niedziela, 27 marca 2016

Od Kimberly Cd Zero

Subtelny pocałunek tego mężczyzny sprawił, że moje ciało zalała fala gorąca. Jego słowa sprawiały iż zakochiwałam się w nim jeszcze bardziej, chociaż wydaje mi się, że nie darzyłam nikogo większym uczuciem niż właśnie Zera. To jak on mnie traktował, jak największy skarb, jakby miał mnie zaraz stracić i chciałby wykorzystać dany nam czas. Sama wiedziałam, że chce z nim spędzić każdą chwilę jaką nam będzie dane przeżyć. Wplotłam palce w jego włosy, odsuwając go delikatnie od siebie. Nie zrobiłabym tego, gdybym nie miała mu nic ważnego do powiedzenia, a jednak. Popatrzyłam w jego krwistoczerwone oczy, które połyskiwały w bladku świec i odważyłam się opowiedzieć wszystko co kryłam w sobie do tej pory.
- Nie musisz mi dziękować... Otworzyłeś dla mnie swoje serce, tak samo jak ty zagościłeś w moim już na dobre. Chciałabym zostać z tobą na zawsze, mimo wszystkich trudności jakie czekają za zakrętem. Tak... Zakochałam się w tobie, zaufałam ci jak nikomu innemu i jestem wdzięczna losowi, że... to właśnie ty... - słowa same wyrwały się z mojego gardła, jakby były tłamszone przez dłuższy czas.
Zarzuciłam ręce na jego kark i przyciągnęłam do siebie. Gdy nasze skóry się stykały, przez moje ciało przechodził przyjemny dreszcz. Po chwili złączyłam nasze usta w pocałunkach, które nieoczekiwanie zmieniły swoje znaczenie. Górowała w nich rządza, namiętność i niewyobrażalna bliskość naszej dwójki, jakby ktoś miał nas zaraz rozdzielić, chociaż wiadome było, że tak nigdy się nie stanie.
<Zero? Masz te romantyzmy no *^*>

Od Nei - c.d Reika

Brat się uśmiechnął do mnie i powiedział:
- No dobrze, ale postaraj się informować, że gdzieś wychodzisz i będziesz późno - uśmiechnął się do mnie. Wstałam i natychmiast schowałam ręce do kieszeni.
- Nei? Wszystko gra? - spytał.
- Tak tylko... muszę iść - wybiegłam z domu i pobiegłam do lasu. Oparłam się ręką o drzewo i z ręki przepłynął prąd elektryczny. Drzewo zaczęło płonąć.
- O nie... - pobiegłam po wodę i obalałam drzewo. Zgasło w ostatniej chwili.
- Uff... - usiadłam i popatrzyłam na swoje ręce.
- Aż tak jestem niebezpieczna...? Może jednak powinnam odejść... od Reika... zrobię mu krzywdę. Albo gorzej... - skrzyżowałam ręce i posmutniałam. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam głowę, a tam stał Reik.
<Reik? Sry że tyle czekałeś>