wtorek, 12 kwietnia 2016

Od Sakury - Cd. Jeff

Widząc go w zupełnie innych humorze, jakby mnie olśniło. Przynajmniej wydawało mi się, że tak jest. Podniosłam głowę i uśmiechnęłam się serdecznie, chociaż sprawiało mi to wielki ból. Wyczułam od niego znajomą woń, jakby jakiegoś dziwnego eliksiru. Kwaśny zapach, jakby niezapominajek ale jednak...
- Zapraszam - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Puściłam chłopaka przodem, wskazując na krzesło. Gdy ten przechodził obok mnie obojętnie, poczułam w sercu dziwne ukucie... Jakby coś za bardzo mnie raniło .Rzuciłam parę dokumentów na stół, podając mu przy tym długopis.
- A to po co? - zapytał.
- Potrzebuje opisu zdarzenia i szkód, a i podpis.
Odwróciłam się tyłem do chłopaka zduszając łzy, mimo wszystko to było zbyt trudne. Podeszłam do barku, otwierając go delikatnie. A gdyby tak podać mu odtrutkę? Może to nie jest zły pomysł, przecież do doby, po wzięciu Amnezji można było jej zapobiec.
- Chcesz się czegoś napić?
- Wody chętnie - powiedział cicho.
Otworzyłam fiolkę, ostrożnie wlewając jej zawartość, po czym wlałam do środka. Podałam chłopakowi szklankę, starając się jej nie upuścić, gdyż przebywanie w takiej sytuacji, po tym wszystkim było dla mnie za trudno. Jeff, bez zastanowienia wypił jej zawartość, dzięki czemu po jakiś pięciu minutach zaczął się dziwne zachowywać. Otworzyłam okno, gdyż wolałam by nie było widać, spływającego po mym czole, potu. Tak, dobrze wiedziałam, że gdy staliśmy nad przepaścią, po prostu kłamał mi w żywe oczy.... Więc postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę.
- Sakura? - zapytał nagle zdezorientowany.
Odwróciłam się szybko w jego stronę, starając ponownie nie uronić łez.
- A teraz ładnie powiesz mi wszystko - powiedziałam cicho.
- O co ci chodzi? - zapytał.
Podeszłam do niego, kładąc ręce na biurku, by po chwili się nad nim pochylić. Obiecuje sobie, że jeżeli mi nie odpowie, to po prostu skocze z tego okna jak gdyby nigdy nic...
- Dlaczego kłamałeś..?
- Kiedy?
- Nad przepaścią, dobrze wiem, że nie mówiłeś tam prawdy. Za co te kłamstwa?! Za to, że mi na tobie zależy? Za to, że kocham cię takim jakim jesteś?! - mówiłam nie mogąc się uspokoić.
W tamtym momencie, chyba do niego dotarło, gdyż z poważnej miny, zszedł na tą zwykłą, którą obdarzał mnie przez te wszystkie dni.
- Nie obchodzi mnie to co się ze mną dzieję, bo przy tobie jakoś nikt mi nie zrobił krzywdy a bardzo dobrze wiesz co działo się ze mną kiedyś.... Wole zginąć przy tobie, niż zdechnąć w samotności ze złamanym sercem.... - jęknęłam, opuszczając głowę.
<Jeff?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz