Zaśmiałam się głośno, słysząc jak Jeff obmyśla plan życia kotka. Położyłam się obok chłopaka i opierając głowę na ręcę, zerknęłam na Kuro.
- No zobacz jak on na ciebie patrzy - powiedziałam, wskazując na małą, puchatą kulkę ręką.
- A ty chcesz mu odebrać marzenia o byciu tatą... - westchnęłam, opadając na kanapę.
- Ja mu dam marzenia - odparł z uśmiechem.
- No ale zobacz, może chce mieć żonę i troje dzieci. Do tego dom z wielkim ogrodem i basanem. A co powiesz jeżeli będzie chciał ratować świat przed złem. Ty chcesz mu to wszystko odebrać? - zapytałam szybko.
Widząc, że Jeff patrzy na mnie dziwnym wzrokiem odwróciłam się tyłem z tekstem:
- Nie. Ja już się nie odzywam.
Chłopak zaśmiał się głośno, a raczej zaczął się po prostu dusić ze śmiechu. Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam się w strone bruneta, kładąc głowę na jego ramieniu. Jego mina była nie do opisania, gdy między naszą dwójkę wcisnął się czarny kocurek. Pogłaskałam go po łebku, a ten zaczął cicho mruczeć. Zauważyłam też, że chłopak dość bacznie mi się przygląda. Podniosłam wzrok i uśmiechnęłam się do niego szczerze, na co on odpowiedział tym samym. Położyłam rękę na jego policzku, by już po chwili masować kciukiem jeszcze nie do końca zagojoną ranę. Cieszyłam się, że udało się nam normalnie porozmawiać. To było na prawdę miłe uczucie, móc znowu znaleźć się przy nim.
- Idziemy gdzieś czy zostajemy? - zapytałam cicho, nie spuszczając chłopaka z oczu.
<Jeff?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz