Kath... Popchnęła mnie i osłoniła samą sobą, a potem padła obok. Cholera! Podniosłem się do siadu, lekko trzymając za głowę, którą chwilę wcześniej zaryłem o podłogę. Plamka krwi na koszulce dziewczyny powiększała się z każdą sekundą, a w samej tkaninie zrobiła się okrągła wyrwa. Powoli, delikatnie wziąłem ją na ręce, jednocześnie wstając. Była przytomna i chyba w pełni świadoma, o czym poinformowała mnie syknięciem.
- Wiem... przepraszam...- mruknąłem- I dziękuję...
Milczała. Może to i lepiej... W końcu osoba nawet lekko raniona i krwawiąca powinna nie zużywać zbyt wiele cennej energii. Wyszedłem z nią z pokoju, szybkim krokiem udając się do skrzydła medycznego.
~*~
Opierdziel od medyka o to, że ją zaniosłem, zamiast wezwać pomoc- przeżyłem. Ale samo czekanie, aż opatrzą Katherine było nie do zniesienia. Tak, bałem się o nią. Chyba szóste już kółko skończyłem, zatrzymując się przed drzwiami sali. Zapukałem i po raz kolejny zobaczyłem tę samą pielęgniarkę, usłyszałem to samo zdanie- Jeszcze chwilę, przecież Rzymu nie zbudowano w jeden dzień. Eh... Tym razem oparłem się o ścianę.
<Kath?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz