poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Od Sakury - Cd. Jeff

Układając sobie jego wypowiedź w całość, moje serce rozsypało się na miliard małych kawałków. Złapałam się za głowę, starając nie upaść, co niestety mi się nie udało. Nogi same się pode mną ugięły, powodując swobodny upadek na ziemię.
- Tutaj jest! - usłyszałam znajomy głos dziewczyny, która ledwo co wypuściła mnie wcześniej z jaskini.
Podniosłam się delikatnie na rękach, ocierając łzy by nie było po mnie niczego widać. Poczułam jak czyjeś silne ramiona podnoszą mnie do góry. Uniosłam głowę i zobaczyłam Lea. W tamtym momencie rozkleiłam się bardziej, niż przy Jeffie. Złapałam go mocno za bluzkę i wtuliłam w podbródek, zduszając jęk.
- Kto z nią był? - zapytał blondyn, spoglądając na Katherine.
- Biegła do Jeffa, więcej nie wiem...
- Jak go znajdę...
W tamtym momencie ucichł, gdyż dziewczyna uderzyła go delikatnie bronią w bok. Brunetka ruszyła przodem, uważnie obserwując teren, natomiast ja wylądowałam w ramionach Leona. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć... Może powinnam słuchać ludzi którzy tyle razy wmawiali mi, że do niczego się nie nadaję, jestem beznadziejna i powinnam umrzeć? To chyba była najlepsza opcja, chociaż nie czułabym tego co w tej chwili. A może by tak poświęcić się pracy i stać zimną suką? Właściwie to też nie jest głupie... Droga minęła w ekspresowym tempie, jakbym nawet nie wyszła od siebie z pokoju. Ciepła pościel, zdawała się teraz być dla mnie największą karą... Ciche miauczenie kota siedzącego obok sprawiło, że do moich oczu napłynęły łzy. Jak on się tutaj znalazł? Tak nagle? Złapałam zwierzątko z dość dużą delikatnością i posadziłam sobie na kolanach.
- Wychodzę - powiedział Leon zamykając drzwi.
Doskonale wiedziałam gdzie idzie, gdyż Nif pobladła jak nigdy. Czy on na prawdę musiał do niego iść? Odchyliłam kołdrę, by już po chwili wsadzić kotka pod nią i przykryć. Wstałam chwiejąc się na nogach.
- Sak usiądź... - powiedziała dziewczyna.
- Nie chce rozumiesz?! - krzyknęłam - Przepraszam....
Wszystkie emocje targały mną od środka, podeszłam do biurka, skupiając się na leżących tam dokumentach. Złapałam za parę kartek, starając się odczytać z nich parę słów, lecz szkliste oczy mi na to nie pozwoliły. Odrzuciłam kartki daleko w kąt, zduszając jęk który chciał się wyrwać z moich ust, na wspomnienie słów Jeffa. Oparłam się o ścianę koło okna i zsunęłam po niej powoli, upadając z dużym bólem na ziemię. Nie powiem, przy tym co przeżywał mój świat wewnętrzny, ból fizyczny prawie nie istniał. Nifenye podbiegła do mnie, prowadząc do łóżka. Usiadłam na nim niechętnie wpatrując się w okno. A gdyby tak skoczyć jak wyjdzie? Nie będzie bolało? Sak przestań... Nie myśl tak jak kiedyś... Przestań.... Położyłam się na pościeli, przytulając czarną kuleczkę do siebie. Odrzucałam każdą rzecz którą proponowała mi Nif, za każdym razem przepraszając. Nie radziłam sobie, już.... Więc co to będzie jutro? Gdy zostanę sama? Nie wiem... Usłyszałam otwieranie drzwi, lecz nie przeszkadzało mi zupełnie to, że może to osoba która nie powinna przyjść, która byłaby w stanie nas zabić? Może byłoby lepiej? Zdusiłam ponownie jęk, nie patrząc w kierunku drzwi.
< Jeff? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz