Nie liczyłam ile czasu Zero spędził w łazience ale w porównaniu do walki, okres ten był niezauważalny. W pewnym momencie, drzwi uchyliły się a w nich ukazał się znana mi osoba. Podeszłam do niego powoli i przytuliłam delikatnie. Poczułam jednak, że mężczyzna podtyka mi coś pod nos. Odsunęłam się trochę i ujrzałam w jego rękach bluzkę.
- Chyba teraz twoja kolej co? - zaśmiał się.
Chwyciłam delikatnie za ubranie i uśmiechnęłam się do niego.
- Dziękuję - odparłam, całując go w policzek.
Wyminęłam go szybko i zniknęłam w łazience. Cały ten stres dzisiejszego dnia, spłynął razem ze spokojnym strumieniem wody spod prysznica. Nie wiedziałam co czeka nas jutro, lecz zupełnie się tym nie przejmowałam. Ustałam przed lustrem, po czym popatrzyłam na siebie uważnie. Ta sama twarz, te same włosy, tylko teraz jestem szczęśliwa, mam dla kogo żyć... Otworzyłam drzwi, zgaszając przy tym światło. Rozejrzałam się po sypialni, starając się odnaleźć obiekt moich uczuć. Zero leżał już pod kołdrą z zamkniętymi oczami. Wyglądał tak łagodnie... Podeszłam powolnym krokiem, po czym usiadłam na skrawku łóżka. Sekundę później poczułam, że chłopak obejmuje mnie ramieniem i przyciąga do siebie. Uśmiechnęłam się sama do siebie, kładąc się obok ukochanego. Wplotłam delikatnie palce w jego mokre włosy, skupiając się na jego spokojnym oddechu. Uniosłam głowę nieco wyżej, by ujrzeć jego oczy. Patrzył na mnie ze spokojem, jakimś uczuciem... Gdybym go straciła... W tej bitwie... Gdyby mnie zostawił... Gdyby zniknął, nie udałoby mi się pozbierać...
- Zero... - szepnęłam.
- Tak?
- Dziękuję...Za wszystko... Za to, że jesteś...- jęknęłam opierając swoje czoło o jego.
<Zero?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz