Całą drogę pozostawałam w ciszy. Co było takiego w tym miejscu do którego idziemy? Może po prostu to pułapka, albo dotrzemy tam, i nic nie znajdziemy. Przeszliśmy dopiero połowę drogi, ale sumienie nie pozwalało mi go zostawić. A może to nie sumienie? Nie wiedziałam co trzyma mnie przy tym chłopaku, ale nie było to sumienie. Współczucie? Czy może fakt, że jest on jednym z grupy moich bardzo nielicznych przyjaciół? Właściwie to oba naraz.
- Jak ja dawno nic nie jadłem! - przerwał mi moje rozmyślania. Westchnęłam i rozejrzałam się. Było już ciemno, zwierzęta na które zawsze poluje, wychodzą wcześnie rano. Teraz można było liczyć jedynie na niewielkie gryzonie i te gatunki ptaków które polują nocą. Jak na zawołanie dojrzałam coś przelatującego kawałek dalej od nas. Rozłożyłam łuk i wycelowałam. Puściłam cięciwę. Szczęście mi sprzyjało, strzała wbiła się w zwierze i spadła razem z nim na ziemię.
- Pójdę po to, spadło trochę daleko więc jak mnie nie będzie rozpal ognisko i zacznij zastawiać pułapki, okej?
<James? Sorki, że dopiero teraz odpisuje>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz