Katherine w jednej chwili zdawała się zapomnieć o całym świecie, jak ja kilka sekund wcześniej, a w drugiej po prostu coś zwaliło ją z nóg. Szybko odłożyłem wszystko i zdążyłem w ostatnim momencie uratować ją od walnięcia głową o jedną z szafek. Jeszcze tego by brakowało, żeby pierwszego dnia zrobiła sobie krzywdę. Jej krucze włosy delikatnie musnęły moją skórę, przyprawiając o przyjemne dreszcze. Tamten mężczyzna... Hae... Czy to możliwe, że nim byłem? Ale... Nie, głupi Leon, reinkarnacje, czy inne duperele nie istniały! Chociaż... Może to zwykły przypadek, figiel chorego umysłu. Może dziewczyna po prostu zasłabła, przecież to często się działo, Sakura czasami tak miała, podczas tej całej miesiączki. Uśmiechnąłem się lekko, pomagając jej wstać. Z jednej strony byłem nieźle wystraszony tym wszystkim i chciałem jak najszybciej czmychnąć gdzieś, gdzie było ciemno, a z drugiej czułem, jak każda komórka mojego organizmu buntowała się przed opuszczeniem nowej. Jedna, szybka decyzja mogła wpłynąć na przyszłość. Upewniwszy się, że nie chciała znowu zaliczyć spotkania z podłogą- niechętnie odsunąłem się od niej i ciężko usiadłem na nieskazitelnie białym dywanie. Wzrok wbiłem w swoje własne dłonie, które w... czymś co chyba było wizją, bezkarnie mogły błądzić po całym ciele Kath.
- Też... też to widziałaś...?- wyszeptałem niemym tonem
<Kath?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz