Nie, nie chciałam wracać i wręcz przeciwnie, zostałabym i mogłabym spać nawet w fotelu, by czuć się zupełnie inaczej niż na co dzień. Szłam dość wolnym krokiem, nasłuchując czy nic nie dzieję się w budynku. Na szczęście wszystko było dobrze, do czasu kiedy nie zobaczyłam swoich drzwi na horyzoncie, oraz stojącego przed nimi wysokiego szatyna. Odgarnęłam włosy z czoła i przybrałam bardziej obojętną minę, by nie pokazać, że jego wizyta zupełnie mnie nie cieszy. Zbliżyłam się do mężczyzny i zerknęłam na niego, strateg a jak inaczej?
- Co cię sprowadza o tej porze? - zapytałam cicho.
- W porównaniu do ciebie ja się naszymi przejmuje, ty sobie leżysz!
- Zmień ten ton - powiedziałam oschle.
Przekręciłam klamkę i wpuściłam go do środka, zajmując miejsce przy biurku. Brunet rzucił stertę papierów na stół, przez co popatrzyłam na niego pytająco.
- Co to jest?
- Od góry, parę podpisów - odparł.
Złapałam za pierwszą kartkę, by już po chwili studiować ją w ciszy. Jedynym co mi przeszkadzało był dość nerwowy krok Archyego. Położyłam dokument na biurku, po czy, spojrzałam na niego pytająco. Lecz gdy chciałam coś powiedzieć ten mi przerwał:
- Chcesz coś pić?
To pytanie zaczęło mnie bardzo zastanawiać ale wydawało się zupełnie naturalne, więc postanowiłam się lekko uśmiechnąć.
- Wodę poproszę.
Chłopak bez chwili zastanowienia, odnalazł barek i ustał przy mnie ze szklanką w dłoni. Ujęłam ją delikatnie, by się napić, co okazało się największym błędem. Połknęłam napój, czując, że jest z nim coś nie tak. Złapałam za skrawek papieru, zauważając, że litery zaczynają mi się rozmazywać. Rzuciłam ją na ziemię i wstałam. Zawahałam się, lecz udało mi się oprzeć o biurko. Spojrzałam na bruneta, orientując się, że ten nie miał już na sobie koszuli. W pośpiechu odnalazłam drzwi i ruszyłam przed siebie, szukając pokoju osoby której ufam, mianowicie Jeffa. Gdy już je znalazłam zapukałam cicho. W tym samym momencie, w którym drzwi się otworzyły a brunet coś powiedział, wpadłam do pokoju chowając się za nim. Nogi same się pode mną ugięły, przez co upadłam na ziemię.
- Sak?! - krzyknął zaskoczony.
Złapałam go za skrawek koszuli, i mocno przyciągnęłam, opierając się o jego nogę.
- On mi coś podał... - jęknęłam nie kontaktując się prawie z rzeczywistością.
- Co?
- Źle się czuję...
Szybkim kopnięciem zamknęłam drzwi i upadłam na ziemię. Brunet ukucnął obok mnie starając się ode mnie dowiedzieć jak najwięcej.
- Kto i co ci podał?- dociekał.
- Arch... Nie wiem co to.. - jęknęłam ponownie czując mocne ukucie w głowie.
< Jeff?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz