Podałam chłopakowi rękę. Było mi teraz strasznie głupio. Chciał mnie kulturalnie obudzić a ja zamiast ziewnięciem przywitałam go lewym sierpowym. James podał mi rękę a ja pomogłam mu wstać.
- Przepraszam - powiedziałam drapiąc się za głową - takie przyzwyczajenie.
- Nic się nie stało tylko.. Trochę boli.
Spojrzałam w stronę rozpalonego ogniska.
- Śniadanie?
- Tak, w końcu muszę ci się jakoś odwdzięczyć - powiedział i uśmiechnął się. Odwzajemniłam to również uśmiechem i usiedliśmy razem z Jamesem przy ognisku. Wiewórki dopiekały się jeszcze a ja chciałam jakoś zacząć rozmowę. Chłopak mnie jednak uprzedził.
- Może.. Powiesz coś o sobie? -spytał niepewnie. Uśmiechnęłam się lekko i postanowiłam udzielić odpowiedzi.
- No cóż, zacznijmy od tego, że nie mam na imię Echo. Po prostu nie lubię imienia, i wymyśliłam nowe. Nie zadaję się zbytnio z innymi ludźmi, nikt mnie praktycznie nie lubi...
- Do teraz - szturchnął mnie przyjacielsko w ramię. Zaśmiałam się cicho.
- No aaa, jak masz naprawdę na imię?
- Jak wytrzymasz ze mną jeszcze trochę dłużej, to może kiedyś poznasz odpowiedź - uśmiechnęłam się. Po chwili postanowiłam zacząć jeść gotowe już śniadanie.
- Hmm.. Mamy możliwość ruszyć do tej góry zaraz po śniadaniu, albo jeszcze zaczekać, aż tyłek przestanie cię boleć, no ale to twój wybór, po prostu jeśli zostaniemy tu dłużej, mogą się tym miejscem zainteresować mutanty...
<James?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz