Przyjemne ciepło rozeszło się po całym moim ciele jedynie pod wpływem jej dotyku, a także słów. Nie sądziłem, że dałbym radę przywiązać się do dziewczyny innej niż Sakura, która w sumie była dla mnie przyszywaną siostrą, a jednak udało się. Lecz znajomość moja i Katherine była inna, dążyła do czegoś zupełnie odmiennego niż przyjaźń. Wiedziałem to już od czasu tej pierwszej wizji, a teraz wszystko tak naprawdę ułożyło się w spójną całość. Także to, jak się o nią martwiłem, jak bałem się stracenia tej ciemnowłosej istoty. Nie wiem, czy można było mówić tu od razu o miłości, ale zauroczenie chyba powinno być najlepszym z dostępnych określeń stanu, w jakim aktualnie się znajdowałem. Ta niepisana przysięga pomiędzy nami zawarta była dla mnie bardzo ważna, napawała nową nadzieją. Nadzieją na coś innego niż życie "bo trzeba" i ciągłe myślenie o tym, co straciłem. Nie, teraz mogłem skupić się całkowicie na jednej, jedynej osobie. Uniosłem kąciki ust, kiedy swoim ciepłym oddechem muskała skórę mojej twarzy. Rozpierały mnie uczucia trudne do określenia, takie, które ni jak nie miały swojej nazwy i nie podpinały się pod żadne z tych szeroko znanych. Miałem ochotę na wiele. Na to, by zaszyć się z nią w jakimś malutkim domku, gdzie szczęśliwie spędzilibyśmy resztę swojego życia, z dala od zgiełku grupy. A jednak nie mogłem tego zrobić. Ani ja, ani ona. Zamiast tego odważyłem się na coś z goła innego, na pewno dużo mniejszego, ale też o wadze większej niż ucieczka. To maleńkie coś mogło zaważyć na naszej znajomości, zmienić zupełnie jej bieg, a nawet zniszczyć ją doszczętnie, nie pozostawiając śladu po tej pięknej atmosferze panującej między mną, a tą drobniutką dziewczyną o duszy wojowniczki.
- Nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy- wyszeptałem wprost do jej ucha.
Obejmując ją, zmniejszyłem dystans pomiędzy nami do niezbędnego minimum, jakie stanowiły ubrania. Uwielbiałem czuć ciepło od niej bijące, wydawało się ono takie znajome, lecz obce i kuszące do bliższego poznania. Miękkość jasnej skóry, tak bardzo kontrastującej z kruczymi włosami, doprowadzała mnie do szaleństwa. Pragnąłem mieć ją przez cały czas przy sobie, na wyciągnięcie ręki. Musnąłem najpierw kącik jej ust, by zaraz potem przenieść się na wargi. Najpierw delikatnie ich dotykając, by z każdą sekundą pogłębiać pocałunek. Mogła mnie za to strzelić w pysk, nie obraziłbym się za to. Przecież naruszyłem święte granice osobiste jej osoby. Nie żałowałem tego ani nie będę żałował w przyszłości.
<Katherine? Ojć... chyba przegięłam...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz