- To nie fair! - krzyknęłam - jak tak po ciemku?!
- Kto powiedział, że po ciemku?
W tym momencie ujrzałam, że zapaliła się jedna świeca. Podeszłam w tamtym kierunku, po czym usłyszałam dość głośne skrzypnięcie. Moje serce zaczęło bić o wiele szybciej, przez co nie mogłam uspokoić oddechu. Złapałam się za głowę i zamknęłam oczy.
- Sak to nie dzieje się na prawdę... - wmawiałam sobie cicho.
Poczułam, że ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. W tej sekundzie mnie sparaliżowało. Dłoń była lodowata, jakby wyjęta z wody. Odwróciłam się powoli a moim oczom ukazała się niewysoka dziewczyna z czarnymi włosami. Od razu krzyknęła głośno, przez co rzuciłam się przed siebie, starając się opanować. Nie cierpiałam tych strasznie wyglądających twarzy. Znęcania się nad innymi bezpodstawnie. Sak tylko nie przypominaj sobie przyszłości bo popadniesz w depresje. Wtedy wpadłam na jakieś drzwi. Obsesyjnie zaczęłam szukać klamki, lecz bez skutków. Starałam się parę razy wyważyć drzwi ale były zbyt solidne.
- Wypuść mnie stąd to się źle skończy! - krzyknęłam, czując jak przeszłość zaczyna się odzywać w mojej głowie.
- Warunek trzeci!
Z rozpaczy uderzyłam z całej siły pięścią w ścianę. Usłyszałam dość głośny chrzęst, by po chwili poczuć piekielny ból w nadgarstku. Każdy najdrobniejszy ruch dłoni,sprawiał, że ból paraliżował całe ramie. Wybity nadgarstek był w tej chwili zbyt dużą przeszkodą by racjonalnie myśleć. W tej chwili wspomnienia wróciły a w moich oczach pojawiły się łzy. Kiedyś znajdowałam się w bardzo podobnym miejscu, tylko, że to było podczas szkolenia. Było tak samo ciemno...
- Przestań! - wydarłam się.
Zero odzewu, zmusiło mnie do dość bolesnego czynu. Z pomocą dość ciężkiego przedmiotu, udało mi się nastawić nadgarstek. Zdusiłam jęk i starałam skupić by się stąd wydostać. Biegłam przez kolejne pokoje starając się nie wpaść na nic, lecz to było nie możliwe. On tym wszystkim sterował. Nagle na środku zapaliła się lampa a tuż przy niej siedział ktoś bardzo mi znajomy. Marszałek mimo, że miał zmasakrowane ciało, wstał i rzucił się na mnie z czymś podobnym do metalowego pręta. Z dość dużą siłą zostałam przygnieciona do ziemi. Jak ja mam się niby bronić?!
- Taka mała! Taka beznadziejna! - wydarł się mężczyzna stojący nade mną z uniesioną dłonią.
Cała ta sytuacja wyglądała tak samo parę lat temu. Te same słowa, tylko inny pręt, trochę zmieniony wygląd. Wtedy próbowałam uciekać ale dostałam za to jeszcze bardziej. Do moich oczu napłynęły łzy, tak samo jak wtedy. Postanowiłam nie robić nic. Zakryłam twarz i skuliłam się jak najbardziej umiem. W tym momencie znajomy mi mężczyzna uciekł a na jego miejscu stał czarny kot. Wstałam szybko i podbiegłam do czegoś co przypominało drzwi lecz tak na prawdę nimi nie było.
- Wypuść mnie błagam... - jęknęłam.
- Wypuść mnie błagam... - jęknęłam.
Znowu nie usłyszałam odpowiedzi. Z desperacją zaczęłam uderzać w coś, co przypominało wyjście. Po paru minutach byłam zbyt wymęczona, zbyt przerażona, zbyt zrozpaczona. Spojrzałam na zakrwawione dłonie a wszystko zaczęło mi się rozmywać. Poczułam jak nogi same mi się uginają a ostatnie co pamiętam to, głośne upadanie mojego ciała na ziemię. Zemdlałam.
<Jeff?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz