Nie minęło dużo czasu, odkąd byłam w Blood Masters. No dobra, nie
oszukujmy się... NIE MINĘŁA NAWET GODZINA. No cóż, raczej nic się
dzisiaj ciekawego nie wydarzy, w końcu zbliża się wieczór...
Raczej, to ja mam oczy.
— Hej, dziecinko, chcesz może lizaczka? — usłyszałam głos za sobą.
— Że co proszę? — Myślałam, że się przesłyszałam.
— Spytałem tylko, czy chce–
— Nie jestem dzieckiem! — warknęłam, bezczelnie mu przerywając. Czy on
myśli, że jak jest większy, to może mnie nazywać jakąś "dzieciną"?! O
nie! Mowy nie ma!
— Ej no, sorki, ale jak masz jakiś metr czterdzieści, to trudno cię nie pomylić z dzieckiem, więc...
— Ja. Mam. Metr. Czterdzieści. Sześć — wyszydziłam przez zęby. — Zapamiętaj to, tępa pało!
Nie usłyszałam zbyt dobrze jego odpowiedzi, bo coś zaszeleściło w
krzakach, przez co na chwilę straciłam orientację. Jednak udało mi się
dosłyszeć coś o tępieniu od wkładania... ZARAZ, CO?
— Zboczona, głupia krowa...
— Ej! Jestem chomiczkiem! — oburzył się, co trochę śmiesznie wyglądało.
— Pff. Od dzisiaj krowa.
<Nico? Ty resztę XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz