wtorek, 8 marca 2016

Od Zera - Cd. Kim

Ani mi się widziało zostawianie jej samej choćby na te kilka godzin snu. Wręcz przeciwnie- czułem, że powinienem być przy niej przez cały czas, inaczej oszalałbym z tęsknoty za tym delikatnym stworzeniem, jakim była Kimberly. Odważyłem się na kolejny śmiały krok, jakim było ułożenie dłoni na jej talii i podniosłem w górę, jak rodzic swoje maleńkie dziecko. A ona? Splotła swoje dłonie za moją szyją, by zapobiec upadkowi, choć i tak by nie nastąpił. Lekka jak piórko słowika, a przy tym niezwykle urocza oraz kochana. Ideał kobiety w każdym calu. Łokciem otworzyłem drzwi i wszedłem z nią do środka, nawet nie patrząc gdzie szedłem. Zdążyłem zapamiętać położenie wszystkiego w burze, jak i sąsiadujących mu sypialni i łazience, więc całą uwagę mogłem skupić na moim małym źródle szczęścia. Będąc już w środku, postawiłem ją na podłodze.
- Kimberly... Oszalałbym bez ciebie, naprawdę...
Prawą dłonią delikatnie dotknąłem jej podbródka, by następnie nieznacznie unieść jej głowę w górę. Sam pochyliłem się, ani na chwilę nie przestając patrzeć w jej błyszczące, szalenie różowe oczy. Najpierw niepewnie musnąłem jej policzek, przenosząc się na usta. Pocałowałem ją. Ot tak. Bez wyraźnego powodu.

<Kim?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz