Uśmiechnęłam się widząc chwilowe zakłopotanie chłopaka. Był ode mnie o wiele wyższy, mogłabym nawet powiedzieć, że czułam się jak mały krasnoludek przy królewnie Śnieżce. Tylko, że to.. Był chłopak.. I do tego nie byle jakiej urody. Przeniosłam wzrok na jego oczy.
- Czyżby imię Pani Generał Sakury aż tak cię gryzło ? - zaśmiałam się i podałam mu rękę - Katherine ale już mnie przecież znasz.
- No niestety, wybacz ale tak - odparł z uśmiechem.
- Więc mówisz, że dowódca prosił abyś mnie oprowadził.
- Najpierw muszę cię wprowadzić- oświadczył - masz pokój na samej górze.
W tej chwili popatrzyłam na moje bagaże. Niby miałam ich mało ale jednak dwa plecaki i dwie walizki z bronią troszkę ważą. Było mi głupio zadać to pytanie ale wydawało mi się, że go tym nie zdenerwuje.
- Leonie, jeżeli mogę się do ciebie zwracać...
- Tak ? Słucham ciebie.
- Wiem, że to głupie ale sama nie dam rady.. - jęknęłam i gestem wskazałam bagaże.
- Pomogę ci - odparł z uśmiechem.
- Dzięki...
Złapaliśmy po jednym plecaku, lecz gdy blondyn miał podnieść. walizkę z bronią palną zareagowałam.
- Z tą ostrożnie ! - oznajmiłam.
- Nie rozumiem...
- Tam są moje skarby - powiedziałam tajemniczo - Idziemy?
<Leo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz