- Możesz łaskawie puścić mój nadgarstek? - warknąłem cicho na dziewczyne, która z szyderczym uśmiechem na twarzy wykonała moje polecenie. - Dziękuję, pani dowódco. Wiesz czasami czuję się jakbym niańczył małe dzieci, które zrobią wszystko, żebym zrobił tak jak wam się podoba. W wolnym tłumaczeniu, wolę segregować zgniłe żarcie - mruknąłem pod nosem i zacząłem odchodzić.
- Gavril w tej chwili rozkazuję ci pomóc mi z nowymi rekrutami! - usłyszałem krzyk. Przygryzłem lewą wargę, by zapobiec pojawiającemu się uśmiechu. Odwróciłem się powoli i podszedłem do dziewczyny. Poklepałem ją ręką po ramieniu i ruszyłem w stronę statku.
- Moja szkoła, Zeldy! Moja szkoła! - wykrzyknąłem, bedąc kilkanaście metrów przed nią. - Co teraz, pani dowódco?
<Zeldy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz