaniem wszystkiego. To kto teraz?>

Od Sakury Cd Jeff

Pytanie zadane przez chłopaka bardzo mnie zdziwiło, gdyż nie myślałam o marzeniach od paru lat i sama nie wiedziałam czego chce. Przedtem zawsze wierzyłam, że objadę cały świat ale teraz? Sama nie wiem...
- Nie myślałam o tym od wielu miesięcy... - powiedziałam cicho.
- No ale co ci pierwsze wpada do głowy?
- Hmm... Chyba to, żeby było tak jak jest, żeby nic się nie zepsuło - odparłam.
Chłopak a raczej kot zamruczał, po czym poruszył łepkiem. Uśmiechnęłam się pod nosem i pogłaskałam go delikatnie. Złapałam go i podniosłam do góry.
- Powiem ci, że nie przyzwyczaiłabym się jakbyś tak wyglądał - zaśmiałam się cicho, wpadając na jeden pomysł.
- Nie rozumem?
Wstałam i delikatnie go trzymając podeszłam do strumienia, gdyż wiedziałam, że instynkt się w nim odezwie. Kot zaczął po prostu drżeć.
- Nie zrobisz tego! - krzyknął.
- A skąd wiesz?!
Nagle po prostu znaleźliśmy się u niego w pokoju, trzymając się za ręce. Przyznam ten świat który tworzył był na prawdę wyjątkowy, zupełnie inny od rzeczywistości. Zauważyłam również, że w tamtym świecie były zwierzęta sprzed katastrofy, co musiało oznaczać, że był w tamtym wymiarze już wcześniej. Ścisnęłam delikatnie jego dłoń i uśmiechnęłam do niego, rozczochrując mu włosy.
- No nie wrzuciłabym cię tam - zaśmiałam się.
Chłopak udawał wielce obrażonego, lecz widziałam, że zaraz wybuchnie śmiechem. Musiałam nieco podnieść wzrok by spojrzeć w jego oczy ale zrobiłam to z przyjemnością. Nie rozumiałam tego, że przy nim czuje się tak nad wyraz spokojnie i bezpiecznie. To było uczucie, którego jakoś wcześniej nie zaznałam, nawet przy Leonie. Nie wiem dlaczego to zrobiłam ale po chwili wtuliłam się w jego tors, zapominając o starych, złych przeżyciach. Wsłuchiwałam się w spokojne bicie jego serca i po prostu zamknęłam oczy, upajając się tą chwilą.
- A ty? Jakie masz marzenie? - szepnęłam.
< Jeff? >

Od Jeff'a cd. Sakura



Westchnąłem ciężko i podszedłem do leżącego ciała dziewczyny, trącając ją po chwili noskiem. W jednej chwili zniknęły wszystkie rany a wspomnienia sprzed chwili zostały wymazane z jej pamięci. Uderzyłem lekko łapką o podłogę, a zamek natychmiast zniknął, dając miejsce sporej łące, na której byliśmy wcześniej. Słońce ogrzewało nas swoimi ciepłymi promykami, zwierzęta wyglądały ciekawsko zza swoich kryjówek, a ptaki przelatywały nad nami, świergocząc cicho. Dotknąłem czoła dziewczyny, na co ta otworzyła oczy i usiadła, rozglądając się wokoło. Eh, doprawdy, chciałbym móc usunąć z jej głowy te złe wspomnienia i zastąpić je nowymi, lepszymi, lecz niestety nie miałem takiej mocy. Mógłbym usunąć je jedynie na chwilę, a po powrocie i tak by wróciły. Poza tym, za dużo z tym roboty, jestem zbyt leniwy by bawić się w takie rzeczy.
- Całkiem tu ładnie - Powiedziała cicho i podeszła do strumienia. Kucnęła przy nim spoglądając w wodę i mocząc lekko palce w krystalicznie czystej cieczy. Ciekawe, o czym myślała. Szkoda, chętnie zajrzał bym do jej głowy, jednak wiem, że nie spodobało by jej się to. Nie chce jej sprawiać więcej bólu. Przynajmniej na dziś już wystarczy, później się zobaczy.
- Tak... - przeciągnąłem się i położyłem koło niej, zwijając się w kłębek. W tym świecie mogłem pozwolić sobie na więcej niż zazwyczaj. Nie musiałem martwić się o to, że ktoś mnie zajdzie od tyłu i zabije. Naprawdę lubiłem to miejsce, gdy byłem młodszy, często zamykałem się w tym świecie. Mogłem tu siedzieć godzinami, polując lub wpatrując się w niebo. Czemu więc przestałem się tu przenosić? Sam nie wiem, chyba po prostu czułem, że nie mogę cały czas zamykać się w tym świecie. Nie powiem, przeszedł mi nie raz przez głowę pomysł, aby zostać tu na zawsze, jednak nigdy nie byłem w stanie wszystkiego zostawić. Najpierw Kamio, teraz Sakura... Zbyt wiele do stracenia.
- Nie powinniśmy już wracać? - spytała, zamyślona. Pewnie chciała tylko przerwać narastającą z każdą sekundą ciszę, nie za bardzo ją to pewnie nawet interesowało.
- Spokojnie, mamy dużo czasu. W tamtym świecie minęło pewnie zaledwie kilka sekund. - Powiedziałem, i zacząłem machać z nudów ogonem. A może tak, zamienić się w Sakurę? Ciekawy pomysł... Ale przełóżmy to na inny dzień. Dzisiaj nie miałem już ochoty, choćby ruszać się z miejsca. Poczułem nagle ciepłą rękę w okolicach karku, przez co odruchowo zacząłem mruczeć. No cóż - nie mogę ukryć pewnych kocich cech w tym ciele.
- Masz jakieś marzenie? - spytałem zamykając oczy i rozkoszując się ciepłym dotykiem dziewczyny.
< Sakura? >

Od Sakury Cd Jeff

Popatrzyłam na chłopaka z niedowierzaniem i błagałam by to nie działo się na prawdę. Oczywiście, to tylko fikcja ale niesamowicie realistyczna. Kot, a raczej Jeff zniknął nagle gdzieś za drzwiami i zapadła przeraźliwa cisza.
- To nie fair! - krzyknęłam - jak tak po ciemku?!
- Kto powiedział, że po ciemku?
W tym momencie ujrzałam, że zapaliła się jedna świeca. Podeszłam w tamtym kierunku, po czym usłyszałam dość głośne skrzypnięcie. Moje serce zaczęło bić o wiele szybciej, przez co nie mogłam uspokoić oddechu. Złapałam się za głowę i zamknęłam oczy.
- Sak to nie dzieje się na prawdę... - wmawiałam sobie cicho.
Poczułam, że ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. W tej sekundzie mnie sparaliżowało. Dłoń była lodowata, jakby wyjęta z wody. Odwróciłam się powoli a moim oczom ukazała się niewysoka dziewczyna z czarnymi włosami. Od razu krzyknęła głośno, przez co rzuciłam się przed siebie, starając się opanować. Nie cierpiałam tych strasznie wyglądających twarzy. Znęcania się nad innymi bezpodstawnie. Sak tylko nie przypominaj sobie przyszłości bo popadniesz w depresje. Wtedy wpadłam na jakieś drzwi. Obsesyjnie zaczęłam szukać klamki, lecz bez skutków. Starałam się parę razy wyważyć drzwi ale były zbyt solidne. 
- Wypuść mnie stąd to się źle skończy! - krzyknęłam, czując jak przeszłość zaczyna się odzywać w mojej głowie.
- Warunek trzeci!
Z rozpaczy uderzyłam z całej siły pięścią w ścianę. Usłyszałam dość głośny chrzęst, by po chwili poczuć piekielny ból w nadgarstku. Każdy najdrobniejszy ruch dłoni,sprawiał, że ból paraliżował całe ramie. Wybity nadgarstek był w tej chwili zbyt dużą przeszkodą by racjonalnie myśleć. W tej chwili wspomnienia wróciły a w moich oczach pojawiły się łzy. Kiedyś znajdowałam się w bardzo podobnym miejscu, tylko, że to było podczas szkolenia. Było tak samo ciemno... 
- Przestań! - wydarłam się.
Zero odzewu, zmusiło mnie do dość bolesnego czynu. Z pomocą dość ciężkiego przedmiotu, udało mi się nastawić nadgarstek. Zdusiłam jęk i starałam skupić by się stąd wydostać. Biegłam przez kolejne pokoje starając się nie wpaść na nic, lecz to było nie możliwe. On tym wszystkim sterował. Nagle na środku zapaliła się lampa a tuż przy niej siedział ktoś bardzo mi znajomy. Marszałek mimo, że miał zmasakrowane ciało, wstał i rzucił się na mnie z czymś podobnym do metalowego pręta. Z dość dużą siłą zostałam przygnieciona do ziemi. Jak ja mam się niby bronić?!
- Taka mała! Taka beznadziejna! - wydarł się mężczyzna stojący nade mną z uniesioną dłonią. 
Cała ta sytuacja wyglądała tak samo parę lat temu. Te same słowa, tylko inny pręt, trochę zmieniony wygląd. Wtedy próbowałam uciekać ale dostałam za to jeszcze bardziej. Do moich oczu napłynęły łzy, tak samo jak wtedy. Postanowiłam nie robić nic. Zakryłam twarz i skuliłam się jak najbardziej umiem. W tym momencie znajomy mi mężczyzna uciekł a na jego miejscu stał czarny kot. Wstałam szybko i podbiegłam do czegoś co przypominało drzwi lecz tak na prawdę nimi nie było.
- Wypuść mnie błagam... - jęknęłam. 
Znowu nie usłyszałam odpowiedzi. Z desperacją zaczęłam uderzać w coś, co przypominało wyjście. Po paru minutach byłam zbyt wymęczona, zbyt przerażona, zbyt zrozpaczona. Spojrzałam na zakrwawione dłonie a wszystko zaczęło mi się rozmywać. Poczułam jak nogi same mi się uginają a ostatnie co pamiętam to, głośne upadanie mojego ciała na ziemię. Zemdlałam.
<Jeff?>

Awans - mała zmiana w hierarchii Shadow Hunters!

Nie będę się zbytnio rozwodzić o tym dlaczego to robię ale w pewnym momencie musiało dojść do tego, że obsadzę trochę wyżej zaufaną osobę. Poza tym trzeba czasem wprowadzać małe zmiany, nieprawdaż? 
A więc o co mi konkretnie chodzi? 
Personą którą wybrałam na wyższe stanowisko zostaje Jeff. Od tej pory jest on Pułkownikiem w grupie Shadow i na razie tak pozostanie. Osoba prowadząca tą postać wykazywała się dość dużą aktywnością oraz zainteresowaniem względem bloga, za co jej bardzo serdecznie dziękuję i pełna nadziei sądzę, że tak będzie jeszcze przez długi czas. 
A co do wszystkich?
Również dziękuje wam za zaangażowanie i zapraszam do Eventu który nasza droga Tene postanowiła zorganizować. Życzę wszystkim dużo weny, no i zapraszam do pisania. 
~Sakura vel. Savey 

Od Jeff'a cd. Sakura

Uśmiechnąłem się zadziornie i ruszyłem w stronę kuchni
- Najpierw, zaparzę herbatę - powiedziałem mijając dziewczynę. Wstawiłem wodę na herbatę, a w międzyczasie wyjąłem dwa kubki i wrzuciłem do nich po torebce z zielonymi, aromatycznymi liśćmi. Po przygotowaniu napoju, wróciłem do pokoju i odstawiłem gorące picie na stolik, siadając przy tym na łóżku. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to brak Sakury.
- Sak? - lekko zaniepokojony, co ta dziewczyna mogła zrobić, zacząłem się rozglądać. I co zauważyłem? Sakurę, majstrującą przy barku. Podszedłem cicho i złapałem nagle za ramię, przez co dziewczyna o mało nie wywaliła całej półki z alkoholem, a na dodatek dostała potwornej czkawki. zachichotałem pod nosem, ale stałem z założonymi rękoma z lekko uniesionymi brwiami, czekając na jakąkolwiek odpowiedź.
- No bo ten... *hic* Myślałam, że może zagramy w butelkę, *hic* ale nie znalazłam żadnej pustej, więc trzeba jedną opróżnić - zaśmiała się, lekko zakłopotana, że ją przyłapałem, czkając przy tym niemiłosiernie.
- Ach tak? Niestety, dzisiaj bar zamknięty, w butelkę zagramy kiedy indziej - zamknąłem szafkę i pomogłem dziewczynie wstać - za to mamy inny problem - zrobiłem poważną minę.
- Jaki problem? *hic*
- Twoją czkawkę - wyszczerzyłem białe żeby w szerokim uśmiechu. Czułem, że może być śmiesznie. Oczywiście, jest dużo sposobów na czkawkę; wstrzymanie oddechu, napicie się czegoś, ale najciekawszym na pewno było przestraszenie kogoś.
- Em, zaraz mi przejdzie - uśmiechnęła się nerwowo, przeczuwając, że coś planuje.
- Przejdzie, ale ja w tym pomogę - wyszczerzyłem się szeroko i przeniosłem umysł dziewczyny do swojego wymiaru... Znaleźliśmy się na dużej, oświetlonej polanie. Dookoła płynął cicho strumień, kolorowe ptaki śpiewały pięknie na dużych, rozłożystych gałęziach. Wziąłem głęboki oddech i przymknąłem oczy. Ciekawe kiedy ostatnio się tu przenosiłem... Lubiłem mieć tą władzę, móc zrobić cokolwiek zechcę...Otworzyłem jedno oko i spojrzałem na Sakurę. Rozglądała się dookoła z wielkimi oczami. Ciekawe czy jej się podobało... Nie ważne, trzeba pozbyć się tej jej czkawki, bo jak usłyszę choćby jeszcze jedno czknięcie, to wpadnę w szał.
- Wypadałoby zrobić jakiś straszny nastrój... Co powiesz na dom strachów? - Nie czekając na odpowiedź, pstryknąłem palcami a na miejscu polany, pojawił się ogromny, zniszczony pałac. Wokół było bardzo ciemno, z drzew spadły wszystkie liście i teraz wyglądały niczym martwe. Niebo oświetlone było tylko okrągłym księżycem, nie było ani jednej gwiazdy. Wokół latały nietoperze, piszcząc cicho do siebie. Złapałem Sakurę za rękę i pociągnąłem w stronę domu. Gdy tylko przekroczyliśmy szerokie, dębowe drzwi, zmieniłem się w kota i pobiegłem po schodach, znikając w ciemnościach.
- W miejscu, w którym jesteśmy, nie ma żadnych ograniczeń, jednak dam ci kilka ważnych wskazówek. Po pierwsze, od teraz, gdy zaczkniesz, będzie to oznaczać, że coś się zbliża. Po drugie, pamiętaj, że mimo, że to wszystko nie dzieje się na prawdę i twoje prawdziwemu ciału nic się nie staniesz, to tu jednak będziesz odczuwać ból. I po trzecie, najważniejsze, gra skończy się gdy uda ci się wydostać z domu - w tym momencie zamknęły się wszystkie okna i drzwi. A ja patrzyłem rozbawiony na dziewczynę. Może to co teraz robiłem mijało się trochę z poprzednim celem - aby dziewczyna przestała czkać, ale w każdym razie jest strasznie, więc jakiś tam sens pozostał.
- A teraz, czas zacząć zabawę! - zachichotałem i spojrzałem złotymi ślepiami na dziewczynę.
< Sakura? >

Od Laury - Cd. Cookie

Zaczęłam się podniecać umiejętnościami kogoś innego... To było nietypowe dla mojej osoby, więc przemęczenie pewnie zaczęło już oddziaływać na mój organizm. Powinnam wrócić do mojej, bądź co bądź bezpiecznej, tymczasowej siedziby. Było to o tyle łatwe, że Wilki straciły trop, więc Pustkowia ziały... pustką. Ot takie masło maślane. Gwizdnęłam cicho, przywołując do siebie swojego "groźnego" zwierza. Jedna sekunda, potem dwie i trzy, i... nic. Kompletne zero. Wcięło mi gdzieś psa, niech to szlag! Wszystko się sypało... Wolnym krokiem ruszyłam w dobrze znanym mi kierunku, przy okazji strzepując listki i gałązki, które uczepiły się mojego ubrania. Gdyby nie on, to może sama dałabym sobie wtedy radę, ale nie. Zabawił się w superbohatera i wepchnął mnie do krzaków! A teraz wyglądałam jak taka choinka. 
- Ej! Gdzie idziesz?!- usłyszałam jego głos
- Do kościoła- burknęłam na pożegnanie.
- Kościoła?
Szybko znalazł się obok mnie. Normalnie jak jakiś rzep. Ech...
- Takie miejsce, w którym się kiedyś modliło. Wiesz, msze, krzyże, złożone rączki, koleś w sukience i te sprawy- tłumaczyłam matowym tonem.

<Cookie?>

Event

,,Wraz z upływem czasu liście zaczęły zmieniać kolor, zaś dni stawały się krótsze, ciepłe dni powoli stawały się coraz to bardziej chłodne, a to wszystko zwiastowało nadejście nowej pory roku- jesieni. Ciemnowłosa dziewczyna patrzyła się na rosnący tłum. Byli tu wszyscy- wolni strzelcy, Shadow Hunters oraz Blood Masters, nawet kilku Śnieżnych postanowiło choć na chwilę zapomnieć o podziale na grupy i na nowo wkroczyć do świata "normalnych". Dlaczego? Ostatniego dnia lata, jak głosiło niepisane prawo, grupy przestawały istnieć na ten jeden, magiczny dzień i wszyscy byli równi wobec całej reszty. Nie istniała hierarchia ani terytoria. Tylko wielka polana, muzyka, jedzenie, ludzie łączący się w jedno. Wrogowie zapominający o ranach, zabawa od jednego ranka, do drugiego.

A o cóż chodzi w tej paplaninie u góry? Ano tego właśnie będzie dotyczył event. Raz w roku znika podziałka na grupy i wszyscy stawiają się w umówionym miejscu- polanie gdzieś pośrodku lasu. Jakby tego było mało, huczną imprezą żegnają odchodzące lato i próbują wybawić się po wsze czasy. Alkohol, głośna muzyka, jedzenie, picie, szybkie numerki gdzieś za drzewami, a to wszystko w ciągu dwudziestu czterech godzin. Tak, tak. Balujemy od poranka ostatniego dnia, aż do poranka jesiennego. Ale pamiętaj, niebezpieczeństwo nigdy nie śpi... Tylko, że basy pewnie odstraszą większość zwierzątek, więc problemu powinno nie być. Przechodząc do konkretów.
  • FORMA: Opowiadanie naprawdę grupowe. Osoba "A" (bodajże ja, chyba, że ktoś inny by chciał zacząć) pisze opowiadanie do ogółu, później ktoś odpowiada i również kieruje do ogółu. Tak, żeby każdy mógł wziąć udział. I nie przeskakujemy tu o pierdyliard godzin, bo szybciej się skończy. Gdy grupowiec zostanie skończony- każdy, będzie mógł napisać długie opowiadanie (minimum tysiąc słów) o przebiegu całej imprezy (w oparciu o pozostałe opowiadania).  I umówmy się, że jedno opo obejmuje najwyżej pół godziny rozgrywki.
  • DŁUGOŚĆ: Opowiadanie powinno mieć w tym przypadku co najmniej dwieście słów. Żeby było bardziej rozbudowane.
  • TERMIN: Myślę, że od dzisiaj (02.04.2016r.) do 16.04.2016r 29.04.2016r. powinno wystarczyć. Oczywiście w razie czego można wszystko przedłużyć.
  • NAGRODY: 
  1. Za uczestniczenie (napisanie co najmniej jednego opowiadania): 100 punktów do rozdania.
  2. Za opowiadanie długie, o przebiegu całego wydarzenia: 120 punktów do rozdania.
  3. Za najdłuższe opowiadanie (rozgrywka): 30 punktów do rozdania.
  4. Za najdłuższe opowiadanie (podsumowanie): 50 punktów do rozdania.
  5. Plus podczas trwania eventu wybierzemy najprzystojniejszego chłopaka i najładniejszą dziewczynę. Za tytuł misstera i miss będzie niespodzianka.
No, to tyle. Myślę, że event jest ok i raczej luźny. Liczę na waszą aktywność!
Tenebris