Wmawiałam sobie jego słowa. Chowając je głęboko w sercu. Złożyłam na jego policzku delikatny pocałunek, który tak długo chciał wyrwać się z moich ust. Zarumieniłam się delikatnie, lecz zaczęłam unikać jego wzroku. Taki drobny gest... A jednak... Po chwili usłyszałam zgraję dzikusów.
- Zbliżają się...- jęknęłam.
- Powinniśmy stąd uciekać - powiedział.
Nie, nie możemy stąd uciec. Dzięki temu nie grozi nam dezercja. Może uda nam się nie dopuścić gości do naszej drużyny.
- Nie... - szepnęłam.
- Co? - zapytał z lekka zdziwiony.
- Sakura i reszta... Oni potrzebują naszej pomocy....
Wtedy zrozumiał. Niechętnie wyplątałam się z jego uścisku i zaczęłam szukać urządzenia do kontaktowania się z dowódcą. Po chwili słuchawka była już w moim uchu.
- Sakura - powiedziałam.
- Boże Nif co z wami?!
- Od Południa idzie cała zgraja, osłaniamy was....
Wtedy zapadła cisza. Jakby coś się stało, najpewniej za bardzo była zajęta walką. Ustałam obok Leona i zdjęłam Berrette z pleców. Trzymałam ją mocno w rękach, podając mu pistolet. Jedną dłonią, splotłam jego palce ze swoimi i uśmiechnęłam się lekko, zbliżając do jego ucha.
- Razem? - zapytałam, ponownie składając na jego policzku pocałunek.
< Leo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz