- Z oprowadzania do opiekowania - zaśmiałam się.
- Oprowadze kiedyś - odparł uśmiechając się słodko.
To było na prawde miłe z jego strony. Mógł przecież odmówić i po prostu odejść. Z każdą chwilią chłopak rozśmieszał mnie coraz bardziej, przez co zupełnie zapomniałam o bólu. Jego czułe słowa sprawiały, że na mojej twarzy pojawiał się rumieniec, którego nie mogłam powstrzymać. Po dwóch minutach znależliśmy się w moim pokoju. Blondyn położył mnie delikatnie na łóżku, pare razy pytając czy wszystko jest dobrze. Sam zajął miejsce obok mnie po czym popatrzył mi w oczy.
- Jeszcze raz dziękuję... - szepnął.
Nie mogłam tego słuchać, on wcale nie musiał mi za coś takiego dziękować. Załeżało mi na nim... Od tej wizji, w jego towarzystwie czułam się zupełnie inaczej. Podniosłam się do siadu i sprawną prawą ręką, owinęłam jego tors. Położyłam głowę na jego barku po czym zamknęłam oczy. Uwielbiałam bijące od niego ciepło, jego spokój i słodki uśmiech. Przytulenie go było jak impuls, a za razem coś czego potrzebowałam.
- To ja dziękuję - jęknęłam, powstrzymując łzy - że nie zostawisz mnie samej...
<Leo? Masz słodkości *^*>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz