czwartek, 24 marca 2016

Od Jeff'a cd. Sakura


Moje zmysły nagle się stępiły, jakby ktoś nałożył na mój umysł blokadę. Nic nie kojarzyłem od razu, mój mózg pracował w o wiele zwolnionym tempie. Kiedy odzyskałem pełną świadomość, usłyszałem potworny krzyk. Spojrzałem w stronę wydobywającego się głosu i zobaczyłem Sakurę, w zapłakanym stanie. Ostatnim słowem, które wypowiedziała było ,,uciekaj". Wiedziałem, że nie mam wiele czasu na myślenie, póki wszyscy zwróceni byli w stronę dziewczyny, ja miałem szanse uciec. Co dziwne, pierwszy raz poczułem, że nie powinienem jej zostawiać. Dla czego? Zawsze przecież zostawałem kompanów na polu walki, sam ratując się ucieczką - gdy tylko była taka możliwość, nie zastanawiałem się nawet nad tym, ratowałem siebie nie myśląc o innych. Czemu więc nagle zaczął obchodzić mnie los dziewczyny? To zupełnie nie zgadzało się z moimi wcześniejszymi "zasadami". Jeff, ogarnij się, rusz dupę i uciekaj póki jeszcze możesz! - krzyczał głos w mojej głowie. Może ma rację? Po woli, po cichu zacząłem wycofywać się z pola bitwy. Ukryłem się na jednym z większych drzew i czekałem. Nie wiem na co, przecież mogłem już dawno uciec, jednak wytrwale leżałem w bezruchu, czekając aż zacznie się ściemniać. Dziewczynę przeniesiono do jednego z rozstawionych niedaleko namiotów. Gdy w końcu zaszły ostatnie promienie słońca, a wysoko na niebie pojawił się księżyc, zszedłem powoli z drzewa. Dzięki mojemu wrodzonemu sprytowi, udało mi się przedostać na teren dzikusów niezauważonym, a następnie dotarłem do namiotu gdzie przebywała dziewczyna. Wszedłem po cichu, było tam niesamowicie ciemno i cicho. I znowu naszły mnie myśli, co ja tu właściwie robię. Chcę być jakimś bohaterem czy co? Śmiechu warte, ratować dziewczyn mi się zachciało. Wymacałem w końcu coś, co przypominało kształtem latarkę i zapaliłem ją. Urządzenie dawało na szczęście niewiele światła, dzięki czemu na pewno nie było tego widać na zewnątrz, jednak na tyle dużo, abym mógł się w spokoju rozejrzeć. Na końcu namiotu, stała klatka z czymś w środku - jak się później okazało, była to Sakura. Zabezpieczenia nie były jakieś bardzo solidne, więc bez problemu udało mi się po chwili otworzyć kłódkę. Dziewczyna leżała nieprzytomna dygocząc z zimna. Spróbowałem ją obudzić, jednak gdy to nic nie dało, wziąłem ją na ręce i wyszedłem z namiotu. Biegłem w cieniu namiotów, uważając żeby przypadkiem na kogoś nie waść. Na razie wszystko szło po mojej myśli i nawet nie spostrzegłem gdy skończyło się pole namiotowe i zacząłem przemierzać leśną ścieżkę. Niestety, zbyt szybko straciłem czujność. Gdy stwierdziłem, że oddaliliśmy się wystarczająco daleko, położyłem dziewczynę pod drzewem, a sam usiadłem po jego drugiej stronie. Wsłuchiwałem się w szum drzew i napinałem ze zdenerwowania mięśnie gdy tylko usłyszałem jakiś, nawet najcichszy szelest w okolicy. Dziewczyna powoli odzyskiwała przytomność.
- Pobudka księżniczko - Mruknąłem, gdy tylko otworzyła oczy. Spojrzała na mnie zdezorientowana i zaczęła rozglądać się dookoła.
- Gdzie je... - Nie dokończyła, bo uciszyłem ją gestem ręki. To nie był czas ani miejsce na rozmowy, tym bardziej, że przez ułamek sekundy dostrzegłem czyjąś postać w oddali. Wstałem powoli i wyciągnąłem dwa noże, które mi zostały. Poczułem swąd dymu i nim zdążyłem się zorientować, wszędzie wokół było pełno ludzi z pochodniami. Po co im pochodnie w środku dnia? Nie musiałem długo czekać, aby poznać odpowiedź. Wszyscy na rozkaz, puścili pochodnie i puścili się pędem - jak przypuszczałem - do namiotów. Nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Ogień szybko się rozprzestrzeniał, znów musiałem działać pod presją czasu. Sakura zaczęła gasić ogień dużą gałęzią, ale widząc, że nic tym nie wskóra załamała ręce. I wtedy zdarzyło się coś, dzięki czemu mieliśmy szanse przeżyć. Spalone u dołu drzewo przewaliło się, gasząc nieco z jednej strony płomienie. Złapałem dziewczynę a rękę i puściłem się pędem na przewalony pień. Wiedziałem, że drzewo nie utrzyma jednak ciężaru nas obojga, więc bez zbędnego gadania puściłem dziewczynę i sam przebiegłem przez pień. Teraz wystarczyło poczekać, aż przybiegnie Sakura.
< Sakura? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz