Pokiwałem twierdząco głową, sam do końca nie wiedząc w co mnie pakowała. Walka, jedynie to wiedziałem. No i musiałem chronić zarówno Katherine, resztę Shadow Hunters, na sobie samym kończąc. Spora odpowiedzialność jak na jednego, kij z tym, że całkiem sporego i byczo silnego, chłopaka. Wojenne okrzyki zbliżały się z każdą sekundą, jednak ich źródło nadal znajdowało się daleko od naszej aktualnej pozycji. Nasza dwójka przeciwko chordzie wojowników kierujących się pierwotnymi instynktami... Nieźle się zapowiadało. Pistolet z ograniczoną liczbą naboi na nic by się tu tak naprawdę nie zdał, tak samo jak snajper na ziemi... Eh... Naprawdę naszą dwójkę dużo dzieliło. Uwolniłem jej dłoń z uścisku mojej, uśmiechając się do dziewczyny.
- Leć na górę, osłaniaj mnie- powiedziałem wesołym tonem, który nawet mnie samego zaskoczył- No już, już. Dam sobie radę tu, na dole.
Z pochwy przypiętej do pleców wyjąłem długie ostrze, na pierwszy rzut oka wyglądające jak czarny miecz. No i w sumie nim właśnie było. Lekkim, aczkolwiek śmiercionośnym mieczem, marzeniem każdego z rycerzy.
- Uważaj...- wyszeptała, znikając w jednym z budynków
Uważać? To raczej nie należało do części mnie. Wolałem ryzyko. Huk wystrzału rozniósł się echem po okolicy, jeden z pierwszych dzikusów padł martwy. Ha! Niezły cel, doprawdy! Unosząc kąciki ust, rzuciłem się w stronę, z której przybywali coraz to nowsi przeciwnicy.
<Kath?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz