W tym momencie rozbrzmiał alarm. Zerwałam sie razem z Leonem z łóżka i podbiegłam do broni. Otworzyłam klape torby i popatrzyłam na to co mam. Jeden pistolet i pare noży podałam Leonowi. Mi został jeden nóż, podręczny pistolet i Barretta. Trudno musimy sobie dać jakoś radę. Zbiegliśmy na sam dół budynku, gdzie ujrzeliśmy Sakure. Od razu nas zauważyła i znalazła się tuż obok.
- Nareszcie jesteście! Atak plemienia ludzi. Dla was zadania bojowe - powiedziała.
- Mów - odparł Leo.
- A więc Nif idziesz na Minusterint i zajmujesz najwyższy budynek, potrzebny snajper.
- Sama? - zapytałam zdziwiona.
W tamtym momencie poczułam przerażliwy ból w okolicach obojczyka. Rana nie da o sobie zapomnieć.
- Tak!
- Ale ona nie powinna..- szepnął chłopak.
- Nie ma wyboru, ty zajmujesz ulice obok no już!
Ruda popchnęła mnie do przodu, karząc biec. Pewna śmierć...Czułam, że to się źle skończy. Znalazłam się przy budynku po paru minutach ale od razu mi coś nie pasowało. Tuż obok mnie znalazł się wysoki brunet i przycisnął do ściany. Złapałam w prawą rękę nóż lecz jego koledzy bez namysłu, wyrwali mi broń i trzymali za ręce. Odur zgnielizny... Niewyżyte dzikusy. Facet całym swoim ciałem przywarł do mnie, i zaczął wkładać ręce pod bluzkę. Znowu ten piekielny ból.
- No proszę jaka ptaszyna! Będziesz moją idealną żoną! -zaśmiał się.
- Nigdy! - odparłam plując mu w twarz.
Brunet wziął zamach i uderzył mnie w twarz, przez co upadłam na ziemię. Dlaczego musiał mnie zostawić samą? Pozwolić Sakurze na rozdzielenie naszej dwójki? Dlaczego go tu nie było?! Byłam bezsilna wobec takiej grupki silnych mężczyzn. Wolałabym siedziec z nim w pokoju, atrzeć na jego piękny uśmiech i pozwalać mu na rozśmieszanie. Potrzebowałam pomocy. Przypomniało mi się, że znajomy blondyn przecież jest niedaleko. Miejąc nadzieję, że usłyszy błagalne wołanie krzyknęłam:
-Leo!!!
W tym momencie nieznajomy, za karę kopnął mnie w brzuch, a ja zdołałam tylko cicho błagać.
<Leo?>