Ten sen, zupełnie inny niż każdej nocy. Nie koszmar, nic strasznego. Nie przeszłość, nic z tych rzeczy. Coś zupełnie innego, przepełnionego szczęśliwymi barwami przyszłości? Tak to właśnie to. Z udziałem nie jednej ale trzech postaci, tak bardzo do nas podobnych. Nagle sen przerwało mi coś, na rodzaj dzwonka. Boże czyżbym znowu zapomniała wyłączyć tego głupiego budzika?! Nie otwierając oczu sięgnęłam ręką daleko w lewą stronę, lecz nie wyczułam stolika. Czyjeś mocne ramiona, przyciągnęły mnie do siebie, nie dopuszczając na zbytnie oddalenie. Złapałam za koszulkę mężczyzny i z grymasem na twarzy, wtuliłam się w jego tors.
- Zero wyłącz ten budzik... - jęknęłam.
Ten zaśmiał się pod nosem i przytulił mnie mocniej.
- To na śniadanie - odparł roześmiany.
Otworzyłam zaspane oczy, po czym podniosłam głowę wyżej i uśmiechnęłam się do niego. Jak znajdę tego kto włączył ten głupi alarm, to obiecuje, że powiem tej osobie otwarcie, co o tym sądzę. Podniosłam się nieco wyżej i pocałowałam bruneta w policzek.
- Dzień dobry tak w ogóle - powiedziałam.
- Dzień dobry.
Usiadłam na łóżku, a po chwili poczułam jak Zero obejmuje mnie w pasie i wciąga pod kołdrę, wtulając głowę w moje włosy.
- Jeszcze pięć minutek - szepnął.
Splotłam nasze palce i masowałam delikatnie jego przedramię, sama patrząc na krajobraz za oknem. Lato chyliło się ku końcowi, ustępując miejsca malowniczej jesieni. Skupiłam się na spokojnym oddechu ukochanego. Po chwili poczułam jednak, że ma zamiar wstać. Usiadłam obok niego na łóżku, cały czas trzymając go za rękę, by po chwili złożyć delikatny pocałunek na jego ustach.
- Musze iść do siebie się ubrać, poczekasz na mnie? - zapytałam.
< Zero? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz