niedziela, 20 marca 2016

Od Megan

Brooklyn, ale ten czas leci, jeszcze niedawno kiedy byłam jeszcze tylko niewinnym małym pisklakiem chodziłam tymi ulicami, kupowałam słodycze w tych zawalonych już sklepikach i bawiłam się w tych już radioaktywnych parkach. Wszystkie domy i budynki były zawalone, cuchnęło śmiercią. Na ulicach roiło się od szkieletów, wpół zjedzonych przez kruki. W powietrzu było tyle piasku i pyłu ze nie dało się oddychać. W końcu stanęłam pod jednym z zawalonych domów: 17 Blueberry mój dom... tyle wspomnień, mam wrażenie że te wesołe czasy były tylko piękny snem, westchnęłam i poszłam dalej. Jak na ironie losu jedynym miejscem które wyglądało jak zawsze był cmentarz... spacerowałam po tych wszystkich grobach niewinnych ludzi, aż zatrzymałam się przy jednym "Artur Winner" braciszku... przy kucnęłam koło jego grobu, gdybyś wiedział przez co ja przechodzę... po policzku popłynęła mi łza. Minęło już 3 miesiące od tego jak ludzie pięknie mi wysłali jego głowę na patyku, żadnego współczucia... miał tylko 6 lat... Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam płakać na dobre. Nagle usłyszałam za sobą kroki.
- Płakanie nad zmarłymi ich nie wskrzesi - usłyszałam za swoimi plecami łagodny męski głos odwróciłam się szybko wyjmując mój pistolet.

Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz