niedziela, 20 marca 2016

Od Jeff'a cd. Sakura


Patrzyłem na głęboką ranę dziewczyny. Nie chciałem żeby do tego doszło. Usprawiedliwiałem swoje zachowanie tym, że sama zmusiła mnie do wykonania tej misji. Bez słowa podszedłem do niej i wziąłem na ręce, widząc, że nie da rady iść o własnych siłach. To nie tak, że czułem się w jakiś sposób winny czy zobowiązany, po prostu miałem taki kaprys i tyle. Na szczęście dziewczyna była lekka, a z powodu dosyć dużej ilości straconej krwi - zbyt zmęczona by protestować. Przynajmniej tak mi się wydawało, ale nawet nie myślałem o tym zbytnio. Gdzie szedłem? Sam nie wiedziałem, szukałem po prostu jakiegoś dobrego miejsca do schronienia. W nocy, zwierzęta wychodziły na polowanie, co nie skończyło by się dla nas dobrze. Albo raczej dla niej, bo rzuciłbym dziewczynę na pożarcie, sam ratując się ucieczką. Na szczęście, nie było potrzeby porzucać dziewczynę, bo kilka metrów przede mną była jaskinia. Wszedłem do niej ostrożnie, rozglądając się za jej mieszkańcem. Na szczęście, nikogo w niej nie było. Oparłem dziewczynę o ścianę jaskini, a następnie zdjąłem z siebie koszulę i rozerwałem ją na mniej więcej równe paski tworzące prowizoryczny bandaż, nie zapominając o zapięciu szczelnie bluzy, żeby dziewczyna nie pomyślała sobie czegoś dziwnego. Jednak zanim na jakąś ranę dam opatrunek, należało by jakoś je opatrzyć... Nie znałem się zbytnio na ziołach leczniczych, jednak zanim weszliśmy do jaskini, widziałem pewną roślinę, którą niegdyś wykorzystywałem do leczenia niewielkich ran po bójce. Wyszedłem więc powoli i zerwałem kilka liści, kalecząc się przy tym lekko place, o jej ostre kolce, których nie było widać przez ich mały rozmiar. Gdy wróciłem, dziewczyna zasnęła wycieńczona minionymi wydarzeniami. Może to i lepiej, przynajmniej nie będzie się wiercić ani nie poczuje bólu. Odsłoniłem jej nieco brzuch i przyłożyłem zioło, obwinąłem pociętą koszulą, a następnie zrobiłem tak z pozostałymi ranami. Po skończonym zabiegu usiadłem po drugiej stronie i z braku lepszych rzeczy do roboty, zacząłem się jej przyglądać. Miała długie, czerwone włosy, sięgające gdzieś do końca pleców. Była szczupła i raczej chuchro z niego, więc zaczęło mnie zastanawiać, jak taka krucha istota przeszła szkolenie, a na dodatek została przywódcą. Wiedziałem, że nie mogę zasnąć, że muszę trzymać wartę, bo nikt inny za mnie tego nie zrobi. Tak więc, siedziałem w tej pozycji do rana, dziewczyna w między czasie nie obudziła się ani razu, zrobiła to dopiero przy pierwszych promieniach słońca. Otworzyła powoli oczy i jęknęła cicho trzymając się za brzuch. Poczuwszy prowizoryczny opatrunek, którego nie było zanim zasnęła, otworzyła szerzej oczy i od razu rzuciła na niego okiem. Przypatrywałem się jej z niewielkim uśmieszkiem, który natychmiast znikł, gdy skierowała wzrok na mnie.
- Oprócz opatrzenia cię nic ci nie zrobiłem. Nie jestem zboczeńcem - Mruknąłem zniesmaczony, przenikającym mnie wzrokiem dziewczyny.
< Sakura? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz