- No dobra - zaczęłam - pójdę znaleźć coś do jedzenia, zostaniemy tu na noc, a rano wyruszymy do tego domu.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem. Widocznie był usatysfakcjonowany moją wypowiedzią. Powoli zaczynałam go lubić.
- Zostań tu i pozakładaj trochę pułapek niedaleko ogniska, a ja pójdę po coś do jedzenia i nazbieram drewna na opał. Tylko znowu nie wpadnij we własną pułapkę Ośle - uśmiechnęłam się do niego. Rozłożyłam łuk i weszłam głębiej w las.
********
Zaczynało się ściemniać. Miałam zawieszony na ramię sznur z dość sporą ilością wcześniej upolowanych wiewiórek. Za mną latała dość spora ilość drewna. Mimo iż brzmi to absurdalnie, a w wyobraźni wygląda to dość śmiesznie, z moją mocą to możliwe. Ta tak zwana "telekineza", jest dość wygodna. Zauważyłam światło między drzewami, co oznaczało, że zbliżam się do ogniska.- Uważaj! - usłyszałam gdzieś z boku. Zatrzymałam się i spojrzałam w stronę z której dochodził głos. Kawałek ode mnie stał James, zakładający kolejną pułapkę.
- Tam jest pułapka, nie wpadnij w nią znowu. Niezdaro - zaśmiał się. Odwzajemniłam się tym samym i przeszłam obok pułapki. Zrzuciłam z siebie sznur z wiewiórkami i usiadłam obok ogniska. Zaczęłam zajmować się przygotowaniem kolacji.
<James?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz