niedziela, 20 marca 2016

Od Jeff'a cd Sakura


Spojrzałem zirytowany na dziewczynę, po czym mój wzrok powędrował na trzymaną przez nią kartkę. Już czułem, że ten dzień nie będzie miły. Przeczesałem palcami grzywkę i wziąłem do rąk dokument.
- A co jeśli nie zamierzam wykonywać tej misji? - Spytałem lekceważąco i rzuciłem okiem na kartkę. Z tego co zrozumiałem, miałem tylko iść na północny-zachód zbadać tamtejsze tereny. Zadanie z pozoru proste, jednak trzeba pamiętać o czających się na każdym kroku mutantach.
- Oczywiście, możesz nie wykonać tego polecenia. Zostaniesz wtedy tylko surowo ukarany - Powiedziała to tak, że po plecach przeszły mnie ciarki. Eh, czyli jednak będę musiał się trochę wysilić. Zostawiłem kotkę i wstałem hamując się od wypowiedzenia rzeki przekleństw wyrażających jak bardzo nie podoba mi się jej pomysł. Ruszyłem przed siebie a - ku mojemu zdziwieniu - dziewczyna ruszyła za mną.
- Potrzebujesz jeszcze czegoś? - mruknąłem. Co dziwne, towarzystwo dziewczyny nie przeszkadzało mi tak bardzo, ale przecież nie mogłem jej o tym powiedzieć.
- Muszę dopilnować, czy przypadkiem nie postanowisz uciąć sobie gdzieś drzemki zamiast zwiedzania terenów. Cisnęło mi się na usta pytanie, czy w takim razie nie może sama wykonać tej misji, skoro i tak idzie w tamte strony, ale postanowiłem nie przeginać struny. Szedłem więc pośród zarośniętych i zdziczałych uliczek jakiegoś opuszczonego miasta, dopóki nie zobaczyłem w oddali myszoczłeki. W mojej głowie zakwitł iście genialny plan. Zaatakuje te dzikie, zmutowane stworzenia, przekieruje je na dziewczynę, a ta zajęta walką nie zauważy, że sobie idę. Jak pomyślałem - tak zrobiłem. Wyjąłem jeden ze sztyletów i ledwo widocznym gestem rzuciłem nim w mutanta. Nie trzeba było długo czekać, żeby grupa przedstawicieli tego gatunku zaczęła biec w naszą stronę. Wycofałem się lekko za dziewczynę, by nie mogła mnie dostrzec i już po chwili biegłem przez zielone lasy w stronę - ja myślałem - powinno być obozowisko. Jak bardzo się pomyliłem. Po godzinie marszu stwierdziłem, że zupełnie nie wiem gdzie jestem, a co gorsza, słońce chowało się już za horyzont. Genialnie. W końcu, zmęczony ciągłym chodzeniem, wdrapałem się na drzewo i zacząłem obserwować otoczenie. Niestety, wokół były tyko drzewa i ani jednego promyku palącego się ogniska. Już miałem schodzić, gdy zauważyłem pod drzewem nikogo innego jak dziewczynę, którą zostawiłem na pastwę losu Myszoczłeków. Wlepiała we mnie swoje złoto-pomarańczowe oczy. Przeczuwałem, że nie skończy się to dla mnie dobrze, jednak zszedłem z drzewa i jak gdyby nigdy nic powiedziałem
- Yo, co tam?
< Sakura? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz