Każdy jej ruch mnie uspokajał, każde zetknięcie naszej skóry przywoływało tamto przyjemne ciepło, rozlewające się po całym ciele. Pozwalałem jej na tak wiele. Dziewczynie, którą poznałem ledwie kilkadziesiąt minut wcześniej. Omedze. Gdyby poprzedni dowódca teraz żył- zbeształby mnie za takie zachowanie, zaś ona skończyłaby na stryczku. Za czasów panowania Helevorna takie sytuacje, jak bratanie się z niższymi hierarchią były zakazane. Wszystkie. Bez wyjątku. Formalnie teraz też tak było, jednak nikt tego nie widział, a nawet jeśli- Alpha miał prawo do wszystkiego co złe i co dobre. W pewnym sensie byłem bezkarny... Chyba, że zwołano by radę, wtedy mogłem oberwać. Ale to nieważne. Łzy powoli przestawały lecieć, pozwalając na odzyskanie wewnętrznej równowagi. Nie wiem co ta dziewczyna ze mną zrobiła, jednak oschła strona mnie nie wróciła, pozostał ten prawdziwy ja. Jednym, szybkim ruchem zmusiłem ją do położenia się, zaś sam ułożyłem się obok niej. Była taka krucha, delikatna... Objąłem damę, wręcz bezczelnie kładąc głowę na jej piersi. Słyszałem, jak jej serce przyspieszało swoją pracę, co było dla mnie jak najpiękniejsza z melodii. Potrzebowałem jej... Tak naprawdę, bez owijania w bawełnę. Potrzebowałem tego ciepła, odgłosu bicia serca drugiej istoty...
<Kim? Pseudo romantycznie :')>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz