niedziela, 6 marca 2016

Od Leona - Cd. Kath

     Pokiwałem głową i (na wszelki wypadek) drugą walizkę podniosłem z nadmierną ostrożnością. Bagaże w sumie ważyły dla mnie tyle co nic, ale ja to ja- wielkie, silne dziecko. Ruszyłem przodem, co chwilę zerkając, czy aby Katherine mi się nie zgubiła gdzieś po drodze. W końcu to całkiem spory budynek z pierdylionem korytarzy i sam w pierwszych dniach błądziłem, myliłem pomieszczenia... Raz nawet niechcący wparowałem do damskiej toalety... Skończyłem wtedy z odciskami po zabójczych pociskach w postaci szminek oraz częściowo owinięty papierem toaletowym. Hyh... Na samą myśl o tym spalałem się ze wstydu. Milczałem jak grób, ciągle mając przed sobą te smutne, lecz piękne oczy. Nie wiem dlaczego, ale zdawały mi się być znajome i drogie sercu. Westchnąłem cicho. Czasami naprawdę nie powinienem tak dużo myśleć, a jedynie działać. Zatrzymałem się przed drzwiami o trzycyfrowym numerze, które Kath szybko otworzyła i zniknęła w środku obszernego pokoju. Takiego, jaki przeznaczony został każdemu z członków naszej grupy... i całej reszcie tych całych buntowników. Przestąpiłem przez próg, chcąc ułożyć rzeczy przy jej łóżku, jednak przystanąłem. Stało się coś dziwnego, czego ni jak nie mogłem wytłumaczyć. Stałem się kimś innym, znalazłem w zupełnie innym miejscu.
   Wielki namiot, zdecydowanie staroświecki, cały pokryty był tajemniczymi znakami. Runy, stwierdziłem już na starcie. Takie, których używali magowie. Ale co tu się do cholery działo? To było wspomnienie, na pewno. Tylko czyje? Popatrzyłem na odbicie w prowizorycznym lustrze. Ta sama twarz, ciało może nieco bardziej wyrobione w boju, ale moje, tylko jedno mi nie pasowało- szaty jakoby wyjęte z gry Assasin Creed, dokładniej podobne do Smoczej Zbroi Ezia. Gruby materiał uchylił się pod wpływem czyjejś siły, w wejściu stanęła... Katherine. Lecz również w jakiś sposób inna. Patrzyłem na nią oczarowany, zaś mężczyzna, którym się stałem, czuł niewyobrażalne szczęście... Przeszło ono na mnie samego. Przestałem panować nad tą postacią, wszystko potoczyło się samo. Zdziwiłem się słysząc dwa głosy- jeden zapewne należący do wojownika, drugi płynący z jej ust. Kilka kroków w przód... Objęcie jej i ten cudowny zapach lasu i ziemi, który ze sobą przyniosła... Czułem go? Ale jak?!
     Odsunąłem się gwałtownie do tyłu, wyrwany z dziwnego transu. Co to miało być? I dlaczego tamta dziewczyna wyglądała jak Kath... Jednak miała inaczej na imię? Spojrzałem realnie przerażony na ciemnowłosą.

<Kath? Wariacje, kombinacje!>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz