Podniosłam wzrok wyżej, chcąc bardziej przyjrzeć się brunetowi. Zastanawiało mnie to, gdzie on był i dlaczego wrócił cały w ranach? Po jego wzroku wnioskowałam, że raczej nie będzie mi dane tego się dowiedzieć. Westchnęłam cicho, próbując wstać, co na szczęście mi się udało. Jeff podszedł do mnie dość powolnym krokiem, po czym spojrzał mi w oczy.
- Nie powiesz mi prawda? - zapytałam cicho.
- Nie powinienem - odparł spuszczając głowę.
Chwyciłam go delikatnie za podbródek, sprawiając by spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie, kładąc rękę na jego rannym policzku. Ten położył na niej swoją głowę, po czym zamknął oczy. Przyciągnęłam go delikatnie za koszulkę, przytulając z równie dużą ostrożnością.
- Nie rób tak już... - jęknęłam.
Poczułam jak chłopak obejmuje mnie ramionami i zmniejsza dystans między naszą dwójką. Dopiero teraz poczułam jak stres ustępuje, dopiero wtedy gdy mogłam poczuć, że jest obok. Widząc na własne oczy, że nic bardzo poważnego mu się nie stało. Czy my na prawdę musieliśmy pakować się w kłopoty każdego dnia? Czy zawsze ktoś z naszej dwójki musiał być ranny? Tego właśnie nie rozumiałam...
- Nie przejrzysz mi umysłu? - zapytał cicho.
To mi nawet nie przeszło przez myśli. Wiedziałam, że miał duży powód, żeby mi tego nie powiedzieć.
- Nie ma takiej potrzeby - westchnęłam - ufam ci po prostu...
Poczułam, że Jeff obejmuje mnie mocniej, więc postąpiłam tak samo. Zaufałam mu, jak nikomu innemu, wiedząc, że nie pozwoli na to by cokolwiek zniszczyło to, co stworzyło się między nami. Odsunęłam się od niego kawałek spoglądając na ranę która była na policzku. Skierowałam się do apteczki i wyjęłam z niej potrzebne rzeczy. W tym czasie Jeff usiadł na łóżku i pogłaskał przesłodką, czarną kulkę futra. Zbliżyłam się do niego, nasączając gazę spirytusem. Zauważyłam, że chłopak krzywi się na myśl, tego co miało się stać. Przyłożyłam delikatnie nasączony alkoholem materiał, by już po chwili usłyszeć cichy syk bruneta. Zauważyłam, że jego ręka zmierzała do tego by odsunąć moją od jego twarzy, lecz w ostatniej chwili udało mi się, złapać go za dłoń. Przejechałam gazą po jego policzku, przez co znowu usłyszałam cichy cyk. Wiedząc, że najpewniej wszystko zepsuje tym drobnym gestem, ucałowałam go delikatnie w kącik ust. To był impuls, którego konsekwencje mnie w tamtej chwili nie obchodziły. Mógł mnie odrzucić i wygnać z pokoju, za co wcale bym się nie obraziła, gdyż możliwe, że za bardzo naruszyłam jego prywatność.Odsunęłam się nieznacznie, unikając jego wzroku.
- Teraz lepiej? -zapytałam cicho, lekko się przy tym rumieniąc.
< Jeff? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz