Biegłam obok chłopaka, jego tempem by nie został w tyle. Sama nie wiedziałam ci się dzieję. Dziki ryk, krzyki dzikusów i odgłosy paleniska przyprawiały mnie o dreszcze. Miasto było już nie daleko, dzięki czemu moglibyśmy po prostu uciec z miejsca zdarzenia. Mijaliśmy kolejnych ludzi, raz po raz odpychając ich od siebie. Myślałam, że ludzka banda rzuci się za nami w pogoń, lecz myliłam się, zajęli się drapieżnikiem. Jeżeli Jeff to przemyślał to nie powiem, jest geniuszem! Wybiegliśmy z lasu wprost do miasta,nie zatrzymywaliśmy się tylko trochę zwolniliśmy tempo. Zaśmiałam się głośno i popatrzyłam na Jeffa.
- Widziałeś ich miny?! - zapytałam.
- To chyba było warte niedźwiedzia - odparł uśmiechnięty.
Może nie tylko z Leonem się dogaduje? Może on też mnie polubił taką jaką jestem? Nie wiem ale myślę, że przekonam się w najbliższym czasie. Przecież on nie zostawił mnie na pastwę tego drapieżnika... Znowu mi pomógł, mimo, że nie spodziewałam się, iż tak po prostu nie da mnie pożreć.Dopiero teraz zorientowałam się, że cały czas trzymamy się za ręce. Uśmiechnęłam się sama do siebie i dopiero teraz zrozumiałam. Darzyłam tego chłopaka sympatią, mimo tych wszystkich obraz ale jednak to było na prawdę śmieszne. Nie licząc mojej wdzięczności i poczucia zaufania. Pociągnęłam go mocniej za rękę, przyśpieszając kroku i uśmiechnęłam się do niego szczerze.
- Wracamy do bazy? - zaproponowałam.
< Jeff? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz