W pokoju było już naprawdę dużo dymu. Chciałem sięgnąć po następnego papierosa, gdy z zirytowaniem stwierdziłem, że wypaliłem już całą paczkę. Genialnie k*rwa! Rzuciłem pustym opakowaniem o ścianę i oparłem głowę o drzwi. Jestem idiotą. Usłyszałem pukanie do drzwi, jednak nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. Może jak udam, że mnie nie ma, to odejdzie? Pomyliłem się tak bardzo, że po chwili leżałem po drugiej stronie pokoju z nosem w wykładzinie. Wstałem z mordem w oczach. Przede mną stał wysoki, białowłosy chłopak, uśmiechając się miło. Czy to jest w ogóle człowiek...?
- Czego? - warknąłem.
- Co zrobiłeś Sak? - Zupełnie zignorował moje pytanie, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Prychnąłem u uśmiechnąłem się złośliwie.
- Nie twoja sprawa. A co, przyszła się już pożalić? - chłopakowi zszedł uśmiech z twarzy, a ja nie wiadomo kiedy znów wylądowałem na ziemi. Wyszedł, a ja opuściłem głowę. Czy to naprawdę możliwe, by jednak kobieta tak bardzo namąciła mi w głowie? Co się stało z dawnym mną? Wyjąłem z barku szczelnie zamknięte, szare pudełko. Otworzyłem je delikatnie, uważając by nie zepsuć tego co było w środku. A mianowicie mała fiolka z szaro-niebieskim płynem. Jakie działanie miała ta fiolka? Można rzec, że wywoływała amnezję, jednak to ty decydowałeś ile chcesz zapomnieć. Istniało ryzyko, że płyn się nie przyjmie i spowoduje trwałe uszkodzenia mózgu. Jeśli nie umrzesz to do końca życia zostaniesz "rośliną". Jakie były szanse na powodzenie? 50% - uda się albo nie uda. Uśmiechnąłem się pod nosem, przypominając sobie chwilę, gdy byliśmy z Sakurą w lesie. Wtedy również straciłem pamięć. Wyjąłem korek z fiolki i powąchałem. Ironia, pachniała niezapominajkami. Przymknąłem oczy i wypiłem całą zawartość buteleczki. Przez chwilę nic się nie działo, lecz po chwili upadłem na podłogę. Fiolka wypadła mi z rąk rozbijając się na tysiące kawałków. Złapałem się za głowę, czując w niej ogromny ból. Po chwili straciłem przytomność. Nie wiedziałem ile tak leżałem, jednak gdy się ocknąłem, zegar wybijał drugą. Pomasowałem obolały kark i wstałem powoli. Co to ja miałem zrobić... Sam nie wiedziałem. Wyszedłem z pokoju, patrząc ze zdziwieniem na wyważone drzwi. Szedłem korytarzem dopóki nie spotkałem czerwonowłosej dziewczyny. Widziałem ją na apelu - był to nasz kapitan. Jak ona miała na imię? Um... Sakura? Jakoś tak.
- Potrzebuje nowych drzwi - mruknąłem do niej przeczesując ręką włosy. Dziewczyna spojrzała na mnie dziwnie.
- Mam coś na twarzy, czy co? - warknąłem zirytowany. Nie lubiłem jak ktoś się na mnie gapił.
< Sakura? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz