Dzikusy zataczały coraz ciaśniejsze koło. Spojrzałem na ogromną przepaść i pomyślałem, że to będzie lepsza śmierć, niż zostanie zadźganym patykami. Chociaż... A co jeśli wypchnąłbym dziewczynę w ich stronę? Może wtedy udało by mi się uciec? Nie Jeff, nic ci to nie da, jest ich za dużo. Westchnąłem - raz kozi śmierć. Razem z Sakurą rzuciliśmy się z klifu, jednak udało mi się uchwycić zszokowane miny dzikusów i od razu stwierdziłem, że było warto, chociażby dla tej jednej chwili. Już po chwili zmieniłem zdanie, gdy moje ciało zetknęło się z lodowatą wodą i silnym nurtem rzeki, który nie dawał nawet chwili na zaczerpnięcie oddechu. Woda pryskała mi co chwila do oczu i nosa, przez co myślałem, że jeszcze chwila a się uduszę. Płynęliśmy tak, nie wiem ile, ale gdy już myślałem, że zaraz opadnę całkowicie z sił, zobaczyłem w oddali drzewo. I znowu kawałek drewna miał mnie uratować. Heh. Ostatkiem sił, przytrzymałem się go i wdrapałem na brzeg. Dopiero teraz postrzegłem, że nadal trzymam dziewczynę za rękę. Gdy i ona wdrapała się na skalisty brzeg, puściłem ją i odetchnąłem głęboko.
- Uratowani - mruknąłem bardziej do siebie niż do niej i pozwoliłem, aby woda ciekła mi po twarzy. Rozejrzałem się dookoła i zmrużyłem nieco oczy i spojrzałem na Sakurę.
- Przynosisz mi pecha, księżniczko - dziewczyna najpierw spojrzała na mnie, jakby nie rozumiejąc o co mi chodzi, a następnie uśmiechnęła się lekko pod nosem. Wycisnąłem z bluzy resztę wody i zacząłem iść przed siebie nie czekając na nią. Spojrzałem na słońce, było wysoko nad nami, co oznaczało, że było coś około południa. Jeszcze dużo czasu do zapadnięcia zmroku. Wyjąłem jeden z noży i zacząłem szukać jakieś małej, zjadliwej zwierzyny. Po chwili znalazłem świeży trop wielbontery. Powinno pójść szybko i gładko. Poszukałem jeszcze chwilę i po chwili znalazłem to czego szukałem. Samiec stał na łące zajadając się czymś. Schowałem się w krzakach i przygotowałem broń. Wychyliłem się i rzuciłem nożem, celując między oczy. Na szczęście nie chybiłem i już po chwili mogłem dobić zwierze. Dziewczyna cały czas mi się przyglądała, co zaczynało być nieco irytujące, ale postanowiłem nie zwracać na nią uwagi. Wycinałem poszczególne części zwierzęcia, nadające się do jedzenia, po upieczeniu oczywiście. Wziąłem w końcu to co się przyda i podreptałem do sakury.
- Głodna?
- Trochę - przyznała
- To se upoluj - Z szerokim uśmiechem podreptałem przed siebie i zacząłem szukać dobrego miejsca na ognisko.
< Sakura? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz