Razem z moją grupą, korzystając z nawet dobrej pogody, wybrałem się na polowanie od lasu. Wiadomo, zapasy wiecznie nie będą, a wręcz topiły się jak lód wiosną, a wielbonterów było tu pod dostatkiem, trzeba korzystać póki można. Tak więc kiedy Sakura postanowiła ustrzelić kogoś z moich- zeskoczyłem z drzewa (które służyło mi jako punkt obserwacyjny) i przygwoździłem ją do ziemi. Prychnąłem tylko, kiedy wypowiedziała moje imię. Czyżby się zdziwiła, że określiłem Ayanette, Kimberly i kilka innych osób mianem "moich ludzi"? Widocznie Shadow Hunters nie są doinformowani.
- Nie jestem Helevornem, w każdej chwili mogę zerwać sojusz- warknąłem- Zerwać i roznieść was w drobny mak. Wystarczy, że komuś z moich spanie choćby włos z głowy, a wtedy koniec nadejdzie szybko i boleśnie, Sakuro.
Wstałem, uwalniając czerwonowłosą dziewczynę. Zawołałem swoją grupę, a raczej jej niewielki odsetek. Nic tu po nas, ruda musiała spłoszyć zwierzynę. Tak więc zostawiłem dziewczynę samą sobie. No niekoniecznie samą, została z nią blondynka należąca do Blood Masters. Eh... Dobra, niech sobie porozmawiają. Machnąłem ręką na ten akt dezerterowania.
<Sakura? To teraz przeznaczam Cię Ayanette :')>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz