Odpowiedź była zbyt krótka jak na tego chłopaka. Zawsze odpowiadał mi z arogancją w głosie, lecz teraz, jak gdyby nigdy nic wyjeżdża mi z tak prostym zdaniem? To nie było normalne!
- Coś w to wątpie - powiedziałam cicho.
- Co? - zapytał dziwnym głosem.
Znowu nie rozumiem! Jak można tak szybko się zmienić?! Albo jest coś nie tak, albo mu się Bóg objawił. Niestety problemem okazało się to pierwsze. Gdy mijaliśmy jeden z budynków, chłopak razem ze mną się o niego oparł, przez co mogłam bo uważnie obserwować. Na jego dłoni, pojawiło się coś w rodzaju, jakieś fioletowej infekcji. Trzymając się za jeszcze obolały brzuch, podeszłam do Jeffa i złapałam go za ramię. Ten automatycznie wyrwał rękę i odsunął sie dwa kroki. Mimo wszystko podeszłam bliżej, po czym spojrzałam mu w oczy.
- Skąd to Ci się wzięło? - zapytałam spokojnie.
Nie uzyskałam odpowiedzi, jedyne co zauważyłam to uciekanie wzrokiem i jąkanie się. Złapałam się za głowę starając się skupić. Skąd? Jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć?! Skarciłam samą siebie w myślach, starając się uzyskać odpowiedź na nurtujące pytanie. Po chwili przypomniałam sobie wszystko. Jest parę roślin które niby wywołują coś takiego! Ale przecież przy nich też zanika pamięć... Nie znam się na tym ale to jeszcze pamiętam. Postaram mu się pomóc ile będę w stanie... Na ile mi pozwoli. Złapałam Jeffa delikatnie za ramię i popatrzyłam jeszcze raz.
- Nie jestem wrogiem - powiedziałam - muszę wiedzieć skąd to masz. Pozwól mi przejrzeć myśli...
<Jeff?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz