Wewnątrz cały kipiałem ze złości, którą najchętniej wyładowałbym na owym, napalonym na kobietę, która była dla mnie wszystkim, młodziku. Owszem, Blood Masters było grupą, w której na pierwszy rzut oka nie istniały żadne zasady, lecz hierarchia stanowiła największą świętość. Co wyższy rangą zajął- ten niżej już nie mógł dotknąć. A ten ot tak zechciał posiąść, skrzywdzić moją Kimberly... Mój wcześniejszy szał widocznie ni jak go nie ruszył, młody odważył się przypałętać aż tutaj. Przysięgam, że jak go kiedyś dorwę, to wszystkie blond kudły powyrywam, no i "coś niecoś" również straci. Jak na razie odpuściłem, całkowicie zdając się na moją towarzyszkę. Wszedłem za nią do pokoju, od razu zamykając drzwi na klucz, żeby... jak on miał... Aaron nie wpadł na pomysł nocnego włamania, czy innego głupstwa.
- Idę się ogarnąć- mruknąłem, wyjmując czyste ubrania z niewielkiej szafki.- Jak coś, to pukaj, dobrze?
- Jasne.
Kiwnąłem głową, wchodząc do łazienki.
<Kim?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz