piątek, 15 kwietnia 2016

Event: Informacja

Otóż, ze względu na to, że od poniedziałku są testy i wiadomo, trzeba powtarzać, finał eventu został przełożony na inny termin. Jestem organizatorką, mam takie prawo, bo szkoła niby jest ważna i takie tam inne pierdoły. Więc czas jest do... 29 kwietnia. Tak, w luj długo po tym zapierdzielu, ale myślę, że tak będzie najlepiej.

Tenebris

Od Jamesa c.d Echo

Wyszedłem jak codziennie pozastawiać pułapki. Najwyraźniej stary ja zapomniał zdjąć rozkładające się ciała zwierzyny. Z obrzydzeniem się tego pozbyłem.
- Śmierdzi.. - mruczałem do siebie, wracając do domu.
Spojrzałem w stronę urwiska. Echo? Co ona tam robi? Może pójdę do niej? Znałem idealną drogę na skróty! Zacząłem powoli iść w górę. Miałem wrażenie, że o czymś zapomniałem... Byłem już kawałek za dziewczyną. Dopiero teraz przypomniałem coś sobie - przecież to urwisko jest niebezpieczne. Zacząłem biec. Echo zbliżyła się do krawędzi. Dopiero teraz usłyszałem niepokojący dźwięk. Przyśpieszyłem, łapiąc dziewczynę za nadgarstek. Klif zaczął się kruszyć i osuwać. Przysunąłem dziewczynę do siebie. Zdążyłem. Przez chwilę nawet nie mogłem się odezwać. Echo przytuliła się do mnie. Łapała powietrze. Była przerażona. Ja nie miałem jak oddychać. Nie zaprzeczę, że dziewczyna jest silna.
- S-spokojnie - pogłaskałem ją po głowie - Już dobrze...
Moje słowa chyba za bardzo do niej nie dotarły. Patrzyła przed siebie. Nie wiedziałem co robić. Byłem w ogromnym szoku. Za pewnie w mniejszym niż ona, ale gdybym nie zdążył? Gdybym przyszedł minutę później? Wolę nie myśleć co by się stało...
- Echo... - szepnąłem do niej - Już w porządku, wracajmy do domu...
Sam przytuliłem się do niej. Cieszę się, że dziewczynie nic nie jest.
<Echo?>

Od Sakury - Cd. Jeff'a

Zaśmiałam się głośno, słysząc jak Jeff obmyśla plan życia kotka. Położyłam się obok chłopaka i opierając głowę na ręcę, zerknęłam na Kuro.
- No zobacz jak on na ciebie patrzy - powiedziałam, wskazując na małą, puchatą kulkę ręką.
- A ty chcesz mu odebrać marzenia o byciu tatą... - westchnęłam, opadając na kanapę.
- Ja mu dam marzenia - odparł z uśmiechem.
- No ale zobacz, może chce mieć żonę i troje dzieci. Do tego dom z wielkim ogrodem i basanem. A co powiesz jeżeli będzie chciał ratować świat przed złem. Ty chcesz mu to wszystko odebrać? - zapytałam szybko.
Widząc, że Jeff patrzy na mnie dziwnym wzrokiem odwróciłam się tyłem z tekstem:
- Nie. Ja już się nie odzywam.
Chłopak zaśmiał się głośno, a raczej zaczął się po prostu dusić ze śmiechu. Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam się w strone bruneta, kładąc głowę na jego ramieniu. Jego mina była nie do opisania, gdy między naszą dwójkę wcisnął się czarny kocurek. Pogłaskałam go po łebku, a ten zaczął cicho mruczeć. Zauważyłam też, że chłopak dość bacznie mi się przygląda. Podniosłam wzrok i uśmiechnęłam się do niego szczerze, na co on odpowiedział tym samym. Położyłam rękę na jego policzku, by już po chwili masować kciukiem jeszcze nie do końca zagojoną ranę. Cieszyłam się, że udało się nam normalnie porozmawiać. To było na prawdę miłe uczucie, móc znowu znaleźć się przy nim.
- Idziemy gdzieś czy zostajemy? - zapytałam cicho, nie spuszczając chłopaka z oczu.
<Jeff?>