poniedziałek, 21 marca 2016

Od Sakury Cd Jeff

Odpowiedź była zbyt krótka jak na tego chłopaka. Zawsze odpowiadał mi z arogancją w głosie, lecz teraz, jak gdyby nigdy nic wyjeżdża mi z tak prostym zdaniem? To nie było normalne!
- Coś w to wątpie - powiedziałam cicho.
- Co? - zapytał dziwnym głosem.
Znowu nie rozumiem! Jak można tak szybko się zmienić?! Albo jest coś nie tak, albo mu się Bóg objawił. Niestety problemem okazało się to pierwsze. Gdy mijaliśmy jeden z budynków, chłopak razem ze mną się o niego oparł, przez co mogłam bo uważnie obserwować. Na jego dłoni, pojawiło się coś w rodzaju, jakieś fioletowej infekcji. Trzymając się za jeszcze obolały brzuch, podeszłam do Jeffa i złapałam go za ramię. Ten automatycznie wyrwał rękę i odsunął sie dwa kroki. Mimo wszystko podeszłam bliżej, po czym spojrzałam mu w oczy.
- Skąd to Ci się wzięło? - zapytałam spokojnie.
Nie uzyskałam odpowiedzi, jedyne co zauważyłam to uciekanie wzrokiem i jąkanie się. Złapałam się za głowę starając się skupić. Skąd? Jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć?! Skarciłam samą siebie w myślach, starając się uzyskać odpowiedź na nurtujące pytanie. Po chwili przypomniałam sobie wszystko. Jest parę roślin które niby wywołują coś takiego! Ale przecież przy nich też zanika pamięć... Nie znam się na tym ale to jeszcze pamiętam. Postaram mu się pomóc ile będę w stanie... Na ile mi pozwoli. Złapałam Jeffa delikatnie za ramię i popatrzyłam jeszcze raz.
- Nie jestem wrogiem - powiedziałam - muszę wiedzieć skąd to masz. Pozwól mi przejrzeć myśli...
<Jeff?>

Od Jeff'a cd. Sakura

Prychnąłem cicho i spojrzałem na dziewczynę spod zmrużonych powiek. Za co ona mi niby dziękowała? Zrobiłem co zrobiłem, ale tylko dla tego, że nie było żadnego zwierzęcia, inaczej równie dobrze mogłaby teraz leżeć gdzieś tutaj z rozszarpanym brzuchem i wylatującymi wnętrznościami.
- Nie dziękuj, powinnaś bardziej cieszyć się ze swojego szczęścia i tego, że nie było blisko żadnych niebezpiecznych zwierząt - Mruknąłem pod nosem i skierowałem wzrok na wyjście z jaskini. Dziewczyna milczała dłuższą chwilę ale po chwili zaczęła zabierać się do wyjścia. No tak, przecież nie będziemy siedzieć tu wieczność. Wstałem nieco zbyt gwałtownie, bo obolałe mięśnie po nieprzespanej nocy w jednej pozycji, zaczęły boleć niemiłosiernie. Świat zawirował mi przed oczyma, jednak podtrzymując się szorstkiej ściany, udało mi się nie upaść. Sakura, widocznie chciała mi pomóc, jednak nie zniósł bym czegoś tak poniżającego, więc podniosłem rękę na znak, że nic mi nie jest. Dziwiło mnie to, zdarzało mi się nie przespać nocy, jednak nigdy nic podobnego się nie działo. Gdy nieco się uspokoiłem, wyszliśmy z jaskini. Nie znałem tutejszych terenów, więc zdałem się na dziewczynę. Szliśmy przez różne zarośnięte drogi, co rusz napotykając drapóliki lub jaszczurośmiornice. W pewnym momencie weszliśmy na teren jakiegoś miasta. Oczywiście opuszczone, wyglądające jak siedem nieszczęść.
- Wystarczy, że przez to przejdziemy i jesteśmy w domu - Sakura wydawała się dobrze wiedzieć, gdzie jesteśmy, więc nie miałem wątpliwości w prawdziwość jej słów. Chociaż właściwie, gdyby tylko chciała, mogłaby mnie wpędzić w maliny, tak jak ja wcześniej nasłałem na nią myszoczłeki. Od jakiegoś czasu bolała mnie głowa, a pamięć jakby chciała zrobić mi psikusa i gdy próbowałem przypomnieć sobie jakieś konkretne zdarzenie z dawnych lat, widziałem tylko skrawki rozmów lub rozmazane widoki. w pewnym momencie, zatrzymałem się. Kim była dziewczyna stojąca przede mną, czerwonych włosach? Wróg? a może przyjaciel? Nic sobie nie przypominałem. Co tutaj robię? Kojarzyłem tylko najważniejszy fakty - mam na imię Jeff, mam 19 lat i... Pamiętałem jeszcze tylko jakieś dawne wydarzenie - rodzina, szkoła i takie tam. Chwila, chwila muszę myśleć logicznie. Nabrałem w płuca powietrze i wypuściłem je ze świstem. Po pierwsze - dziewczyna nie może wiedzieć, że straciłem pamięć. Nie wiem kim jest, możliwe, że moim sprzymierzeńcem, ale możliwe też, że wrogiem. Nie mogę pokazać jej swoich słabości.
- Nic ci nie jest? - Spytała.
- Nic - starałem odpowiadać szybko, zwięźle i na temat. Miałem nadzieję, że kiedyś też tak odpowiadałem i dziewczyna nie zauważy różnicy. Teraz tylko wystarczy zastanowić się, jakie znałem gatunki zwierząt/roślin powodujących amnezje. Może, idąc dotknąłem czegoś? No i klops. Nie znałem żadnego, pewnie przez mój stosunek do szkoły.
< Sakura? >

Od Echo CD James

Niedługo będziemy musieli zatrzymać się i rozbić obóz. Ale chciałam dojść jak najdalej. Jeśli przejdziemy jeszcze kawałek to jutro dotrzemy tam na bank.
- Echo, zwolnij - powiedział James. Nawet nie zauważyłam, że przyspieszyłam kroku.
- A tak, sorki - powiedziałam zwalniając do poprzedniego tempa. To już tak blisko. Po jeszcze około połowie godziny marszu zatrzymaliśmy się i robiliśmy obóz. W tych terenach było pięknie. Nie to co w mieście. Rozpaliłam ognisko i poszłam zapolować. Wróciłam z kilkoma ptakami. Zaczęłam przygotowywać posiłek.
- Masz w ogóle pewność, że w tym domku coś będzie? - zapytałam.
- Nie do końca, ale czuje, że to musi mieć jakiś związek ze mną...
Westchnęłam. Nie lubię takich sytuacji. To jakby loteria, może coś będzie, może nie. A jeśli nie to co? Cała droga na marne. Ale teraz to nie było ważne, w końcu przekonamy się jak tam dotrzemy.
*******
Było wcześnie rano. Obudziłam się gdy słońce zaczęło razić mnie w oczy. Byłam przywiązania do gałęzi drzewa, jak zwykle. Rozglądając się zdziwiłam, James już nie spał. Pomachał do mnie z dołu i zawołał:
- Rusz się! Nie mamy całego dnia!
Zaśmiałam się pod nosem. Odwiązałam się od drzewa i zeskoczyłam z niego. No dobra, trzeba ruszać.
<James? Dojdźmy tam w końcu xd>

Od Jamesa c.d Echo

- Będzie tego warta, zobaczysz... - mruknąłem do siebie
- Coś mówiłeś?
- Nie, nie.. - uśmiechnąłem się jak zwykle. Wspięliśmy się na najwyższe drzewo w okolicy. "Nie chciał bym z niego spaść" Myślałem spoglądając w dół. Dowiązałem się do gałęzi. Myślałem, że usnę szybko, jednak myliłem się... Zimny wiatr oraz poczucie, że niedługo dotrzemy do mojego domu. Zacząłem się nieznacznie wiercić i przekręcać na boki. Bardzo chciałem, by był już ranek i żebyśmy ruszyli. Długo jednak moje myśli nie trwały. Usnąłem. Rankiem promienie słońca zbudziły mnie, a ja radośnie zszedłem z drzewa. Echo już nie spała i przygotowywała śniadanie.
- Cześć, Echo! - entuzjazm był w każdym moim słowie, ignorowałem ból spowodowany walką z mutantem.
- No witaj, Śpiąca Królewno - odwróciła się w moją stronę podając posiłek. - Myślałam, że już nie wstaniesz.
- Ty było mnie obudzić - mówiłem z pełnymi ustami. Szybko połknąłem śniadanie i zacząłem się szykować do drogi. Gotowi ruszyliśmy dalej. Zaplotłem ręce na karku i szedłem obok dziewczyny. Znowu się nie odzywała, to zaczynało być nudne. Spojrzałem w stronę góry. Była już tak blisko...
- Dotrzemy tam jutro, nie? - przerwałem ciszę
- Zapewne tak, przed południem będziemy na miejscu, ale najpierw gdzieś w pobliżu będzie trzeba zrobić obóz...
- Ale my dopiero wyruszyliśmy! - przerwałem jej - Cieszmy się chwilą. Zobacz jak tutaj jest pięknie!
Spacerowaliśmy przez łąkę, była dosyć duża. Wyszliśmy właśnie z lasu, ale po przejściu tej równiny kolejny gąszcz i góra! Było ją teraz pięknie widać. Duże szczyty tnące chmury. Uśmiechnąłem się do Echo, której najwyraźniej też się tutaj podobało. Szliśmy już dosyć długo, niedługo na prawdę trzeba będzie założyć obóz, jednak noc tutaj może być niebezpieczna.
<Echo? Już blisko! ^^>