Uśmiechnąłem się pod nosem na samą myśl o tym, jak moje zachowanie różniło się co do Kimberly i innych osób. Przyznaję, że pierwszy raz pozwoliłem dotykać się kobiecie w sposób, jakim były pocałunki w okolicy szyi. Może to dlatego, że ufałem jej na tyle, by otworzyć się, a także pozwolić jej przekraczać wszelkie granice dotyczące mojej osoby. Miałem szczerą nadzieję, że dotrzyma danej mi obietnicy. Nie chciałem wyobrażać sobie świata bez tej delikatnej, kruchej istotki. Przyciągnąłem ją bliżej siebie, uniemożliwiając dalsze "zabawy". Mimo wszystko godzina nie wydawała się już aż tak młoda, a ja sam powoli zaczynałem odczuwać skutki przemęczenia walką. Jeszcze zdołałem odnaleźć po omacku kołdrę, bo wcześniej musiała się zsunąć, przykrywając nią naszą dwójkę. Ponowne uniesienie kącików ust spowodowane było tym, że dziewczyna wtuliła się we mnie tak, jak w pluszowego misia. Urocza, pomyślałem.
- Dobranoc, Kim- wyszeptałem.
- Dobranoc...
Po chwili jej oddech stał się spokojny, tak różny od tego sprzed kilku minut. Sam zamknąłem oczy, oddając się rozkoszy snu. Jednak w przeciwieństwie do mojej towarzyszki, jak zawsze pozostałem czujny i wrażliwy na każdy z podejrzanych dźwięków. Kwestia przyzwyczajenia z czasów, kiedy jeszcze Blood Masters nie miało stałej siedziby, a każda noc mogła być tą ostatnią.
<Kim? Dwa razy przysnęłam, temu krótkie. Wybacz ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz